Oczy wilka. Alicja Sinicka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Oczy wilka - Alicja Sinicka страница 12

Название: Oczy wilka

Автор: Alicja Sinicka

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-66611-83-2

isbn:

СКАЧАТЬ się w jej stronę i dodała:

      – Przecież Leon ją przed chwilą przedstawiał.

      – Co ty właściwie tu robisz? – zapytała z uśmiechem, a ja przyjrzałam się jej dyskretnie.

      Na oko miała dwadzieścia kilka lat. Była mocno opalona, trochę za mocno jak na mój gust. Jej dłonie wręcz świeciły od złotych pierścionków. Na lewym nadgarstku miała też wielki złoty zegarek, a na prawym – trzy bransoletki z cyrkoniami albo z diamentami.

      – Przyprowadził mnie ten facet, to znaczy Leon.

      – Pewnie Artur kazał mu ciebie znaleźć. – Puściła do mnie oko.

      – Karina, błagam cię! – wtrąciła nagle blondynka.

      – Co?

      – Gówno – syknęła, przewracając oczami, następnie rzuciła mi chłodne spojrzenie i zapytała:

      – Dziś bez piżamki?

      – Bez – powiedziałam, przełykając ślinę.

      Blondynka strzepała niewidoczny pyłek ze skórzanych spodni i wstała.

      – Idę na fajkę, a ty? – zapytała Karinę.

      – Nie, zostanę. – Popatrzyła na mnie znacząco.

      Ta w odpowiedzi pokręciła przecząco głową i odeszła w kierunku balkonu.

      – Nie przejmuj się Nadią – rzekła Karina. – Jest trochę porąbana.

      – Dzięki – odparłam cicho.

      Nagle kobieta popatrzyła w stronę wejścia, a jej oczy rozbłysły.

      – O, już jest – powiedziała jakby do siebie.

      Podążyłam za nią wzrokiem i ujrzałam Waldiego. Szedł w naszym kierunku. Po chwili usiadł obok Kariny i pocałował ją czule na powitanie.

      Leon tymczasem podał mi lampkę martini. Podziękowałam mu i upiłam duży łyk. Ten uśmiechnął się tylko i nic nie mówiąc, odszedł.

      – Widzę, że już cię Leoś wyhaczył – stwierdził Waldi, wyciągając z kieszeni czekoladowego batonika. – To dobrze, powiedziałem mu, że pewnie wybierasz się do Carlosa. – Mówiąc to, popatrzył na moją sukienkę.

      – W sumie – dodał, biorąc pierwszy kęs batonika. – Po tobie może jeszcze nie było tak widać, ale ten frajer, Dancewicz, wyglądał dość jednoznacznie.

      Słysząc to, przypomniałam sobie przebranie Kornela. Nic nie odpowiedziałam, tylko kiwnęłam delikatnie głową na znak, że docierają do mnie jego słowa. Miał prowokujące usposobienie. On tymczasem wpatrywał się we mnie, jedząc czekoladowy przysmak. Gdy skończył, przytulił Karinę i zaczęli się namiętnie całować. Popatrzyłam na pozostałe osoby znajdujące się na sofach. Nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy rozmawiali w najlepsze, popijając drinki lub czystą wódkę z kieliszków.

      Co ja właściwie tu robię? – pomyślałam. Nawet wyglądem odstawałam od reszty. Większość osób była ubrana na czarno. Mężczyźni w garniturach lub koszulach i eleganckich materiałowych spodniach, kobiety w krótkich sukienkach i niebotycznych szpilkach. Moja kremowa kreacja w groszki i botki na niskim obcasie nijak tu pasowały. Spojrzałam w kierunku balkonu i zobaczyłam wracającą z papierosa Nadię. Podeszła do nas i chrząknęła sugestywnie. Jej miejsce zajmował Waldi. Ona jednak nie patrzyła na niego, ale na mnie. Nie miałam już gdzie się przesunąć, a sąsiedzi byli wciąż zajęci sobą. Zrozumiałam, że moja obecność tutaj jest pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Odłożyłam lampkę z niedopitym martini na stolik, po czym wstałam.

      – Proszę – powiedziałam do Nadii, wskazując na zwolnione przeze siebie miejsce, następnie podążyłam w kierunku wyjścia.

      – Ej, a ty dokąd? – usłyszałam za sobą głos Waldiego.

      Zignorowałam go i przyspieszyłam kroku, mijając po drodze Leona rozmawiającego przez telefon. Dobrze, że mnie nie zobaczył. Nacisnęłam klamkę i wyszłam z sali. Zbiegłam po schodach. Tych drugich drzwi nie dało się tak łatwo otworzyć. Od tej strony też były zabezpieczone jakimś ekranikiem. Świetnie – pomyślałam i przylgnęłam do nich plecami. Zaraz jednak rozsunęły się i prawie wypadłam na zewnątrz – prawie, bo w ostatniej chwili ktoś mnie złapał. Poczułam kuszącą kompozycję cytrusowo-pieprzowych perfum i tak naprawdę nie musiałam podnosić wzroku, żeby wiedzieć, w czyich objęciach się znalazłam.

      – Spokojnie – usłyszałam jego niski, ciepły głos tuż obok ucha.

      Zebrałam się w sobie i spojrzałam w górę. Zimne, hipnotyzujące spojrzenie przenikało mnie tak intensywnie, że czułam, iż scala się z moim umysłem. Mogłam trwać w tym stanie całą wieczność. Nigdy nie było mi tak błogo. Artur tymczasem delikatnie mnie podniósł, żebym mogła stanąć na nogi. Powoli się obróciłam.

      – Dokąd to? – zapytał, patrząc mi ciągle prosto w oczy.

      Zdałam sobie sprawę, że stoję bardzo blisko niego. Zrobiłam krok do tyłu.

      – Nie wiem, chyba do domu.

      – Nie spodobało ci się na górze?

      – Po prostu nie lubię długo na kogoś czekać – stwierdziłam, spoglądając na jego błękitną koszulę.

      – Gdybyś odebrała ode mnie telefon, nie miałabyś tego problemu – odparł, zniżając się nieco i próbując nawiązać ze mną kontakt wzrokowy.

      Ciężko mi było się skoncentrować, gdy tak na mnie patrzył. Nagle usłyszałam za sobą głos Waldiego:

      – O, sorry, wymknęła się nam. Dobrze, że na nią wpadłeś.

      Artur spojrzał na niego złowrogo i powiedział:

      – Później o tym porozmawiamy, już cię tu nie ma.

      Usłyszałam trzask drzwi.

      – Po co właściwie do mnie dzwoniłeś? – zapytałam.

      – Ponieważ... – zawahał się na chwilę – chciałem spędzić z tobą dzisiejszy wieczór. Przepraszam, że musiałaś na mnie czekać. Miałem coś do załatwienia. Wybaczysz mi?

      Nic nie odpowiedziałam, jednak mimowolnie się uśmiechnęłam. On odwzajemnił uśmiech i wziął głęboki wdech.

      – Cieszę się, że Leon cię znalazł.

      – Nie mogłeś po prostu zadzwonić jeszcze raz? – zapytałam, wzruszając ramionami.

      – Nie byłem pewny, czemu nie odbierasz. – Zmrużył oczy. – Może nie lubisz rozmawiać z nieznajomymi?

      – A co robię w tym momencie? – zapytałam, krzyżując ręce na piersi.

      Wykonał СКАЧАТЬ