Название: Jagiełło pod prysznicem
Автор: Paweł Wakuła
Издательство: PDW
Жанр: Книги для детей: прочее
Серия: A to historia
isbn: 9788382089721
isbn:
MIESZKO II, BEZPRYM, OTTO
Gdzie trzech się bije…
Mój kotek Mieszko był już na tyle duży, że zabraliśmy go do domu. Dostał własne posłanie w wiklinowym koszyku i spodeczek na wodę, a mama zrobiła dla niego piłeczkę ze sreberka po czekoladzie.
Pewnego razu, gdy bawiłem się z Mieszkiem, tata otworzył swoją skrzynkę pocztową na komputerze i zmarszczył brwi.
– Zdzisiek chce nas odwiedzić… – powiedział niepewnie do mamy. – Pamiętasz Zdziśka? To mój kolega z wojska!
– Pewnie, że pamiętam – odparła mama. – Bardzo sympatyczny pan. A ty masz coś przeciwko?
– Och, nie! – zapewnił tata. – Rzecz w tym, że on przyjedzie ze swoimi synami. Ma aż trzech drapichrustów, mniej więcej w wieku Kuby, i trochę się obawiam o nasze mieszkanie…
– Nie będzie tak źle – uśmiechnęła się mama. – W końcu to tylko dzieci!
Tata westchnął z powątpiewaniem.
Pan Zdzisław przyjechał następnego dnia, wysiadł z samochodu i natychmiast rzucił się tacie w ramiona. Ściskali się i całowali z dubeltówki, jakby się nie widzieli sto lat! Potem gość cmoknął mamę w rękę i zawołał z dumą:
– A oto moi synowie! Marek, Jarek i Darek!
Trzej chłopcy, ubrani w takie same niebieskie sweterki, zaszurali nogami i skłonili się.
– Dobrze wychowani! – pochwaliła mama. – Pobawicie się z Kubą? Bo my na pewno będziemy bardzo zajęci.
– No, ja myślę – tata mrugnął do pana Zdzisława. – Musimy spróbować domowej nalewki z wiśni!
– Mam coś, co na pewno spodoba się chłopcom – powiedział tajemniczo kolega taty. Otworzył bagażnik samochodu i wyjął stamtąd wspaniały model samolotu.
– Jeśli się naciągnie gumę, to może polecieć nawet kilkadziesiąt metrów! – zawołał chełpliwie pan Zdzisław i wręczył samolot Markowi. – Tylko bawcie się grzecznie!
– Będziemy puszczać go na zmianę – zaproponowałem, gdy dorośli zniknęli w drzwiach naszej kamienicy. – Kto zaczyna?
– Wypchaj się! – odparł wyniośle Marek. – Ja dostałem samolot i tylko ja będę się nim bawił!
Zatkało mnie ze zdziwienia. Ale pozostali bracia nie zamierzali poddać się tak łatwo. Jarek sprytnie zaszedł Marka od tyłu i stanął za nim na czworakach, a Darek z całej siły pchnął brata, aż ten fiknął kozła.
Po chwili nasze podwórko spowiły kłęby kurzu. Synowie pana Zdziśka drapali się i gryźli, kopali, dusili, podstawiali sobie nogi i zakładali nelsona. Patrzyłem na to z niedowierzaniem.
– Ale się tłuką! – zachichotał dziadek, który niespodziewanie stanął opodal i oparł się o płot. – Zupełnie jak synowie Chrobrego!
– Co takiego? – spytałem oszołomiony.
– Synowie Bolesława Chrobrego od razu po jego śmierci zaczęli kłócić się o ojcowiznę – wyjaśnił dziadek. – Królem został Mieszko II i natychmiast wygnał Bezpryma i Ottona z kraju. Niestety, rządził fatalnie, a co gorsza – zaczął przegrywać wojny z sąsiadami…
– Zdaje się, że Marek też ma kłopoty – zauważyłem.
I rzeczywiście, Jarek usiadł bratu na głowie, a Darek triumfalnie wyrwał mu sfatygowany samolot.
– W roku 1031 na królestwo Mieszka z dwóch stron napadli bracia – dziadek kontynuował swoją opowieść. – Bezprym ze swoimi ruskimi sojusznikami i Otton z niemieckimi. Doszło do tego, że osaczony ze wszystkich stron Mieszko musiał uciekać do Czech. Jednak źle wybrał kierunek ucieczki. Tamtejszy książę Oldrzych wziął go do niewoli i okrutnie zemścił się za upokorzenie, jakim było oślepienie przez Chrobrego jego stryja Bolesława Rudego…
– Teraz Darek ma zabawkę! – zawołałem podniecony.
Najstarszy z synów pana Zdzisława wyprowadził swoich rywali w pole i na chwilę stał się jedynym posiadaczem samolotu. Właśnie usiłował wystrzelić go z gumy, gdy skoczyli na niego Marek i Jarek. Znowu zaczęła się bijatyka.
– Na krótko Polskę opanował pierworodny syn Chrobrego, Bezprym – powiedział dziadek. – Wykorzystał w tym celu nastroje antychrześcijańskie – zbuntowani podwładni w całym kraju zaczęli zabijać księży, w Polsce zapanował chaos…
– A co na to Bezprym? – spytałem.
– Usiłował poradzić sobie z wywołanym przez siebie zamętem, stosując srogie kary. Kronikarze wspominają go jako władcę wyjątkowo okrutnego. Aby zyskać wsparcie cesarza, odesłał do Niemiec polskie insygnia koronacyjne1 i zrzekł się tytułu królewskiego. Ale na niewiele się to zdało. Wkrótce został zamordowany…
Darek, który najwyraźniej miał już dosyć, utykając i pociągając zakrwawionym nosem, odszedł na bok. Na placu boju pozostał zniszczony samolot oraz patrzący na siebie spode łba Marek i Jarek.
W tej samej chwili na podwórku pojawił się pan Zdzisław, jednym spojrzeniem ogarnął pobojowisko i cały poczerwieniał z gniewu.
– A więc to tak?! Skoro nie potraficie bawić się razem, to jedziemy do domu! – zawołał z gniewem.
Na próżno tata i mama bronili chłopców i zapewniali go, że „przecież nic się nie stało”. Pan Zdzisław jeszcze raz przeprosił w imieniu swoich łobuzów, zapakował całe towarzystwo do auta i odjechali.
Podniosłem z ziemi połamany, brudny model samolotu.
– Dziadku, a co się stało z Polską? – spytałem ze smutkiem.
Dziadek objął mnie ramieniem.
– Cóż, Czesi wypuścili z niewoli okaleczonego Mieszka, ale nie odzyskał on godności królewskiej. Z woli cesarza niemieckiego, Konrada III, w roku 1032 nasz kraj został podzielony pomiędzy trzech rywalizujących o tron pretendentów. Byli nimi Mieszko II i Otto, których oskarżano o podstępne zgładzenie Bezpryma, oraz Dytryk, syn jednego z przyrodnich braci Bolesława Chrobrego.
– Ale Polskę udało się poskładać?! – spytałem z nadzieją.
Dziadek swoim zwyczajem potargał mi włosy.
– O tym opowiem ci kiedy indziej! – odparł z uśmiechem.