Świat Stali. B.V. Larson
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Świat Stali - B.V. Larson страница 6

Название: Świat Stali

Автор: B.V. Larson

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Космическая фантастика

Серия: Legion Nieśmiertelnych

isbn: 978-83-66375-24-6

isbn:

СКАЧАТЬ się, ale nie był to sympatyczny uśmiech.

      – Ale masz świadomość, że będziesz skakał ze statków, prawda?

      Przytaknąłem. Standardową metodą wprowadzania do walki sił naziemnych był zrzut z kosmosu na powierzchnię wrogiej planety. Odbywało się to przy użyciu kapsuł desantowych, maleńkich lądowników, które spadały z orbity niczym bomby.

      – Widziałem nagrania – potwierdziłem.

      – No, a jak ci się wydaje, co się dzieje z nowym rekrutem, który dostaje ataku paniki podczas pierwszego skoku?

      Rozważałem to przez dłuższy moment, a specjalistka zostawiła mnie samego, chichocząc pod nosem.

      W końcu do mnie dotarło…

      Kleks.

      Po badaniach lekarskich i próbach sprawnościowych przyszła pora na psychologów. U nich czekało mnie więcej testów – tym razem pisemnych. Te też odbywały się pod okiem specjalistów, mieszanego zespołu technicznych i biosów. Spośród nich wyróżniała się pewna kobieta. Nosiła naszywki, jakich jeszcze nigdy nie widziałem.

      Trąciłem w ramię niskiego, smagłego współkandydata, który siedział obok mnie.

      – Kto to taki? – spytałem.

      Facet rzucił mi ponure spojrzenie, po czym zerknął we wskazanym kierunku. Miał masywne ramiona i nogi, a do tego burzę ciemnych kręconych włosów. Z miejsca zdałem sobie sprawę, że nie lubi, jak się go dotyka.

      – Carlos – odparł. – Jestem Carlos Ortiz.

      – Dobra, Carlos, wiesz, kim jest ta kobieta?

      – Nie mam pojęcia. Ale ma słoneczną odznakę, a to znaczy, że jest primusem. – Natychmiast utkwił wzrok z powrotem w swoim ekranie.

      Ta wiadomość zrobiła na mnie spore wrażenie. Stała przede mną prawdziwa oficer, i to nie byle adiunkt – primus! Stała niemal na szczycie struktury dowodzenia legionu. Jedynym stopniem wyższym od primusa był trybun – oznaczał szychę, która dowodzi całą jednostką.

      Zmrużyłem oczy, próbując dojrzeć oznaczenie jej legionu. W końcu udało mi się wypatrzyć okrąg z przebiegającą przez niego serią wyplatanych linii. Sporo ludzi tutaj nosiło takie oznaczenia.

      – Co to za legion? To godło w kształcie globu? Nie poznaję go.

      Carlos znów podniósł wzrok znad swojego testu, wyraźnie zniecierpliwiony. Obydwaj przebijaliśmy się właśnie przez baterię głupawych pytań o to, co zrobilibyśmy w danej sytuacji albo co nam się podoba, a co nie. Umierałem już z nudów.

      – Słuchaj, ten test jest na czas. Czy ty w ogóle chcesz, żeby cię przyjęli?

      Wzruszyłem ramionami.

      – Na moje oko przy żadnym pytaniu nie ma ani jednej złej odpowiedzi. Jakoś się nie martwię.

      – Zawsze jest jakaś zła odpowiedź, wierz mi.

      – Dobra, dobra. Tylko mi powiedz, z jakiego legionu jest ta primus.

      Carlos przyjrzał się jej ponownie, po czym prychnął.

      – To nie jest emblemat legionowy, tępaku. To znak Hegemonii. Nie zauważyłeś? Większość tych izbowych wypierdków nosi takie naszywki. Nie są z żadnych legionów. Należą do Sił Ziemskich. To pewnie niedojdy w stanie spoczynku albo kolesie ustawieni dość dobrze, żeby grzać tyłek z dala od kosmosu.

      Spojrzałem na niego gniewnie. Nie podobało mi się ani słowo z tego, co powiedział. W szczególności nie przypadło mi do gustu miano tępaka. Czy można tu było czegoś zwyczajnie nie wiedzieć, żeby od razu nie obrzucili człowieka stekiem szyderstw? Byłem od niego znacznie większy i rozważałem, czy trochę się do niego nie pochylić, ale spasowałem. Uznałem, że rozróba w trakcie testów raczej mi się nie przysłuży.

      – Rekruci! – rozległ się nagle damski głos.

      Obróciłem się, zaskoczony. To ta primus – gdy zaczęła się zbliżać, zauważyłem, że przygląda się nam podejrzliwie.

      – Wy dwaj! Ściągacie? Możemy was za to natychmiast wyrzucić.

      – Nie, proszę pani – odparłem.

      – To jakiś wsiok, cholera wie z jakiego zadupia – oświadczył Carlos, wskazując mnie palcem. – Nie ma o niczym pojęcia i jest pewnie zbyt ograniczony, żeby oszukiwać.

      Spojrzałem na niego pochmurnie, ale trzymałem gębę na kłódkę. Primus obejrzała mnie z góry do dołu i odmaszerowała na miejsce. Rzuciła jeszcze przez ramię:

      – Macie się zamknąć i dokończyć profile.

      – Tak jest! – odparł Carlos z fałszywą ochotą.

      Zastosowałem się do słów primus. Pytania nie były trudne – tak po prawdzie były absurdalne. Gdyby zamknięto mnie w pomieszczeniu, które wypełnia się wodą, ale miałbym rozkaz, by tam pozostać, jak bym postąpił? Puknąłem palcem opcję C: Poszukałbym drogi ucieczki.

      Na ekranie pojawiło się kolejne pytanie. Kiedy stoję w kolejce w supermarkecie, czy zmieniam kasę, jeśli druga kolejka wygląda na krótszą? Prychnąłem. Opcja A: Tak.

      Pytania zdawały się ciągnąć bez końca. W przeciwieństwie do tego, co stwierdził Carlos, nie jestem żadnym tępakiem. Może i nie przykładałem się do bzdurnych testów czy bezsensownych zajęć w szkole, ale zdawałem sobie sprawę, że te pytania miały na celu określenie mojej osobowości. Z natury lubię przejmować inicjatywę, więc postawiłem na taki wydźwięk. Może zechcieliby przydzielić mi dowództwo nad drużyną albo przynajmniej wzięli mnie pod uwagę, myśląc o tym stanowisku.

      Gdy tylko skończyłem test, wstałem z krzesła. Carlos podniósł się dokładnie w tej samej ­chwili i łypnął na mnie, zaskoczony.

      – No co? – spytałem niewinnie, ale już dobrze wiedziałem, co kołacze mu się we łbie. Trochę mnie nie docenił i nie zdawał sobie sprawy, że przewyższam go o ponad głowę. Górowałem nad nim bezdyskusyjnie.

      – Nic takiego – odpowiedział prędko. – Po prostu zdziwiłem się, że już skończyłeś, po tej całej gadce szmatce.

      Razem ruszyliśmy w stronę wyjścia.

      – Łatwo poszło – stwierdziłem. – Uznałem, że chcą faceta, który nie będzie tchórzył. Odpowiadałem naturalnie, po prostu.

      Carlos spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami i zaśmiał się pod nosem.

      – Dałeś się poznać jako prawdziwy przywódca narodu, co nie?

      – No pewnie. Kogo innego mieliby wybrać na dowódcę drużyny?

      Carlos śmiał się teraz w głos. Po ­chwili uświadomiłem sobie, że śmieje się ze mnie.

      – СКАЧАТЬ