Życie i los. Василий Гроссман
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Życie i los - Василий Гроссман страница 32

Название: Życie i los

Автор: Василий Гроссман

Издательство: PDW

Жанр: Историческая литература

Серия:

isbn: 9788373926684

isbn:

СКАЧАТЬ Stalingradu Nikitę Siergiejewicza; to decydujący front, kogo więc miał posłać?

      Galina Tierientjewna spytała zaczepnie:

      – A mojego Diemientija Trifonowicza to przypadkowo towarzysz Stalin posyła do korpusu pancernego?

      – E tam – rzekł prostodusznie Hetmanow. – Trafić do korpusu to jak być pierwszym w obwodzie i zostać sekretarzem komitetu rejonowego. Nie ma powodów do radości.

      – Nie, nie – poważnie rzekł Sahajdak. – W tej nominacji wyraża się zaufanie partii. Zgoda, to komitet rejonowy, tyle że wcale nie zwyczajny, wiejski, ale magnitogorski, dnieprodzierżyński. To nie jakiś tam zwykły korpus, tylko pancerny!

      Maszczuk powiedział, że w korpusie, do którego Hetmanow jedzie jako komisarz, dowódcę mianowano niedawno; nie dowodził przedtem żadnymi jednostkami. Powiedział mu o tym pracownik frontowego wydziału specjalnego, niedawno przybyły do Ufy.

      – I co mi jeszcze mówił… – dodał Maszczuk, po czym sam sobie przerwał: – Ale co ja będę wam opowiadał, Diemientiju Trifonowiczu, wy z pewnością wiecie o nim więcej, niż on sam wie o sobie.

      Hetmanow zmrużył swoje i bez tego wąskie, przenikliwe, inteligentne oczy, poruszył mięsistymi nozdrzami i powiedział:

      – Ano więcej.

      Maszczuk ledwie dostrzegalnie się uśmiechnął, a wszyscy siedzący przy stole zauważyli ten uśmieszek. Dziwna, zdumiewająca sprawa: chociaż Maszczuk był dobrym znajomym Hetmanowów i zwykle podczas spotkań zachowywał się skromnie, był sympatyczny, lubił pożartować, mimo to oboje małżonkowie czuli jakieś napięcie, słuchając jego łagodnego, przymilnego głosu, patrząc na ciemne, spokojne oczy i bladą, pociągłą twarz. Sam Hetmanow nie dziwił się temu uczuciu, bo znał siłę, jaka stała za Maszczukiem, wiedzącym niekiedy o takich rzeczach, o których nawet on nie wiedział.

      – A co to za człowiek? – spytał Sahajdak.

      Hetmanow odpowiedział lekceważąco:

      – Taki… wyniesiony przez wojnę, przedtem niczym szczególnym się nie wyróżnił.

      – Nie był w nomenklaturze? – zdziwił się brat pani domu.

      – W jakiej tam nomenklaturze. – Hetmanow machnął ręką. – Tyle że człowiek pożyteczny, mówią, że niezły czołgista. Szefem sztabu korpusu jest generał Nieudobnow. Poznałem go na osiemnastym zjeździe partii. Chłop do rzeczy.

      Maszczuk powiedział na to:

      – Nieudobnow, Iłłarion Innokientjewicz? No, jeszcze jak do rzeczy! U niego zaczynałem pracę, potem los nas rzucił w różne strony. Przed wojną spotkałem się z nim u Berii w gabinecie.

      – Co z tego, że w różne – powiedział Sahajdak z uśmiechem. – Musisz do tego podejść dialektycznie, szukać tożsamości i jedności, a nie przeciwieństw.

      Maszczuk zauważył:

      – Dziwacznie się wszystko układa w czasie wojny: jakiś pułkownik dowodzi korpusem, a Nieudobnow jest jego podwładnym!

      – Nie ma doświadczenia wojskowego. Trzeba to brać pod uwagę – wyjaśnił Hetmanow.

      Ale Maszczuk nadal się dziwił:

      – To chyba żarty… Nieudobnow… Od jednego jego słowa ile zależało! Członek partii z przedrewolucyjnym stażem, olbrzymie doświadczenie w pracy wojskowej i państwowej! Kiedyś nawet myśleliśmy, że będzie członkiem kolegium.

      Reszta gości go poparła.

      Współczucie w stosunku do Hetmanowa zebrani mogli teraz wyrazić okrężną drogą poprzez współczucie dla Nieudobnowa.

      – Tak, poplątała wszystko ta wojna… Niechby już się wreszcie skończyła – westchnął brat pani domu.

      Hetmanow wysunął rękę z rozczapierzonymi palcami w stronę Sahajdaka i zapytał:

      – Znaliście Krymowa, z Moskwy? Miał w Kijowie odczyt o sytuacji międzynarodowej na grupie lektorskiej KC?

      – Przed wojną? Ten z odchyleniem lewicowym? Który kiedyś pracował w Kominternie?

      – Tak, właśnie on. No więc ten mój dowódca korpusu zamierza się ożenić z jego byłą żoną.

      Nowina nie wiadomo czemu wszystkich rozweseliła, chociaż nikt nie znał byłej żony Krymowa ani dowódcy, który chciał się z nią żenić.

      Maszczuk powiedział:

      – Tak, Dima nie na darmo pierwsze szlify zdobywał u nas w organach. Już wie o ożenku.

      – Ma się te sposoby, powiedzmy szczerze – powiedział Nikołaj Tierientjewicz.

      – A jakże… Naczelne Dowództwo nie lubi fajtłapów.

      – No pewnie… Nasz Hetmanow fajtłapą nie jest – zauważył Sahajdak.

      Maszczuk powiedział tonem poważnym i urzędowym, jakby nagle przeniósł się do swojego gabinetu:

      – Tego Krymowa pamiętam, jeszcze jak był u nas w Kijowie. Niewyraźny. Od bardzo dawna ma pełno różnych znajomości i z prawicowcami, i z trockistami. A jak dobrze pogrzebać, to pewnie…

      Mówił szczerze, otwarcie; tak samo mógłby mówić o swojej pracy dyrektor zakładów dziewiarskich albo wykładowca szkoły inżynierskiej. Ale wszyscy rozumieli, że ta prostota i swoboda są tylko pozorem – Maszczuk bowiem jak nikt wiedział, co wolno, a czego nie wolno powiedzieć. Hetmanow zaś, który sam lubił oszołomić rozmówcę śmiałością, prostotą i szczerością, dobrze rozumiał, co kryje się głęboko pod powierzchnią ożywionej, bezpośredniej rozmowy.

      Sahajdak, który na co dzień był bardziej zajęty, zatroskany i poważniejszy od innych gości, nie chciał rozstawać się z lekkim nastrojem, więc żartobliwie zwrócił się do Hetmanowa:

      – Cóż, widocznie żona rzuciła go jako niewystarczająco sprawdzonego.

      – Dobrze, jeśli dlatego – odparł Hetmanow – ale mnie ne podobajesia, że ten mój dowódca żeni się z kimś całkiem obcym.

      – No i co z tego, też masz się czym martwić – wtrąciła Galina Tierientjewna. – Najważniejsze, żeby się nawzajem kochali.

      – Miłość, oczywiście, to podstawa; o tym akurat wszyscy pamiętają – powiedział Hetmanow. – Ale są jeszcze sprawy, o których zdarza się ludziom radzieckim zapominać.

      – To prawda – potwierdził Maszczuk. – Nie powinniśmy zapominać o niczym.

      – Potem się dziwią, dlaczego KC nie zatwierdziło, dlaczego to, dlaczego tamto. A nie pamiętają, co znaczy zaufanie.

      Nagle Galina Tierientjewna śpiewnym głosem wyraziła zdumienie:

      – Dziwnie się słucha waszej rozmowy. Tak jakby nie było wojny, a jedyny kłopot to: z kim ma się ożenić dowódca korpusu i kto był СКАЧАТЬ