Makbet. William Shakespeare
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Makbet - William Shakespeare страница 7

Название: Makbet

Автор: William Shakespeare

Издательство: PDW

Жанр: Языкознание

Серия:

isbn: 9788379035410

isbn:

СКАЧАТЬ drogę ku temu. Znam ciebie,

      Rad byś być wielkim, nie wolnyś od dumy,

      Ale uczciwie chciałbyś cel jej posiąść;

      Wyniosłość chciałbyś zgodzić ze świętością;

      Nieprawo grać byś nie chciał, a jednakże

      Pragnąłbyś krzywo wygrać. O Glamisie!

      Chciałbyś pozyskać to, coc głośno woła:

      „Uczyń tak! chceszli mieć to, czego pragniesz”,

      A czego lękasz się dokonać bardziej,

      Niż pragniesz, aby nie było spełnionym.

      Spiesz się, przybywaj, abym duch mój mogła

      Przelać w twe ucho i ust mych potęgą

      Rozwiać to wszystko, co od twojej głowy

      Oddala krąg ów złoty, którym, widno,

      Sam los i wpływy tajemniczych potęg

      Postanowiły cię uwieńczyć. Cóż tam?

      Wchodzi SŁUGA.

      SŁUGA

      Król na noc będzie tu.

      LADY MAKBET

      Szalony jesteś.

      Nie jestże z nim twój pan? Gdyby tak było,

      Byłby mię o tym uwiadomił.

      SŁUGA

      Wybacz,

      Dostojna lady, szczerą mówię prawdę –

      Nasz tan przybędzie lada chwila: jeden

      Nadworny luzak przyniósł tę wiadomość,

      Tak zadyszany, że mu tchu nie stało

      Do wymówienia jej.

      LADY MAKBET

      Niechaj mu dadzą

      Wszelkie wygody. Wielką wieść zwiastuje:

      Nie dziw, że stracił dech.

      Wychodzi SŁUGA.

      Ochrypł kruk nawet,

      Który fatalne przybycie Dunkana

      Do mych bram, kracząc, obwieszcza. Przybądźcie,

      Przybądźcie, o wy duchy, karmiciele

      Zabójczych myśli, z płci mej mię wyzujcie

      I napełnijcie mię od stóp do głowy

      Nieubłaganym okrucieństwem! Zgęśćcie

      Krew w moich żyłach: zatamujcie wszelki

      W mym łonie przystęp wyrzutom sumienia,

      By żaden poszept natury nie zdołał

      Wielkiego mego przedsięwzięcia zachwiać

      Ni stanąć w poprzek między mną a skutkiem!

      Zbliżcie się do mych piersi, przeistoczcie

      W żółć moje mleko, o wy, śmierć niosące

      Potęgi, które niewidzialnie krążąc

      Na szkodę świata czatujecie! Spuść się,

      Ponura nocy, oblecz się w najgęstszy

      Dym piekieł, aby mój sztylet nie ujrzał

      Rany przez siebie zadanej i niebo,

      Przez nie dość ciemny kir mroku przejrzawszy,

      Nie zawołało: „Stój!”

      Wchodzi MAKBET.

      Dzielny Glamisie!

      Wielki Kawdorze! Stokroć jeszcze większy

      Oczekującą cię przyszłością! List twój

      Daleko przeniósł mię nad zakres marnej

      Teraźniejszości i w obecnej chwili

      Czuję następne.

      MAKBET

      Luba żono, Dunkan

      Zjeżdża tu na noc.

      LADY MAKBET

      I odjeżdża?

      MAKBET

      Jutro.

      Taki przynajmniej jego zamiar.

      LADY MAKBET

      Nigdy

      Nie ujrzy słońce tego jutra! Twoje

      Oblicze, mężu, jest istną tablicą,

      Na której skryte rzeczy można czytać.

      Chcąc świat oszukać stosuj się do świata,

      Ubierz w uprzejmość oko, dłoń i usta,

      Wyglądaj jako kwiat niewinny, ale

      Niechaj pod kwiatem tym wąż się ukrywa.

      Dołóżmy wszelkich starań, żeby tego,

      Co tu ma przybyć, przyjąć jak najlepiej,

      Myśl o tym tylko, memu zaś myśleniu

      Pozostaw wielkie zadanie tej nocy,

      Które, jeśli się działać nie ustraszym,

      Nada blask przyszłym dniom i nocom naszym.

      MAKBET

      Pomówim o tym jeszcze.

      LADY MAKBET

      Rozjaśń czoło:

      Lęka się, kto się nie patrzy wesoło.

      Resztę zdaj na mnie.

      Wychodzą.

      Scena VI

      Tamże. Przed zamkiem. Odgłos obojów. Słudzy Makbeta rozstawieni. Wchodzą DUNKAN, MALKOLM, DONALBEIN, BANKO, LENNOX, MAKDUF, ROSSE i ANGUS. Za nimi orszak królewski.

СКАЧАТЬ