Makbet. William Shakespeare
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Makbet - William Shakespeare страница 8

Название: Makbet

Автор: William Shakespeare

Издательство: PDW

Жанр: Языкознание

Серия:

isbn: 9788379035410

isbn:

СКАЧАТЬ jego przyjemnie napawa

      I rzeźwi moje zmysły.

      BANKO

      Gość wiosenny,

      Jaskółka, owdzie u blank się gnieżdżąca,

      Wskazuje swoim pobytem, że niebo

      Tchnie tu przyjaźnie: nie ma gzymsu, łuku,

      Zakąta, gdzie by ten ptak nie przyczepił

      Dla swoich piskląt wiszącej kołyski.

      Zauważyłem, że gdzie te ptaszyny

      Najchętniej goszczą, tam powietrze bywa

      Najczystsze.

      Wchodzi LADY MAKBET.

      DUNKAN

      Otóż nasza cna gosposia.

      Życzliwość, której odbieramy dowód,

      Często nas trudów nabawia, jednakże

      Wdzięczniśmy za nią, bo z serca pochodzi;

      Powiedz nam przeto, milady: „Bóg zapłać”,

      I bądź nam wdzięczną za to, że cię trudzim.

      LADY MAKBET

      Wszelkie usługi po dwakroć spełnione

      Pod każdym względem, następnie w dwójnasób

      Byłyby jeszcze za błahe, za liche

      Do wyrównania temu wysokiemu,

      Drogocennemu zaszczytowi, którym

      Wasza królewska mość nasz dom obdarzasz.

      Pomni łask dawnych i świeżo doznanych,

      Będziem się, panie, za pomyślność twoją

      Szczerze modlili.

      DUNKAN

      Gdzież jest nasz tan Kawdor?

      Biegliśmy za nim w trop; chcieliśmy nawet

      Nocleg dla niego przygotować, ależ

      Jemu niełatwo sprostać w konnej jeździe

      I miłość jego, szybsza od rumaka,

      Dawno musiała nas uprzedzić. Tak więc,

      Piękna, kochana gosposiu, jesteśmy

      Na tę noc gościem waszym.

      LADY MAKBET

      Słudzy waszej

      Królewskiej mości zawsze są gotowi

      Zdać porachunek z tego, co im było

      Dane pod zarząd, i na rozkaz waszej

      Królewskiej mości powrócić jej własność.

      DUNKAN

      Podaj mi rękę, nadobna milady;

      Zaprowadź mię do gospodarza domu:

      Wielce kochamy go i nie przestaniem

      Nadal go o tym przekonywać. Pozwól.

      Wychodzą.

      Scena VII

      Tamże. Pokój w pałacu. Odgłos obojów. Pochodnie pozapalane. Krajczy nadworny, a za nim kilku sług z półmiskami i różnym przyrządem przechodzą przez scenę. Po niejakiej chwili wchodzi MAKBET.

      MAKBET

      Jeśli to, co się ma stać, stać się musi,

      Niechby przynajmniej stało się niezwłocznie.

      Gdyby ten straszny cios mógł przeciąć wszelkie

      Dalsze następstwa, gdyby ten czyn mógł być

      Sam w sobie wszystkim i końcem wszystkiego

      Tylko tu, na tej doczesnej mieliźnie,

      O przyszłe życie bym nie stał. Lecz zwykle

      W podobnych razach tu już kaźń nas czeka.

      Krwawa nauka, którą dajem, spada

      Na własną naszą głowę, Sprawiedliwość

      Zwraca podaną przez nas czarę jadu

      Do własnych naszych ust. Z podwójnych względów

      Należy mu się u mnie bezpieczeństwo:

      Jestem i krewnym jego, i wasalem.

      To samo zbyt już przeważnie potępia

      Taki postępek – lecz jestem, co więcej,

      I gospodarzem jego, który winien

      Drzwi zamknąć jego zabójcy, nie, owszem,

      Sam mu do piersi zbójczy nóż przykładać.

      A potem – Dunkan tak skromnie piastował

      Swą godność, tak był nieskalanie czystym

      W pełnieniu swego wielkiego urzędu,

      Że cnoty jego, jak anioły nieba,

      Piorunującym głosem świadczyć będą

      Przeciw wyrodnym sprawcom jego śmierci,

      I litość, jako nowo narodzone,

      Nagie niemowlę lub cherub siedzący

      Na niewidzialnych, powietrznych rumakach,

      Wiać będzie w oczy każdemu okropny

      Obraz tej zbrodni, aż łzy wiatr zaleją.

      Jeden, wyłącznie jeden tylko bodziec

      Podżega we mnie tę pokusę, to jest

      Ambicja, która przeskakując siebie

      Spada po drugiej stronie.

      Wchodzi LADY MAKBET.

      Cóż tam?

      LADY MAKBET

      Właśnie

      Wstał od wieczerzy. Po coś się oddalił?

      MAKBET

СКАЧАТЬ