Prawda zapisana w popiołach. Tom 1: Milczenie aniołów. Joanna Jax
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Prawda zapisana w popiołach. Tom 1: Milczenie aniołów - Joanna Jax страница 9

СКАЧАТЬ umówiona.

      – Dzień dobry, towarzyszu – wypaliła za plecami nieco zdegustowanej sekretarki. – Pamiętacie mnie?

      Michał Zdański zmieszał się widokiem Nadii, ale pokiwał jedynie głową, dając do zrozumienia swojej asystentce, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Gdy ta wyszła, Nadia wypaliła:

      – Wiesz, że nie możemy się minąć.

      Popatrzył na nią wzrokiem będącym mieszaniną zdziwienia i fascynacji.

      – Ile ty masz właściwie lat? – wydukał.

      – Siedemnaście, ale…

      Przerwał jej:

      – Jesteś młodziutka. Ja mam prawie trzydzieści, żonę i dwójkę dzieci. I pamiętam jedynie, że masz na imię Nadia.

      – Wiem, to głupie. Nie znamy się, ale ja musiałam tutaj przyjść…

      Do Nadii nagle dotarło, jak dziecinne było to, co zrobiła. Zapragnęła poznać lepiej Michała Zdańskiego i po prostu wparowała do jego biura ani przez chwilę nie zastanawiając się, co on może sobie o niej pomyśleć.

      – Siadaj, napijemy się herbaty i porozmawiamy. – Roześmiał się w ten swój cudowny, absolutnie niepowtarzalny sposób i podniósł masywną słuchawkę telefonu, by poprosić sekretarkę o przyniesienie dwóch herbat.

      Rozmawiali przez godzinę. Minęła, jak gdyby była zaledwie chwilą. Nadia zdawała sobie sprawę, że stąpa po cienkim lodzie, nawet po cichu liczyła, iż spotkanie z uroczym partyjnym idealistą nieco ostudzi jej mrzonki o miłości od pierwszego wejrzenia, ale ta godzina spędzona z nim w jego gabinecie jedynie pogorszyła sytuację. Wpadła jak przysłowiowa śliwka w kompot. Zdańskiego chyba również zauroczyła piękna licealistka, bo sam zaproponował kolejne spotkanie. Tym razem w kinie.

      Różnica wieku między nimi nie rzucała się zbyt mocno w oczy. On wyglądał młodo jak na swój wiek, Nadia nieco poważniej, niż można byłoby się spodziewać po jej metryce. Oboje wpadli w sieć Amora tak skutecznie, że zapomnieli o żonie Michała, która czekała na niego w Łodzi, i dwójce słodkich brzdąców, tęskniących za swoim tatą. Nadia nie potrafiłaby sobie przypomnieć ani tytułu filmu, na który się wtedy wybrali, ani jego fabuły. Siedziała niemal jak sparaliżowana obok człowieka, który zrobił na niej tak ogromne wrażenie. Czuła jego ciepło, zapach i z każdą minutą była coraz bardziej odurzona swoim wyidealizowanym uczuciem.

      Zanim skończyła się Polska Kronika Filmowa, już pieścił jej dłoń. Każde dotknięcie Michała sprawiało, że czuła mrowienie na ciele i przez cały film marzyła, żeby ją pocałował. Jej doświadczenia z chłopcami były dość mizerne, miała za sobą kilka soczystych całusów i nic więcej. Nie miała pojęcia o seksie, o przyjemności, jaką czerpie się z cielesnych kontaktów. A jednak, gdy Michał bawił się jej palcami, muskał wewnętrzną stronę dłoni czy pieścił jej nadgarstek, była gotowa bez mrugnięcia okiem posunąć się o wiele dalej.

      I w końcu ją pocałował. W ciemnej bramie kamienicy, obok której przechodzili, wracając z kina. Była zima, ciemność zapadała dość szybko, więc nie musieli obawiać się, że każdy przechodzień zobaczy ich w namiętnym uścisku. Nie chciała, by odwiózł ją do domu. Bała się natknąć na kogoś z rodziny albo jakiegoś sąsiada, który zapewne doniósłby matce i ojczymowi, że widział ją idącą za rękę z jakimś mężczyzną. Michał był jej tajemnicą. Grzeszną i słodką.

***

      W domu unikała spojrzeń matki i Igora. Na szczęście jej przyrodni bracia skutecznie odwracali uwagę od jej osoby. Obaj wchodzili w wiek buntu, obaj byli uparci i rodzice mieli z nimi miliony problemów. Najgorsze było to, że niezbyt się lubili i dochodziło między nimi do ciągłych konfliktów. Tak jakby byli zazdrośni o uwagę matki i ojca. Grześ był prawowitym synem Łyszkinów, Karolek zaś stracił rodziców i został przysposobiony przez swoją ciotkę i jej męża. Może przez ten fakt wciąż wydawało mu się, iż jest gorzej traktowany niż Grzesiek. Nadia uważała, że nie jest to prawdą. Wręcz przeciwnie, Karolowi więcej uchodziło na sucho, bo jak twierdziła jej matka, miał trudne dzieciństwo i stracił oboje rodziców. Chłopak źle się uczył, wagarował, był pyskaty i krnąbrny, jednak matka nie pozwalała Igorowi Łyszkinowi, by zbyt surowo karał swojego podopiecznego. Grzesiek, którego ojciec nie oszczędzał, czuł się wówczas niesprawiedliwie traktowany i wyżywał się za to na swoim przyrodnim bracie. Tamten nie był mu dłużny i w domu wciąż wybuchały awantury.

      Nadią nikt się nie przejmował. Uczyła się dobrze, nie sprawiała kłopotów, a okres dzikich wygłupów miała już za sobą. Niekiedy miała ochotę krzyczeć, że to ona miała najgorzej, bo pamiętała głód, tułaczkę i umierającą Irenę „Wariatkę”. Jej bracia mało co potrafili odtworzyć z tamtego okresu, ale ona miała już wspomnienia z czasów wojny. Kiedy jednak zakochała się bez pamięci w Michale, nikłe zainteresowanie jej osobą było jej bardzo na rękę. Niekiedy myślała, że jej sercem zawładnął dużo starszy mężczyzna dlatego, iż w dzieciństwie brakowało jej ojca. Ten prawdziwy siedział w Londynie i zobaczyła go pierwszy raz w życiu, gdy miała pięć lat. Potem pojawił się Piotr, kolejny mężczyzna, którego uważała za ojca, a później nastała era Igora Łyszkina. Kiedy skończyła się wojna i wszystko, co najgorsze, odeszło, nagle zaczęli pojawiać się w jej życiu jak grzyby po deszczu. Jednak, gdy marzła, uciekała przed bombami i skręcała się z głodu, żadnego z nich przy niej nie było. Teraz miała już siedemnaście lat, mogła sobie to wytłumaczyć wojenną zawieruchą, ale gdy była mała, niewiele ją to obchodziło. Chciała mieć obok ojca, silnego i sprytnego, który potrafiłby zdobyć jedzenie i opał, i uchroniłby ich przed strasznym losem. Tymczasem musiały z matką radzić sobie same i zapewne gdyby nie pomoc silnej jak tur Ireny, nie przetrwałyby.

      Patrzyła wtedy na tych mężczyzn oczami małej dziewczynki i budziła się w niej złość, że wcześniej nie zabrali jej i mamy do tych pięknych angielskich domów, gdzie codziennie jadło się maślane ciasteczka i piło kakao z pianką. I tak to sobie poukładała w głowie, że przez kilka lat patrzyła podejrzliwie nawet na Igora Łyszkina i myślała, iż on także zniknie, gdy tylko pojawią się problemy. Poza tym ojczym był człowiekiem pełnym tajemnic. Była niemal pewna, że poznała go w Los Angeles, ale i on, i matka twierdzili, że Igor nigdy nie był w USA, a człowiek, który spędził z nimi wtedy weekend, należał do dalekiej rodziny Lewinów. Łyszkin nie miał żadnych krewnych, podobno jego rodzice, ubodzy rolnicy spod Omska, już nie żyli, a rodzeństwa nie posiadał. W to była skłonna uwierzyć, ale nie w to, iż nie uchował się żaden wuj, kuzyn czy jakikolwiek inny członek rodziny. Zachowywał się jak człowiek, który nosi w sobie tajemnice i jest z nimi tylko na chwilę, a gdyby nagle zniknął, matka nie byłaby w stanie go odnaleźć. A Nadia pragnęła mieć przy boku mężczyznę, który będzie przy niej na dobre i na złe, i nie opuści jej, gdy zły los znowu postawi przeszkody na jej drodze.

      W istocie ani matka, ani ojczym nie zauważyli, że Nadia chodziła rozpromieniona, a jednocześnie jakaś zamyślona. Bez szemrania przyjmowali każde, nawet najbardziej absurdalne wytłumaczenie, gdy znikała niekiedy na całe popołudnia, a kilka razy nawet na noce. Kiedyś miałaby o to do nich żal, teraz jednak z ulgą przyjmowała podobne traktowanie. Czuła się trochę jak ptaszyna, która niebawem wyfrunie z gniazda i zacznie żyć własnym życiem. Obawiała się jednak, że gniazdko, które zamierzała sobie uwić, niezbyt СКАЧАТЬ