Zranić marionetkę. Katarzyna Grochola
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zranić marionetkę - Katarzyna Grochola страница 16

Название: Zranić marionetkę

Автор: Katarzyna Grochola

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия:

isbn: 9788308067819

isbn:

СКАЧАТЬ smaku. Dwie szmaragdowe poduszki pięknie łączyły się z szarością kanap i żółtymi fotelami. Nie widział dotąd tak oszczędnego i tak wyrafinowanego w swojej prostocie wnętrza.

      Córka Cedra-Cedrowskiego przyjedzie swoim samochodem. Czy powinna prowadzić? Domyśla się, że coś się stało, może spowodować wypadek. Może powinien wysłać jednak po nią samochód?

      Drzwi do pokoju, z którego wyszła pani Bożena, pozostały otwarte. Przycupnęła na drugim fotelu.

      – Przepraszam pana, mąż ma dnę moczanową, musi wypić zioła, jak ja tego nie dopilnuję, to nie odkwasi organizmu… Teraz najlepsze lekarstwo to odkwasić… Słucham pana.

      Porucznik zebrał myśli.

      – Może mi pani powiedzieć parę słów o panu Cedrze? – Chyba powinien dodać: Dominiku Cedrze-Cedrowskim, ale mu się nie chciało.

      – Czy on nie żyje?

      – Na to wygląda. – Był szczery. Na to wyglądało.

      – Wielka szkoda… Ale myśmy go mało znali. Tyle co z telewizji. No i wiadomo, kto tu mieszka, prawda? Ale żadnych stosunków nie mieliśmy. – Zrobiła się czerwona, samo słowo „stosunki” ją speszyło. – To znaczy rozumie pan, co mam na myśli – zaczęła się jeszcze bardziej plątać.

      – Oczywiście, rozumiem. – Bo rozumiał.

      – Tak że niewiele mam do powiedzenia. Zabili go? Tu jest strzeżone osiedle, wie pan, nasz dom i te dwa obok. My mamy całodobową ochronę. Kamery i tak dalej. Tu nikt obcy nie przychodzi.

      – Okoliczności śmierci będziemy badać – powiedział służbowo Natan. – Po prostu chciałem zapytać, czy może zauważyła pani coś, co mogło wzbudzić podejrzenia… Coś może, co nigdy nie miało miejsca.

      – To, proszę pana, nigdy nie miało miejsca. – Pani Bożena rozprostowała plecy. – Policja, proszę pana, nigdy nie miała miejsca. Morderstwo, proszę pana, nigdy nie miało miejsca! – powiedziała z większą mocą, ale widać było, że to ją sporo kosztuje.

      – Zabili go? – z drugiego pokoju odezwał się męski głos.

      – No właśnie zabili! – odkrzyknęła, choć niegłośno, pani Bożena.

      – Ja nie powiedziałem, że ktokolwiek został zabity – sprostował porucznik. – Powiedziałem tylko, że pan Dominik Cedr-Cedrowski nie żyje.

      – Powiedz, że go nie znaliśmy! – Głos z pokoju się ożywił.

      – Właśnie mówię, że go prawie nie znaliśmy – powiedziała pani Rój do otwartych drzwi. A potem odwróciła się do Natana.

      – Nie znaliśmy go, proszę pana.

      – W ogóle go nie znaliśmy! – Męski głos z pokoju obok był zdecydowany i silny. – On w ogóle nie zadawał się z takimi jak my. Wyniosły był! Za wysokie progi! Nawet na zebrania wspólnoty nie przychodził!

      – Nie przychodził – potwierdziła ochoczo jego żona. A potem dodała szeptem: – Ale kto by przychodził… – I znowu w stronę pokoju: – Ty też ani razu nie byłeś!

      – Ale ty za to byłaś! – odkrzyknął z pokoju jej mąż.

      – Ktoś musiał być – zwróciła się wyjaśniająco do porucznika.

      – Nie musiałaś! – zareagował szybko głos.

      I znowu porucznik Natan poczuł się zbędny. Zupełnie jak z rozczochrańcem, tylko mały rozmawiał z telefonem, a oni ze sobą. Pohamował się przed wtrąceniem do rozmowy.

      – Musiałam. – Pani Bożena mówiła teraz prawie konspiracyjnym szeptem. – Zebranie było w sprawie kamer. – Po czym krzyknęła w stronę pokoju: – Zebranie było w sprawie kamer, w sprawie kamer!

      – Najpierw kamery w domu, a potem podsłuch pod stołem! Człowiek pierdnąć w knajpie nie może, żeby go nie nagrali!

      Najwyraźniej pani Bożena miała bardzo rozczarowanego życiem męża, więc porucznik milczał jak zaklęty. Nie wkładaj palca między drzwi – ostrzegał go cichy głosik.

      – Przepraszam pana, mąż się wszystkim przejmuje. – Pani Rój zaczęła tłumaczyć małżonka.

      – Ja się niczym nie przejmuję! Ja mam to wszystko w dupie! Ja żyję w wolnym kraju!

      – No, mówiłam panu, że jest chory! – Gospodyni za wszelką cenę chciała usprawiedliwić męża. – Jemu się wszystko miesza. Za dużo telewizji.

      Porucznik poczuł, że komu jak komu, ale jemu na pewno wszystko się miesza.

      Pani domu nie zwracała na niego uwagi, tylko odkrzyknęła w stronę drzwi:

      – Mówiłam ci, żebyś nie oglądał w kółko telewizji!

      I natychmiastowa odpowiedź:

      – Nie oglądam! Tylko chcę wiedzieć, co się dzieje na świecie!

      Kobieta w geście sampanwidzi rozłożyła ręce.

      – Ale, proszę pana, po co? – zwróciła się do porucznika. – Taki mój los.

      – Ciebie nic nie obchodzi i nawet nie będziesz wiedziała, kiedy Morświński przestanie być premierem! – Głos zza ściany nabierał siły.

      – Morświński jest teraz premierem? Czy on żartuje? – Kobieta nachyliła się do Natana, sprawdzając, czy to prawda, i miał wrażenie, że ona pyta serio. Więc odpowiedział:

      – Nie żartuje.

      – O Jezus Maria… – westchnęła szczerze.

      – Ona nie ma bladego pojęcia, co się dzieje. Nic ją nie obchodzi. Wojny na świecie! Sytuacja w Europie tragiczna. Antarktyda mięknie!

      – Sam miękniesz! – wyrwało się jej niechcący, bo znowu poczerwieniała jak dojrzały pomidor i spojrzała przepraszająco na porucznika.

      – Ty się w połowie już składasz z plastiku! Świat ginie, jeże wymierają, dziki zabijane. W tysiącach!

      – Mąż musi narzekać, on jest prawdziwym patriotą. – Teraz spojrzała na porucznika z wyraźną dumą.

      – Przepraszam, chodzi mi o kamery, czy coś pan wie? – Porucznik przebił się w końcu z zasadniczym pytaniem.

      – Ten gówniarz od Listewek wyłączał kamery! – odkrzyknęło z pokoju obok.

      – Mieliście jakiś problem z kamerami? – zapytał porucznik, bo chyba po raz pierwszy zwęszył jakiś trop.

      – Niby są kamery, ale nie działają – powiedziała СКАЧАТЬ