Название: Zranić marionetkę
Автор: Katarzyna Grochola
Издательство: PDW
Жанр: Современные детективы
isbn: 9788308067819
isbn:
– Taka jest prawda – żalił się dalej chłopak, gdy telefon w jego ręku znowu zapikał. Spojrzał na ekran i uśmiech zagościł na jego twarzy.
W tym dialogu między nimi dwoma, telefonem i chłopcem, porucznik Natan poczuł się absolutnie, ale to absolutnie zbędny. A tak się nie chciał czuć. Poza tym nie rozumiał, jak chłopak, który jednak przecież zobaczył trupa, a przynajmniej dowiedział się, gdy przyjechała policja, że to jednak trup, mógł zachowywać się tak, jakby się nic nie stało. Nie mieściło mu się to w głowie.
– Więc poszedłeś po bez…
– No, bo przecież w nocy by mnie nie puścili. A teraz to wszyscy w pracy. I schowałem do piwnicy, do rowerowni. To będę miał jak znalazł. Ale jak pan powie o tym ojcu, to dostanę wpierdol.
– Nie wyrażaj się.
– On tak mówi. Zachowuj się, bo dostaniesz wpierdol.
Porucznik Natan szukał na gwałt jakiejś mądrej odpowiedzi, która oszczędziłaby ojca tego młodego człowieka, ale nie znalazł.
– I tak mi wpierdol spuści, że po gliny dzwoniłem.
Porucznik Natan odbierał lekcję cierpliwości.
– Dzięki tobie – zdobył się na tę wypowiedź – dzięki tobie dowiemy się szybciej, co się stało. Nikt nie będzie wyciągał żadnych konsekwencji, należy ci się podziękowanie.
– Ale nie powiecie mamie, że złamałem gałąź? – upewniał się poczochraniec. – Zabije mnie.
– Musi wiedzieć, że to ty nas zawiadomiłeś, z nią też chcemy porozmawiać. Rozmawiamy z sąsiadami.
– Do niego to kobiety przychodziły, wie pan po co. – Chłopak miał bystre spojrzenie i wyostrzony zmysł obserwacji.
I za dobrze wszystko wiedział.
– Jesteś za Legią? – porucznik Natan pozornie zmienił temat.
– No! Legia to debeściaki. Tylko szczęścia nie mają! – ożywił się chłopaczek.
– Często go podglądałeś? – zapytał podchwytliwie.
– Nie – odpowiedział rozczochraniec, a potem, złapany na gorącym uczynku, zrobił się czerwony jak burak. – No co pan? Kogo?
– Kogo to już wiemy. – Porucznik nie dawał się wciągać w gierki chłopaka. – Pana Cedra-Cedrowskiego. Teraz tylko chcemy się dowiedzieć, czy często.
Ale chłopak nie załapał.
– Nie podglądałem go! To pierwszy raz, bo na Dzień Matki chciałem mamie zrobić przyjemność i zerwać… – powtarzał swoją śpiewkę, a porucznik Natan pilnował się, żeby nie trzepnąć go przez łeb.
– Legia rządzi – powtórzył i dzieciak umilkł. Teraz załapał.
– Umowa może być taka… – Natan nachylił się w jego stronę, wyjął mu z dłoni telefon i położył obok siebie na schodach. – Umowa będzie taka, że…
– Już jadą z kostnicy, panie poruczniku. – Beka pojawił się na podeście schodów.
Porucznikowi nagle zaświtała cenna myśl:
– Beka, sprawdźcie, czy jest tam gdzieś telefon Cedra-Cedrowskiego, pewno ma dotykowy, jak go wezmą, to do nikogo nie będziemy mieli numerów.
Beka trzasnął służbiście butem i oddalił się karnie, a Natan spojrzał nastolatkowi w oczy.
– Umowa może być taka, ja cię nie wydam z tym podglądaniem, a ty mi opowiesz, co wiesz. Często go podglądałeś?
– A odda mi pan telefon? – Chłopak przez moment wydał mu się miły.
– Oddam ci zaraz, jak tylko pogadamy. Ale jak go trzymasz w ręku, to mam wrażenie, że nie do mnie mówisz.
– Ja go schowam do kieszeni. – Ton chłopca był proszący.
– Leży tutaj, koło mnie, nie zaglądam do cudzych telefonów, nie zajrzę do twojego, mów.
– A telefon tego trupa będzie pan sprawdzał – bystro zareagował nastolatek.
– Do twojego nie zajrzę bez twojej zgody. – Natan rzucił mu tylko wymowne spojrzenie.
Wystarczyło. Jeszcze było widać, że małolat ze sobą walczy – uwierzyć czy nie? W końcu dał za wygraną.
– Tu się nie ma gdzie bawić. Nawet psów nie wolno wyprowadzać. I nie ma podwórka. To czasami się urywałem na drzewo.
– Legia rządzi – podpowiedział po raz trzeci porucznik, ze zrozumieniem.
– No. I stamtąd się okazało, że wszystko widać, wieczorem szczególnie. On okien nie zasłaniał. To jak rodzice wychodzili, to czasami szłem na drzewo, tak sobie popatrzeć. To jak jakaś kobieta do niego przychodziła, to ja też. Ale tylko trzy razy! – zaznaczył z rozpaczą. – Mogłem do was nie dzwonić! – dodał nagle z pretensją.
– Zachowałeś się jak dorosły. – Porucznik Natan chciał gnojka jakoś wesprzeć. Poza tym nagle zrobiło mu się go żal, jakie mógł mieć rozrywki? Ojca, który wpierdol spuści? Telewizję? Telefon? Właściwie to zdrowo się zachowywał, szukając kontaktu z przyrodą.
– To nie jest przecież przesłuchanie, możesz nie odpowiadać na pytania, to jest rozmowa między dwoma mężczyznami. – Może znajdzie jakiś punkt zaczepienia i uda mu się w tak nieformalny sposób dowiedzieć czegoś więcej. – Jakie były te panie?
– To nie były panie, to były normalne kurwy. – Chłopak się ożywił, a Natan przeklął siebie w duchu. Było za późno.
– Po czym poznałeś?
– Jedna to normalnie za laleczkę przyszła przebrana. W fartuszek taki szkolny, włosy w kitki, to znaczy przyszła normalnie, a potem się przebrała. Wie pan – nachylił się teraz w jego stronę konfidencjonalnie – po mojemu to był pedofil normalny. Ja się na tym znam.
Porucznik Natan tym razem westchnął za głośno. Filmy i wiadomości robiły swoje. Teraz wszyscy wszystko podciągali pod pedofilię.
Nagle otrząsnął się jak ze złego snu. Na miłość boską! Jak on może rozmawiać o takich rzeczach z dzieckiem? Przecież ten gówniarz nie ma jeszcze trzynastu lat!
– Kiedy przyjdą rodzice?
– A cholera ich wie – odpowiedział małolat, a telefon zapiszczał znowu. – Mogę? – Wyciągnął rękę.
Natan niechętnie podał mu aparat.
– Mam sześćset! СКАЧАТЬ