Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wspomnienie o przeszłości Ziemi - Cixin Liu страница 22

Название: Wspomnienie o przeszłości Ziemi

Автор: Cixin Liu

Издательство: PDW

Жанр: Научная фантастика

Серия: s-f

isbn: 9788380628427

isbn:

СКАЧАТЬ być bohaterka twojej powieści. Możesz zapomnieć o rzeczywistości i stworzyć anioła na podstawie swoich wyobrażeń o kobiecie doskonałej.

      Do dzisiejszego dnia nie miał pojęcia, co ją skłoniło do takiej niezwykłej prośby. Może nie znała samej siebie. Kiedy teraz o tym myślał, wydawało mu się, że było to przebiegłe i dwuznaczne.

      Zaczął zatem konstruować postać. Najpierw wyobraził sobie jej twarz, potem zaprojektował jej ubranie, następnie pomyślał o jej otoczeniu i ludziach wokół niej, a na koniec umieścił ją w tym otoczeniu, dał zdolność poruszania się i mówienia, pozwolił jej żyć. Jednak wkrótce stało się to monotonne, więc powiedział Bai Rong o trudnościach, które napotkał:

      – Ona jest jak marionetka. Każde jej słowo i zachowanie wynika z tej konstrukcji, ale brakuje w tym iskry życia.

      – Obrałeś niewłaściwe podejście – odparła Bai Rong. – Zamiast tworzyć postać literacką, piszesz esej. To, co robi taka postać w ciągu dziesięciu minut, może być odzwierciedleniem dziesięcioletnich doświadczeń. Nie możesz się ograniczać do fabuły powieści, musisz wyobrazić sobie całe jej życie, a to, co w końcu ujmiesz słowami, będzie tylko wierzchołkiem góry lodowej.

      Poszedł za jej radą. Odrzucił wszystko, co chciał napisać, i zamiast tego wyobraził sobie ze wszystkimi szczegółami całe życie stworzonej przez siebie postaci. Wyobraził ją sobie u piersi matki, jak z zapałem ssie sutek i mruczy z zadowolenia, jak chce dogonić czerwony balonik turlający się po ulicy, ale robi tylko krok i pada na ziemię, jak płacze, patrząc na oddalający się balonik i nie zdając sobie sprawy, że oto zaczęła chodzić, jak idzie w deszczu i pod wpływem impulsu zwija parasol, by poczuć na twarzy jego krople, jak spędza pierwszy dzień w szkole – jak siedzi w klasie, obcym pomieszczeniu, nie widząc przez okno ani przez drzwi rodziców, i już prawie zaczyna płakać, gdy nagle zauważa w sąsiedniej ławce koleżankę z przedszkola i zaczyna krzyczeć z radości, jak spędza pierwszą noc w internacie liceum – jak leży w łóżku i patrzy na cienie rzucane na sufit przez drzewa oświetlone latarnią uliczną… Wyobraził sobie jej wszystkie ulubione dania, kolor i styl każdego elementu jej garderoby w komodzie, tapetę w jej telefonie komórkowym, odwiedzane przez nią strony internetowe, filmy, które lubi, ale nie makijaż, bo ona nie potrzebuje żadnego makijażu… Niczym stwórca istniejący poza czasem splótł różne stadia jej życia i stopniowo odkrył bezgraniczną przyjemność tworzenia.

      Pewnego dnia w bibliotece wyobraził sobie, jak ona stoi przed rzędami półek i czyta. Ubrał ją w swój ulubiony strój, by jej drobna postać zarysowała się wyraźniej w jego umyśle. Nagle oderwała wzrok od książki, spojrzała na niego i uśmiechnęła się.

      Był zaskoczony. Czy kazał jej się uśmiechnąć? Ten uśmiech pozostawił w jego pamięci ślad jak plama na lodzie, ślad, którego nie da się zetrzeć.

      Prawdziwy punkt zwrotny nastąpił następnego wieczoru. Padał coraz gęstszy śnieg, wzmagał się wiatr, spadała temperatura. Patrzył z ciepłego wnętrza pokoju w hotelu asystenta na zadymkę, na tłukące o szybę niczym drobiny piasku płatki śniegu, i słuchał wycia wiatru, które zagłuszało odgłosy miasta. Wszystko na zewnątrz pokrył gruby dywan śniegu. Miasto zdawało się nie istnieć i na bezkresnej śnieżnej równinie pozostał tylko ten hotel. Wrócił do łóżka, ale zanim zapadł w sen, przyszła mu nagle do głowy myśl: „Gdyby w tę okropną pogodę ona była na dworze, strasznie by zmarzła”. Potem przypomniał sobie: „To nie ma żadnego znaczenia. Ona nie znajdzie się na dworze, jeśli sam jej tam nie umieścisz”. Ale tym razem wyobraźnia go zawiodła i dziewczyna pozostała wśród śnieżycy jak źdźbło trawy, które w każdej chwili mógł zdmuchnąć powiew wiatru. Wciąż miała na sobie biały płaszcz i czerwony szal. Tylko to mógł dostrzec, i to niewyraźnie, przez wirujące płatki śniegu. Była jak mały płomyk walczący z zamiecią.

      Nie mógł zasnąć. Usiadł na łóżku, potem narzucił na siebie jakieś ubranie i zajął miejsce na kanapie. Zastanawiał się, czy powinien zapalić, ale przypomniawszy sobie, że nie znosiła zapachu papierosów, zaparzył sobie filiżankę kawy i powoli ją popijał. Musiał na nią zaczekać. Ciążyła mu na sercu świadomość, że jest zawieja i zimna noc. Po raz pierwszy czuł z czyjegoś powodu taki ucisk w sercu i tęsknotę.

      Nadeszła cicho, gdy jego umysł zaczął się ożywiać. Jej drobną postać spowijał chłód z dworu, ale czuć w nim było powiew wiosny. Płatki śniegu w jej włosach szybko stopniały i przemieniły się w błyszczące kropelki. Zdjęła szal, przyłożyła dłonie do ust i zaczęła na nie chuchać. Ujął je, by je rozgrzać, a wtedy spojrzała na niego podekscytowana i zadała pytanie, które on miał już zadać jej: „Dobrze się czujesz?”.

      Mógł tylko skinąć w milczeniu głową. Potem, gdy pomógł jej zdjąć płaszcz, powiedział:

      – Chodź, rozgrzej się.

      Potarł jej delikatne ramiona i poprowadził ją przed kominek.

      – Jak tu ciepło. Cudownie…

      Usiadła na dywanie przed kominkiem i z uśmiechem patrzyła na ogień.

      „Cholera, co się ze mną dzieje?” – pomyślał pośrodku pustego pokoju. Czy nie wystarczyłoby napisać pięćdziesiąt tysięcy znaków, wydrukować je na wysokiej klasy papierze, zrobić wspaniałą okładkę i obwolutę w Photoshopie, ładnie zapakować i dać w prezencie Bai Rong? Dlaczego wpadł tak głęboko w tę pułapkę? Był zaskoczony, gdy zobaczył w jej oczach łzy. A potem uświadomił sobie coś innego: „Kominek? Skąd, do diabła, wytrzasnąłem kominek? Dlaczego miałbym myśleć o kominku?”. Ale zaraz zrozumiał – tym, czego chciał, nie był kominek, lecz blask ognia, bo w takim blasku kobieta jest najpiękniejsza. Przypomniał sobie teraz, jak wtedy wyglądała na tle ognia w kominku…

      „Nie! Nie myśl o niej. To będzie katastrofa! Śpij!”

      Wbrew swoim obawom nie śnił o niej przez całą noc. Dobrze spał, wyobrażając sobie, że jego pojedyncze łóżko jest małą łódką unoszącą się na różowym morzu. Gdy się obudził następnego ranka, czuł się jak nowo narodzony, jakby był świeczką, która przez lata pokrywała się kurzem, nim podczas śnieżnej zawiei ubiegłej nocy ktoś ją zapalił. Poszedł podekscytowany do budynku wykładowego, odnosząc wrażenie, że mimo zamglenia po opadach śniegu sięga wzrokiem na odległość tysiąca kilometrów. Na topolach rosnących po bokach drogi nie było ani odrobiny śniegu, ich nagie gałęzie wznosiły się ku zimnemu niebu, ale w jego oczach były żywsze niż wiosną.

      Wszedł na katedrę i jak miał nadzieję, zobaczył ją. Siedziała z tyłu amfiteatralnej sali, sama w pustym rzędzie, z dala od pozostałych studentów. Śnieżnobiały płaszcz i czerwony szal położyła na siedzeniu obok i została w beżowym golfie. Nie miała spuszczonej głowy i nie przewracała stron w podręczniku jak reszta studentów. Patrzyła na niego i posłała mu kolejny, jasny jak wschód słońca uśmiech.

      Zdenerwował się. Przyspieszył mu puls i musiał wyjść na balkon, by ochłonąć na zimnym powietrzu. Wcześniej tylko dwa razy zdarzyło mu się być w podobnym stanie, podczas obrony swoich dwóch doktoratów. Na wykładzie starał się jak najlepiej zaprezentować i jego żarliwa mowa oraz długie cytaty wzbudziły, co się rzadko zdarzało, aplauz słuchaczy. Nie przyłączyła się do niego, tylko uśmiechnęła się i skinęła głową.

      Po СКАЧАТЬ