Stara Flota Tom 6 Wolność. Nick Webb
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Stara Flota Tom 6 Wolność - Nick Webb страница 16

Название: Stara Flota Tom 6 Wolność

Автор: Nick Webb

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: Stara Flota

isbn: 978-83-65661-97-5

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Poszycie kadłuba OZF „Wyzwanie”

      Proctor odruchowo uniosła torbę z generatorami i zaczęła przesuwać się w tył najszybciej, jak tylko pozwalały jej magnetyczne buty. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejkolwiek osłony, ale oczywiście zobaczyła tylko gwiazdy – „Wyzwanie” miało włączony pełny kamuflaż.

      Czy napastnicy już strzelili? Nie mogłaby tego usłyszeć, w próżni nie rozchodził się dźwięk. Starała się jak najszybciej dotrzeć za róg, zanim piraci ją dogonią.

      – Odwołaj ich albo twoja krypa oberwie – krzyknęła do komunikatora. W odpowiedzi usłyszała tylko śmiech. – Niech będzie. Jak sobie chcesz. Powinieneś wiedzieć, że „Wyzwanie” dysponuje ośmioma działami magnetycznymi, kilkoma megawatowymi laserami i jednym gigawatowym. – Obejrzała się przez ramię. Dwaj napastnicy byli już bardzo blisko.

      W komunikatorze pirat prychnął z rozbawieniem.

      – Mój oficer taktyczny zapewnił, że pani uzbrojenie nie jest włączone. Przypuszczam, że zostało uszkodzone. To blef, pani admirał.

      Proctor starała się, aby jej głos brzmiał spokojnie. Minęła kolejną krawędź okrętu i znalazła się prawie w miejscu, gdzie zaczęła. Skręciła jednak nieco w lewo, na górną część kadłuba. Musiała tam wymienić jeszcze trzy generatory.

      – Świetnie. W takim razie demonstracja. Niewielka, przecież nie chcę pana zabić. Na razie.

      Porucznik Case i Davenport okazali się wyjątkowo domyślni. Ledwie skończyła mówić, poczuła pod stopami pulsowanie. Raz i drugi.

      Podłączyła się do danych taktycznych „Wyzwania” i wyświetliła wewnątrz hełmu obraz pirackiego okrętu. Doskonale.

      Działo magnetyczne, które funkcjonowało tylko na jednej dziesiątej mocy, nie mogło przebić pociskami poszycia wrogiej jednostki, ale bez problemu mogło zniszczyć jedną z wieżyczek laserów. A przynajmniej uszkodzić ją wystarczająco mocno, aby wzbudzić niepokój piratów.

      – Chwila! Stop! Dobrze, odwołam ludzi. – Pirat zaczął się z kimś kłócić. Chyba niektórzy oficerowie nie popierali jego decyzji.

      Proctor uznała, że kolejny pokaz siły nie zaszkodzi.

      – Nie tak szybko. Może to skłoni pana do rozwagi. Ma pan strasznie fajny nadajnik metaprzestrzenny. Byłaby wielka szkoda, gdyby się zepsuł.

      Chwilę później na wyświetlaczu hełmu mogła obejrzeć, jak zestawy anten transmitera metaprzestrzennego wyparowały po ostrzale pociskami niskiej mocy.

      – Doprawdy. Możemy to zakończyć tu i teraz. Wystarczy, że wycofa pan okręt na bezpieczną odleg­łość i…

      Nie dokończyła, bo dziesięć metrów od niej rozbłysła eksplozja. W próżni nie było ciśnienia ani fali uderzeniowej, ale poszyciem wstrząsnęło drżenie na tyle mocne, że oderwało Proctor od kadłuba.

      – Szlag! – zaklęła, szarpiąc się i próbując wymierzyć nogami w kadłub, aby buty magnetyczne znowu przyczepiły się do poszycia.

      – Ma’am, tu porucznik Davenport. Dostaliśmy pociskiem z działa magnetycznego. Pełna moc. Przebił się czysto przez trzy poziomy okrętu. Omal nie zabił komandora Carsona i Liu w sekcji medycznej.

      Buty wreszcie zetknęły się z kadłubem, najpierw lewy, potem prawy. Moc pola magnetycznego na chwilę wzrosła, aby mogło przyciągnąć Proctor do poszycia.

      – Przejrzeli nasz blef, poruczniku. Zostały mi tylko trzy generatory, ale goni mnie dwóch drani z wielkimi spluwami…

      Dotarła do kolejnego załamania, ale piraci już tam czekali, zaledwie o kilka metrów dalej, i mierzyli z karabinów prosto w jej pierś. Proctor puściła torbę i uniosła powoli ręce. Na szczęście torba nigdzie nie odleciała. Na nieszczęście jednak jeden z piratów wymierzył broń i podziurawił ją nabojami. Torba pokoziołkowała w czarną pustkę. Wraz z nią odleciały jakiekolwiek nadzieje na ucieczkę.

      Drugi napastnik wskazał bronią na buty admirał, a potem na piracki okręt, który zbliżył się niemal na wyciągnięcie ręki. Znaczenie gestów było oczywiste, Proctor miała się odłączyć od kadłuba i skoczyć do statku. Zapewne ktoś już czekał, aby ją złapać i wciąg­nąć do śluzy. A potem pozostanie tylko odebrać pięćdziesiąt milionów nagrody.

      Proctor powoli skinęła głową. Starała się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, żeby nie dostać kulki. Przykucnęła i zaczęła grzebać przy sterownikach butów magnetycznych. Poruszała się najwolniej jak mogła. Odłączyła jeden but, potem drugi, a wreszcie spojrzała na pirata, który wydał jej wcześ­niej polecenie. Napastnik palcem pokazał okręt. Za szybą hełmu dostrzegła jego wykrzywioną twarz, zapewne krzyczał, żeby skakała.

      I wtedy, ku niewymownej uldze i lekkiej odrazie Proctor, z jego hełmu bryznęła czerwono-szara smuga. Buty pirata wciąż trzymały się poszycia, więc jego ciało pochyliło się pod wpływem uderzenia pociskiem, który przebił mu czaszkę, potem odbiło się od kadłuba i zatrzymało uniesione pod dziwacznym kątem około czterdziestu pięciu stopni. Za ciałem stał marine – pod przezroczystą przyłbicą hełmu Proctor zobaczyła uśmiechniętego od ucha do ucha Case’a, który zdążył już wymierzyć w drugiego pirata. Napastnik na widok śmierci towarzysza zwolnił pole magnetyczne swoich butów, odbił się i wymierzył karabin, ale Case już wystrzelił. Pirat obrócił się bezwładnie i zaczął powoli wirować, a wokół niego zamarzała spirala rozbryźniętej krwi.

      Proctor nie miała czasu, żeby odetchnąć z ulgą, bo w słuchawkach usłyszała przekleństwo Davenporta.

      – Ma’am, piraci znowu ładują działo magnetyczne!

      Porucznik Case skoczył do niej i chwycił za ramię.

      – Proszę ze mną.

      Z zaskakującą siłą pociągnął ją po poszyciu „Wyzwania”. Według wyświetlacza jej hełmu zna­leźli się pod osłoną krzywizny kadłuba i piraci już nie mogli ich zobaczyć.

      – Nie ukryjesz się, Proctor – rozległ się w słuchawkach głos herszta piratów. – Od tej chwili wystarczy mi dwadzieścia milionów nagrody za twoje ciało.

      Proctor pozwoliła sobie odetchnąć. Wiedziała, że zniknęła z pola widzenia piratów, bo sama też nie widziała już ich okrętu, przesłoniętego zamaskowanym poszyciem „Wyzwania”, pokazującym tylko rozgwieżdżoną przestrzeń.

      Jednak po drugiej stronie kadłuba wcale nie była bezpieczna.

      W rozbłysku pola kwantowego pojawiła się bowiem kolejna jednostka.

      Kolejny okręt piratów. Tym razem o wiele większy niż ten pierwszy. Sądząc po sylwetce, była to kanonierka floty, zapewne skradziona i przebudowana.

      Porucznik Case zatrzymał się gwałtownie, a Proctor w słuchawkach usłyszała jego głos.

      – O kurwa…

      ROZDZIAŁ 13

СКАЧАТЬ