Название: Stara Flota Tom 6 Wolność
Автор: Nick Webb
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
Серия: Stara Flota
isbn: 978-83-65661-97-5
isbn:
– A silniki boczne przestały działać, bo jest problem z przewodami paliwa, jak wynika z odczytów…?
– Tak, ale…
– Dobra, spowolnię nas trochę, żeby zyskać więcej czasu. Najwyżej kilka sekund. Ale kiedy powiem „już”, włączysz pełny ciąg i polecisz nad ten generator. W ten sposób zyskamy prawie pół minuty, zanim uderzymy w ścianę za nim.
– Dobrze. A wtedy?
– Wtedy cię zaskoczę. – Zivik usłyszał, jak ojciec jęknął i uderzył w coś. – Dobra. Do zobaczenia po drugiej stronie.
– Ale…
Poczuł ucisk w piersi, gdy zobaczył, jak właz promu otwiera się i ojciec wychodzi. Przyciskał jedną rękę do piersi, a w drugiej trzymał zwykły nóż.
– Kurwa, tato, chyba sobie żartujesz…
Volz skoczył.
Rzeczywiście był z niego Chojrak.
Wyglądało to tak, jakby miał przelecieć przez całą szerokość jedwabnego szlaku, ale w ostatniej chwili wyciągnął rękę i złapał sieć, która oplątywała skrzydło sterburtowe myśliwca. Impet przy hamowaniu omal nie wyrzucił Volza znowu w przestrzeń, ale mężczyzna zdołał się utrzymać.
Generator znajdował się coraz bliżej. Do kolizji zostały sekundy.
Chojrak wyplątał się z sieci. Zivik z wytrzeszczonymi oczami obserwował przez okno na sterburcie, jak kolejne liny puszczają.
I wreszcie wszystkie się zwolniły.
– Już! – ryknął ojciec przez komunikator.
Zivik włączył pełny ciąg w dolnym silniku i myśliwiec pomknął wyżej. Chojrak zawisł na skrzydle, trzymając się obiema rękami, a przez głośniki poniosła się litania jego przekleństw. Generator znajdował się już o kilka metrów…
Zivik przeciążył napęd. Nie wiedział, czy ojciec się utrzyma, ale trzeba było zwiększyć ciąg, żeby uniknąć zderzenia.
Popatrzył znowu przez iluminator na sterburcie. Ojciec wplątał rękę w resztki lin sieci. Zapewne stracił czucie w palcach, ale przeżył.
Zbliżali się do generatora. Zostało już tylko parę metrów.
– Dobra! Wyłącz napęd! Już!
Zivik zwolnił dźwignię akceleratora i myśliwiec poszybował z przerażająco dużą prędkością w kierunku ściany za generatorem.
– A właściwie co miałeś w tym promie?
– Ładunek antymaterii. Czekaj…
– Ładunek antymaterii? Prom rozbije się za kilka sekund!
Ojciec wspiął się po skrzydle bliżej kokpitu.
– Nie sikaj w gacie. Kiedy powiem, zabierz nas stąd w cholerę. Widzę już uszkodzone przewody paliwowe…
Zivik zerknął ze zgrozą na wieżę generatora, który zaraz miał wybuchnąć, a potem na ojca. Chojrak właśnie piłował odsłonięty przewód paliwa, stopiony i wbity w uszkodzoną powłokę tytanową na poszyciu skrzydła. Gdy uwolnił jeden koniec przewodu, zabrał się za wypiłowanie drugiej końcówki po przeciwnej stronie wyrwy po trafieniu. Uwolniony przewód uniósł się nad skrzydłem, Chojrak złapał go, wsunął nóż pod pachę, a zza pasa wyjął niewielką rolkę…
– O Boże, nie mów, że chcesz naprawić przewód paliwowy jebaną taśmą klejącą!
– Nie miałem czasu szukać czegoś lepszego – burknął ojciec. – I, o ile się orientuję, wciąż żyjesz, więc zamknij jadaczkę.
Przytrzymując się skrzydła nogami, Volz złączył oba końce przerwanego przewodu przy poszyciu i jakimś cudem oderwał spory kawałek taśmy. Owinął nim przewód kilka razy, zanim wyrzucił rolkę, a potem oburącz ścisnął prowizoryczną izolację.
– Leć!
Zivik włączył ciąg, początkowo mały, aby nie rozedrzeć sklejonego przewodu paliwa, a potem zwiększył prędkość, gdy okazało się, że taśma wytrzymała.
Ojciec wciąż trzymał się na skrzydle tylko nogami, rękoma zaś ściskał przewód. Czekała go piekielna huśtawka na tych resztkach sieci.
Myśliwiec zawrócił i pomknął jedwabnym szlakiem jak najdalej od generatora mocy.
Prom wreszcie uderzył w wieżę. Uwolniona antymateria eksplodowała, a anihilacja wywołała kolejne wybuchy. Kule plazmy i zygzaki wyładowań energii rozprzestrzeniły się po całym generatorze. Rozpętało się piekło destrukcji.
– Proszę, szybciej – zabrzmiał w głośniku napięty głos ojca, gdy fala ognia zaczęła gnać za myśliwcem.
„Proszę?” – powtórzył Zivik w duchu. Słowa Volza wstrząsnęły nim do głębi. Volz nigdy nie prosił. „Kurwa, tym razem naprawdę mamy przesrane. Znowu”.
ROZDZIAŁ 17
W pobliżu Brytanii
Mostek OZF „Wyzwanie”
– Zostało pięć skoków kwantowych – zameldował porucznik Case. – Jeszcze kilka minut, ma’am.
Proctor skinęła głową i włączyła komunikator.
– Komandorze Carson, co z pacjentką?
– Przeżyje, ale ledwie-ledwie. Przez tydzień lub dwa będzie się czuła naprawdę paskudnie. I pewnie już nigdy nie zje nic ostrego…
– Czasami za wolność trzeba zapłacić wysoką cenę, komandorze. – Liu pewnie będzie musiała przez długi czas brać pigułki na chorobę popromienną. Przyjęła taką dawkę radiacji, że nawet preparaty, którymi naszpikował ją wywiad floty, nie mogły całkowicie zapobiec skutkom ubocznym. Proctor zerknęła na odliczanie w dole ekranu, pozostały jeszcze trzy minuty. – Może mówić?
– Tak jest, ma’am.
Proctor nerwowo poprawiła się w fotelu.
– Fiona? Jak się czujesz?
Głos Liu był zachrypnięty.
– Cudownie.
– Dziękuję, że nas uratowałaś. Nie zmazuje to tego, co zrobiłaś, ale… dziękuję.
– Pani admirał, nieważne, co teraz się ze mną stanie. Zemściłam się. I to było wspaniałe СКАЧАТЬ