Stara Flota Tom 6 Wolność. Nick Webb
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Stara Flota Tom 6 Wolność - Nick Webb страница 14

Название: Stara Flota Tom 6 Wolność

Автор: Nick Webb

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: Stara Flota

isbn: 978-83-65661-97-5

isbn:

СКАЧАТЬ Ma’am? Nie powinna pani wychodzić – odezwał się Case.

      Proctor nawet się nie obejrzała.

      – Kwestionujesz rozkazy dowódcy, poruczniku? Tego was uczą w marines?

      Twarz Case’a od razu zmieniła się z bladej na buraczkową.

      – Nie, ma’am.

      – Trzymajcie się rozkazów – powtórzyła Proctor na odchodnym. Jej plan był ryzykowny… co najmniej. Ale miał też bardzo ważną zaletę – był to jedyny plan, jaki udało się jej wymyślić w obecnej sytuacji.

      Zatrzymała się na pokładzie czwartym, w głównej ładowni z częściami zapasowymi. Na szczęście ludzie admirała Tigre bardzo dobrze rozplanowali pomieszczenie, więc nie miała trudności ze znalezieniem zapasowych generatorów pola kwantowego. Stały w pudle pod tylną ścianą. Proctor zajrzała do skrzyni z obawą. Jakie było prawdopodobieństwo, że wysiądzie wszystkie dziesięć generatorów? Zwykle na okrętach wymieniano jeden lub dwa na rok.

      W skrzyni znajdowało się co najmniej dwadzieścia zapasowych urządzeń.

      – Miguelito, ocaliłeś mi życie. Spoczywaj w pokoju. – Proctor spakowała dziesięć do torby, która wisiała na ścianie, z szafki wyjęła uniwersalny zestaw narzędzi, a potem pokuśtykała jak najszybciej do drzwi, uginając się pod ciężarem swojego ładunku. Z korytarza dotarła do śluzy.

      To zadanie mógł wykonać każdy marine, ponieważ nie wymagało szczególnych umiejętności, jednak Proctor straciłaby co najmniej godzinę, żeby wyjaśnić, jak dokładnie należy przeprowadzić wymianę generatorów. Były na to zarówno dobre, jak i złe sposoby, a każdy wymagał pewnej wprawy. Kadeci pierwszego roku pewnie by mieli to opanowane, ale marines? Marines szkolono, aby umieli szybko i skutecznie zabijać, a nie wymieniać części na międzygwiezdnym okręcie.

      Proctor założyła skafander kosmiczny najszybciej, jak mogła z nadwyrężoną kostką, a kiedy skończyła, stanęła przy panelu śluzy i wyciągnęła rękę.

      – Mostek, wszystko gotowe?

      – Gotowe na tyle, na ile to możliwe, gdy nie wiadomo, co zamierza pani zrobić, ma’am.

      – Po prostu zostańcie na nasłuchu, a zaraz się dowiecie. Musimy założyć, że to pasmo nie jest bezpieczne, tacy dranie jak ci tutaj mają często dostęp do metod deszyfrowania, których nie powinni znać. Jak sytuacja z piratami? Jakieś zmiany?

      – Żadnych. Skanują obszar, z którego skoczył Tytan. A to znaczy, że wiedzą, gdzie się znajdował i gdzie my powinniśmy być, gdyby nie kamuflaż.

      Proctor skinęła głową.

      – Pewnie wychwycili nasze ślady, zanim się zamaskowaliśmy. Wiedzą, że tu jesteśmy.

      Włączyła mechanizm otwierający i powietrze zostało wyssane z pomieszczenia, zanim gródź się rozsunęła. Gdy admirał opuściła wnętrze okrętu, sztuczna grawitacja zniknęła, a w podeszwach butów skafandra włączyły się magnesy. Stopy przylgnęły do pancerza i Proctor zrobiła ostrożnie pierwszy krok, a potem kolejny. Starała się przypomnieć sobie ćwiczenia z butami magnetycznymi w nieważkości. Od tamtych czasów minęło prawie czterdzieści lat…

      – Bez zmian, ma’am – usłyszała Case’a w słuchawkach hełmu. – Nie wykryli otwarcia ani zamknięcia śluzy i chyba pani też nie widzą.

      – Bo z ich perspektywy znajduję się za okrętem. Zobaczą mnie, gdy tylko zacznę wymieniać generatory po drugiej stronie. Obserwuj ich i pozostań na nasłuchu.

      Przesuwała się wzdłuż kadłuba, zadowolona, że nieważkość uwolniła ją od ciężaru części zamiennych. Całe poszycie wyglądało jak czarna pustka z punkcikami gwiazd. W takich warunkach trudno znaleźć uszkodzone generatory. Na szczęście miała je zaznaczone na wyświetlaczu w hełmie, więc bez trudu wymieniła cztery urządzenia.

      I wtedy zaczęły się kłopoty.

      – Ma’am, transmisja przychodząca od piratów.

      – Podłącz mnie. – Proctor przyśpieszyła kroku, gdy dostrzegła obcy okręt, unoszący się w pobliżu „Wyzwania”. Był uzbrojony po zęby. Miał nawet wieżyczkę dział magnetycznych. W normalnych warunkach Proctor załatwiłaby go jednak w okamgnieniu, ale teraz? Piracka jednostka stanowiła śmiertelne zagrożenie.

      – Admirał Shelby Proctor – rozległ się głos z silnym akcentem, którego nie potrafiła rozpoznać. Francuski? Naleciałości gwary bolivarskiej? – Wygląda pani na bezbronną. Wyszła pani na kosmiczny spacer?

      – Och, wie pan – odpowiedziała obojętnym tonem, a wyświetlacz w hełmie oznakował kolejny generator do wymiany, zaledwie dziesięć metrów dalej. – Każda kobieta musi od czasu do czasu się wyrwać. Rozpuścić włosy. Wyjść na spacer. Pooglądać krajobraz.

      – Tutaj nie ma nic do oglądania, admirał Proctor. – Do pirata najwyraźniej nie dotarł sarkazm. – Ale to interesujące. Nie potrafimy nic wykryć w pobliżu. Jakby poruszała się pani w kosmicznej próżni, a powierzchnia, na której stawia pani stopy, znajdowała się tylko w pani wyobraźni… albo była doskonale zamaskowana.

      Aha. Czyli wiedzieli o technologii kamuflażu, która podobno była ściśle tajna. Chociaż, szczerze mówiąc, każdy, kto widział, co się stało dwa tygodnie temu w pobliżu Ziemi, mógł się domyślić. Flota zapewne podjęła jakieś działania, aby powstrzymać kryzys i przekonać media, by nie próbowały za bardzo spekulować, ale bez wątpienia wykonano mnóstwo nieautoryzowanych nagrań i wymyślono równie dużo nowych teorii spiskowych. Niektóre zapewne były prawdziwe, wziąwszy pod uwagę ostatnie wydarzenia.

      – Zdaje się, że nic się przed panem nie ukryje.

      – Nic, admirał Proctor. A jeśli zależy pani na życiu, nie będzie pani stawiać oporu, gdy zabierzemy ją na pokład naszego okrętu. Mamy coś, co chcielibyśmy… pokazać.

      Zapewne celę albo lufę pistoletu. Za głowę Proctor wyznaczono fortunę, nawet gdyby piraci pojmali ją martwą.

      – Nie, nie sądzę, abym chciała to zobaczyć. Nie wybieram się na pański okręt. – Pochyliła się i zwolniła ręcznie zaczepy na kolejnym generatorze pola kwantowego. – Ale mam dla pana propozycję.

      – Propozycję?

      Proctor wyrwała uszkodzony generator i wyrzuciła go w próżnię, a potem sięgnęła do torby po nowy. Ze wszystkich sił starała się nie oddychać zbyt głoś­no, aby nie zdradzić, jak ciężko pracuje. Lepiej, żeby piraci nie domyślili się, co robi, bo skończyłaby jako ich trofeum.

      – Odlećcie, to was nie zabiję.

      Po drugiej stronie linii rozległy się śmiechy kilku osób. Trochę czasu minęło, zanim się opanowali, a potem znowu odezwał się pirat z wyraźnym akcentem:

      – Och, pani admirał. Nie może nam pani grozić. Przygotować się do abordażu. Nie możemy zobaczyć pani okrętu, ale panią widzimy jak na dłoni.

      – Nie radziłabym. СКАЧАТЬ