Название: Zemsta i przebaczenie Tom 2 Otchłań nienawiści
Автор: Joanna Jax
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-7835-585-4
isbn:
Nie była w stanie powiedzieć nic więcej. Pożegnała się z Emilem, obiecując jedynie, że wkrótce go odwiedzi, po czym powróciła do swojej kwatery, pozbywając się po drodze sfilcowanej chustki i wyciągając spod swetra worek. Na szczęście zanim gospodyni zdążyła zwlec się z sofy i wyjść do przedpokoju, Alicja już znalazła się w swoim pokoju. Usiadła na łóżku i zakryła twarz rękoma. Jej najlepsza przyjaciółka, najcudowniejsza osoba, jaką znała, zdychała na Pawiaku. Delikatna, subtelna i piękna kobieta być może była bita i poniżana. Czy mogła jej pomóc? Nie zastanawiała się zbyt długo. Wiedziała, że jest na to jedyna szansa i podjęła decyzję.
Następnego dnia zjawiła się w magazynie na Woli w porze, gdy zwykle się spotykała ich grupa i z triumfem wręczyła Julianowi pakunki z pieniędzmi. Próbował do niej podejść, przytulić się, powiedzieć, jak bardzo się martwił i jak bardzo w nią wierzył, ale zatrzymała go gestem ręki.
– Jeśli chodzi o waszą propozycję dotyczącą Grossa, to zgadzam się. Przekaż to „Sokołowi”. Aha, brakuje dwudziestu dolarów, musiałam dać łapówkę. Reszta, mam nadzieję, się zgadza… Na spotkanie w piątek przyjdę normalnie.
– Alicja… – Julian próbował coś powiedzieć, ale Alicja odwróciła się i wyszła z magazynu, cicho zamykając za sobą drzwi.
9. Moskwa, 1941
Chłód powoli ustępował, ale wciąż daleko było do wiosennej aury. Za to coraz częściej pojawiał się nieprzyjemny wiatr, który był niekiedy bardziej dokuczliwy od siarczystego mrozu.
Tylko nieliczni głowy mieli zajęte czymś innym niż prozą codziennego życia. Mieli świadomość nadciągającej wojny. Już nie padało pytanie, czy Niemcy zaatakują Związek Radziecki, ale kiedy. Mimo że Stalin wyjątkowo sceptycznie podchodził do informacji od kolejnych agentów, nawet ludzie z jego najbliższego otoczenia nie mieli złudzeń. Zdawali sobie sprawę, że atak nie nastąpi zimową porą, bo byłby to akt samobójstwa. Rosjanie przywykli do chłodów i radzili sobie z nimi całkiem dobrze, ale im dalej na zachód, tym bardziej rosyjskie zimy były pojęciami czysto teoretycznymi. Już niejeden władca przekonał się, że natura potrafi być największym sprzymierzeńcem Rosjan, ale nim przychodziła taka refleksja, z żołnierzy pozostawały jedynie zamarznięte ciała. Z kolei wiosna i jesień zamieniała całe połacie kraju w błotniste bajoro, po którym poruszanie się było niemalże niemożliwe.
Niemcy nie byli idiotami i musieli mieć świadomość występowania zarówno siarczystych mrozów, jak i wiosennych roztopów. Zatem pozostawało lato. Niemniej jednak Hitler już szykował Wehrmacht na najważniejszą i największą swoją wojnę, grupując przy granicy coraz większe zastępy swoich wojsk. Kolejne raporty nie pozostawiały złudzeń, ale Stalin wciąż im nie ufał. Miał także problem innej natury. Czystki z końca lat trzydziestych pozbawiły Armię Czerwoną najlepszych dowódców, najzdolniejszych strategów i najinteligentniejszych analityków, a wyposażenie armii było w opłakanym stanie. Związek Radziecki był ogromnym krajem, ale nie dorównywał technologicznie Rzeszy. Oczywiście i Moskwa próbowała dozbrajać swoją armię, jednak przepaść była ogromna. Jedyną przewagą nad Niemcami była liczebność żołnierzy. I chyba to dawało Stalinowi poczucie bezpieczeństwa i pewność, że Hitler nie odważy się zaatakować tak potężnego i licznego narodu.
Igor Łyszkin nie mógł zrozumieć tak niefrasobliwego podejścia Stalina do poczynań Hitlera. Już będąc w Polsce, przekonał się, że dla Niemców każdy Słowianin to gorszy gatunek człowieka, a szacunek w nich budzili jedynie silniejsi.
– Jeśli wszystko jest jasne, a raporty z Brześcia jednoznaczne, to właściwie jaki jest sens, żeby kontynuować „Klasztor”? – zapytał Sacharow.
– Oj, Jurij, Jurij, chyba za dużo rykowki popijacie – roześmiał się Igor. – Jak wybuchnie wojna, to właśnie wtedy nasza akcja będzie miała największy sens. Na lepsze radiostacje nie mamy co liczyć. Jedyną naszą siłą są ludzie. Ale jak dojdzie do wojny i zamkną w Rzeszy radzieckie ambasady, to stracimy z nimi kontakt. I wtedy jedyne, co może mieć rację bytu, to podwójni agenci, a takich mamy niewielu.
– Wy macie jednak łeb nie od parady – powiedział z uznaniem Sacharow, po czym dodał z westchnieniem: – Więc jednak wojna…
– Jestem prawie pewien. Zresztą nie tylko ja. Chyba jeszcze tylko Stalin wierzy, że do tego nie dojdzie. – Igor przestał się uśmiechać.
– Jobanyje sobaki – zaklął Sacharow. – Jeszcze się nie nachapali.
– Słuchajcie, Jurij… muszę wam coś powiedzieć. Ale tak między nami. Jest jeszcze trochę czasu, zanim wiosna i lato do nas przyjdą, Abwehra też musi mieć czas, żeby łyknąć kuzyna Iriny… Muszę pojechać do Polski – cicho, ale stanowczo powiedział Igor.
– A po co się pchacie do Polski? Przecież jesteście tam spaleni – mruknął Sacharow.
– Muszę zobaczyć się z rodzicami. Wiecie… zawsze to ojciec i matka. Muszę ich ostrzec. Jak dojdzie do wojny, to mi rodziców zakatują…
Igor powiedział Jurijowi jedynie część prawdy. W istocie chciał ostrzec rodziców. Póki byli bogaci, powinni spieniężyć co się da i uciekać z Polski. Najlepiej do Ameryki. Był przekonany, że Fiodor ma dobrą rękę do biznesu i zapewne nie było takiego zakątka świata, gdzie by sobie nie poradził. Nie chciał jednak wspominać Jurijowi o Hance i Nadii. Obawiał się, że Sacharow wyśmieje jego sentymentalizm. Kobiety były jedynie miłym dodatkiem, a nie celem. Według niego tylko słabi mężczyźni podporządkowywali cokolwiek kobiecie.
– Jurij, będę potrzebował dokumentów. Polską kenkartę z ausweisem i radzieckie. Dacie radę mi to załatwić w ciągu tygodnia? – zagadnął Igor. – Ja muszę napisać kilka listów Irinie, na zapas, bo nie wiem, kiedy wrócę. I czy w ogóle wrócę.
– Wy, Łyszkin, porządny chłop jesteście, ale nosi was za bardzo. Nie chcę mędrkować, ale wpakujecie się kiedyś w kłopoty – westchnął Sacharow.
– To nie mędrkujcie… – burknął i dodał, nieco rozzłoszczony: – Pomożecie mi z tymi dokumentami czy mam sam to załatwić?
– Dobra… Wot gieroj – mruknął pod nosem Jurij i powrócił do swojego zajęcia.
To była długa i męcząca podróż. Igor musiał być bardzo czujny, bo nie chciał popełnić błędu ani u siebie, ani w Polsce. Jechał tam wbrew zakazom. Niby nikt oficjalnie nie wnikał, czym zajmują się oficerowie wywiadu w czasie wolnym, ale oczywiste było, że mogą sobie pozwolić jedynie na rzeczy akceptowane przez zwierzchników, zarówno wojskowych, jak i partyjnych. Wyjazd do kraju, gdzie agent był poszukiwany i zdołano poznać jego prawdziwą tożsamość, był niczym zdrada i gdyby wyszło to na jaw, naraziłoby Łyszkina na nieprzyjemności. Było to bardzo delikatne określenie tego, co mogłoby go spotkać. Rozumiał takie postępowanie władz, gdyby tak każdy robił, co chciał, natychmiast nastąpiłoby rozpasanie zwartego organizmu, jakim była ojczyzna porewolucyjna. On jednak uważał, że jest na tyle sprytny i inteligentny, aby od czasu do czasu pozwolić sobie na samowolkę. Tym bardziej że sytuacja tego wymagała. Nie potrafił СКАЧАТЬ