Название: Biografie ulic
Автор: Jacek Leociak
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: История
isbn: 978-83-62020-90-4
isbn:
Szpital miał oddziały: wewnętrzny, zakaźny, chirurgiczny i oftalmiczny (okulistyczny). W ambulatorium przyjmowano chore dzieci żydowskie i polskie, bez względu na wyznanie. Pierwszym lekarzem naczelnym był dr Ludwik Chwat, następnym dr Szymon Portner, a jego następcą z kolei dr Adolf Poznański, który tę funkcję pełnił do 1923 roku. Lekarzem miejscowym szpitala w latach 1905–1912 był z przerwami Henryk Goldszmit, czyli Janusz Korczak. Tak wspominał po latach w „Naszym Przeglądzie” z 9 czerwca 1928 roku swój nocny dyżur w szpitalu:
Wieczorny obchód szpitala. Nikły ogarek gazu – oszczędność. W korytarzu posługaczki drzemią. Z sali chirurgicznej ciche zawodzenie. Kto płacze? Cisza. Wychodzę – czekam. Znów. Kto płacze? Ty? Nie. Kłamie. Przywiozło ją pogotowie. Poparzona powinna była umrzeć, a jednak… (…) Może potrzebujesz? Podać ci nocnik? Tak. Na pytanie dlaczego od razu nie powiedziała: Bałam się, że posługaczka mnie zbije. Ach więc biła, lub choćby tylko mogła, zdolna była uderzyć. Posługaczki miały dwudziestoczterogodzinny dyżur. No nie. Na noc przychodzili dyżurować dobroczynni Żydzi – krawcy, szewcy, handlarze. Co noc inni. Przynosili dzieciom wino (na wzmocnienie), cukierki (na pocieszenie).
Szpital dziecięcy im. Bersohnów i Baumanów, widok od Siennej. Rok 1930.
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe (NAC)
Rozbudowę przerwał wybuch pierwszej wojny światowej. We wrześniu 1914 roku szpital zamienił się w lazaret, a po pięciu tygodniach wznowił swoje normalne funkcje w nienormalnej, bo wojennej sytuacji. Szerzyły się przede wszystkim choroby zakaźne. Dzięki wsparciu Zarządu Miasta gmach adaptowano do nowych potrzeb. Szpital mógł przyjąć teraz 115 chorych, lecz miejsc ciągle brakowało. W 1916 roku Zarząd Miejski zrezygnował z dzierżawy 100 łóżek, co oznaczało znaczący spadek dochodów. Część kapitału fundacji, która ulokowana była w carskich papierach wartościowych, przepadła. Zdewaluowały się sumy zainwestowane przez fundatorów. Szpital z roku na rok podupadał. Rodzina Bersohnów dotkliwie odczuła skutki wojny i nie mogła już wspierać szpitala. Magistrat miasta stołecznego niepodległej już Warszawy wycofał subwencję, co przesądziło sprawę. Z powodu ciężkiej sytuacji finansowej w 1923 roku szpital został zamknięty.
Wkrótce z inicjatywy dr Anny Braude-Hellerowej (1888–1943) i przy wsparciu nestora neurologów polskich Samuela Goldflama wystąpiono z propozycją przejęcia i uruchomienia szpitala przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, które działało od 1916 roku. Braude-Hellerowa była nieprzeciętną postacią, cenioną jako znakomita lekarka i powszechnie szanowaną. Studiowała medycynę w Genewie i w Zurychu, potem przeniosła się do Berlina i tam ukończyła specjalizację w pediatrii. Dyplom uzyskała w 1912 roku. Po powrocie do Warszawy podjęła pracę w Szpitalu Starozakonnych na Czystem. W czasie pierwszej wojny światowej pracowała w szpitalu na Siennej jako lekarz miejscowy. Po zamknięciu szpitala zaangażowała się w jego ratowanie. Jeździła do Paryża i Wiednia, by uzyskać od Jointu pomoc finansową. Szeroka akcja społeczna przyniosła rezultaty. Szpital został przebudowany i ponownie go uruchomiono w listopadzie 1930 roku. Wtedy też nadbudowano gmach główny o jeszcze jedno piętro. Od ponownego otwarcia szpitala aż do jego ostatecznej likwidacji w sierpniu 1942 roku lekarzem naczelnym i ordynatorem oddziału niemowlęcego była dr Anna Braude-Hellerowa (zginęła w czasie powstania w getcie w 1943 roku), dyrektorem administracyjnym (intendentem) zaś – Henryk Kroszczor (przeżył). Ordynatorem oddziału wewnętrznego został dr Feliks Sachs (zmarł w 1935 roku), po nim dr Natalia Szpilfogel-Lichtenbaumowa (zginęła), oddziału chirurgicznego – dr Maurycy Saidman (w 1940 roku opuścił Polskę), oddziału gruźliczego – dr Mieczysław Gantz (zmarł w grudniu 1939 roku), po nim tę funkcje przejęła dr Anna Margolisowa (przeżyła), kierownikiem pracowni rentgenowskiej był dr Benjamin Kryński (zginął w obozie zagłady), pracownią analityczną kierowała Tosia Goliborska (przeżyła).
CZASY GETTA
Sienna stanowiła najbardziej wysunięty na południe kraniec getta. W hierarchii gettowych ulic zajmowała wysokie i szczególne miejsce. Stanisław Gombiński, spisujący wspomnienia w pierwszej połowie 1944 roku w ukryciu, w ten sposób to ujął: „Ulice ghetta mają swe kasty i stopnie: Sienna – to Aleje Ujazdowskie, kilka drzew dodaje uroku, ładne domy, czystość. Grzybowska – to plac Teatralny, centrala władz, Leszno – to Marszałkowska z jej ruchem, handlem i gwarem. Reszta ulic nie potrzebuje i nie zezwala na porównanie. Wołyńska i Stawki – to Wołyńska i Stawki. To tylko tyle, to aż tyle. Tu słońce cofa się przerażone (…)”. Inni zwracali uwagę na mieszkańców Siennej, w dużej części należących do wąskiego grona Żydów katolików. Emanuel Ringelblum w grudniu 1940 roku wskazywał na trzy specyficzne rejony: „Arystokraci – Leszno, Elektoralna, Chłodna; mechesi – Sienna; parchy – reszta”. Hersz Wasser w tym samym czasie zanotował w swoim dzienniku identyczne rozróżnienie: „1. Wielka, Sienna – mechesi; 2. Leszno, Solna – elita i prominenci i 3. Zamenhofa, Muranowska – parchy”.
Obrazki z życia Alej Ujazdowskich dzielnicy zamkniętej odnajdujemy w relacjach jej mieszkańców. Latem 1941 roku Sienna wydawała się spokojna i bezpieczna, jakby nie z tego – gettowego – świata. Mary Berg, która mieszkała wówczas przy Siennej 43, obserwowała przez okno, jak „elegancko wyglądająca kobieta (…) spaceruje powoli, starając się dostosować swoje kroki do kroków ukochanego pieska. Wyprowadza go codziennie o tej samej porze”. Ringelblum zapisał inną scenę. Na Siennej „spacerują najelegantsze panie. Otóż ostatnio pokazały się one w wysokich butach z cholewami, podobnie jak mężczyźni. Para takich butów kosztuje co najmniej 450 zł. (…) Wieczorem mogliście tam spotkać wymalowane, eleganckie panie, spokojnie przechadzające się z pieskami, jakby nie było wojny. Nie było tu ciasnoty, rejwachu, nerwowości getta. Słowem, wyspa spokoju i przedwojennego dostatku w getcie”. Doktor Henryk Makower, który mieszkał przy Żelaznej 58, przechodził codziennie przez Sienną, idąc do Szpitala dla Dzieci im. Bersohnów i Baumanów. „Ulica ludzi bogatych, ładna, czysta i spokojna. Wielkie fale ruchu gettowego tu już nie dochodziły. Widziało się tylko tu i ówdzie grupy spacerowiczów, trochę starszych panów i pań, trochę młodzieży. Tu można było spacerować spokojnie”.
Spokój na Siennej bywał zakłócany. W sierpniu 1941 roku zdarzył się wypadek, który pociągnął za sobą jedną ofiarę śmiertelną. Oderwany od ściany kamienicy przy Siennej 24 balkon spadł na chodnik i przygniótł grupę przechodniów. Najprawdopodobniej dom był uszkodzony po wrześniowym oblężeniu Warszawy. „Gazeta Żydowska” z 13 sierpnia 1941 roku pisała:
W pewnej chwili z wysokości II piętra domu nr 24 oderwał się balkon wraz z gzymsem okiennym, przygniatając swym ciężarem cztery przechodzące osoby, a mianowicie: Józefa Jasnego, lat 60, zam. przy ulicy Siennej 18, m. 6, Dra Wiktora Mosera, lat 63, zam. przy ulicy Siennej 30, Helenę Szafran, lat 39, i jej 5-letnią córeczkę, zam. przy ulicy Siennej 21. Szafranowa została tak silnie ugodzona w głowę, iż brocząc krwią, w stanie nieprzytomnym odwieziona została przez Pogotowie Ratunkowe do szpitala chirurgicznego przy ulicy Leszno 1.
Ulica Sienna, jesień 1939.
Fot. Polska Agencja Prasowa (PAP)
Po СКАЧАТЬ