Название: Miłość i reszta życia
Автор: Diana Palmer
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
isbn: 978-83-276-1802-3
isbn:
Oczy Sally dosłownie się iskrzyły; nie potrafiła ukryć swoich uczuć. Z początku, kiedy wodziła za nim zakochanym wzrokiem, irytowało go to; później zaczęło sprawiać mu przyjemność. Już jako nastolatek wzbudzał zainteresowanie płci przeciwnej. Większość kobiet pociągało jego zajęcie, lecz jedna rzuciła go z tego powodu. Długo nie mógł się z tym pogodzić, cierpiała zraniona duma. Jednakże tylko na myśl o Sally serce waliło mu jak młotem.
Potarł palcami jej nabrzmiałe od pocałunku usta.
– Musimy to powtórzyć – szepnął. – Poćwiczyć…
Zamierzała zaprotestować, kiedy nagle drzwi się otworzyły i z domu wypadł roześmiany blondasek. Ebenezer pochwycił chłopca w ramiona.
– Mam cię, urwisie!
– Wujek Eb! – krzyknął uradowany Stevie.
Obserwując scenę powitania, Sally uświadomiła sobie, że w przeciwieństwie do niej, która od powrotu do Jacobsville świadomie unikała spotkania z Ebem, Jessica i mały Stevie musieli się z nim często widywać.
– Cześć, tygrysie. – Ebenezer postawił chłopca na ziemi. – Chcesz razem z Sally pojechać do mnie i nauczyć się karate?
– Karate? Tak jak na tym filmie o wojowniczych żółwiach Ninja? Super! – ucieszył się Stevie.
– Karate? – spytała z nutą niepewności w głosie Sally.
– Kilka podstawowych chwytów i rzutów – odparł Ebenezer. – Dla samoobrony. Zobaczysz, spodoba ci się. Nalegam – dodał, widząc, że dziewczyna się waha.
– W porządku – skapitulowała.
Ruszyli w trójkę do domu. Jessicę zastali w salonie; słuchała wiadomości w telewizji.
– Straszne rzeczy się dzieją na Bałkanach – oznajmiła smutno. – Biedni ludzie. Dlaczego ciągle muszą wybuchać wojny?
– Żebym to ja wiedział! Jak się miewasz, Jess?
– Nieźle, nie narzekam. Jedno mnie tylko denerwuje: że nie mogę prowadzić auta.
– Cierpliwości. Wkrótce lekarze wynajdą jakąś nową metodę przywracania wzroku. A wtedy…
– Optymista. – Wybuchnęła śmiechem.
– No pewnie. Słuchaj, zabieram tych dwoje do siebie na ranczo na krótki kurs samoobrony – rzekł.
– Świetny pomysł – pochwaliła.
– Nie chcę zostawiać Jess samej – zaoponowała Sally, pamiętając, co ciotka mówiła o grożącym im niebezpieczeństwie.
– Nie będzie sama. – Zmrużywszy oczy, Eb spojrzał na niewidomą kobietę. – Prosiłem Dallasa Kirka, żeby dotrzymał jej towarzystwa.
– Co to, to nie! – Jessica poderwała się na nogi. Aż drżała z oburzenia. – Nie życzę sobie, żeby Kirk się do mnie zbliżał! Wolę zginąć od kul!
– Obawiam się, że nie masz nic do gadania – doleciał ich z holu niski głos.
Oderwawszy wzrok od bladej twarzy ciotki, Sally ujrzała, jak do salonu wkracza, podpierając się elegancką laską, szczupły ciemnooki blondyn. Ubrany był podobnie jak Eb, na sportowo: w spodnie i koszulę khaki.
– Dallas Kirk – powiedział Ebenezer, przedstawiając Sally przybysza. – Tak naprawdę ma na imię Jon, ale ponieważ urodził się w Teksasie, mówimy na niego Dallas. A to jest Sally Johnson – rzekł, zwracając się do blondyna.
Dallas skinął na powitanie głową.
– Miło mi.
– Jessicę znasz…
– Owszem. I to całkiem dobrze – oznajmił, przeciągając słowa w typowo teksański sposób.
Policzki Jessiki, przed chwilą przeraźliwie blade, przybrały kolor szkarłatu.
– Wytrzymasz godzinę, Jess – rzekł zniecierpliwionym tonem Eb. – Pozostawienie cię samej absolutnie nie wchodzi w grę.
– Możesz mi zdradzić dlaczego? – spytał Ebenezera Dallas. – Strzela celniej niż ja.
Jessica zacisnęła rękę na oparciu fotela.
– On nie wie, prawda?
– Najpierw nie chciał o tobie rozmawiać – odparł Eb – a potem, kiedy doszło do twojego wypadku, przebywał za granicą. Więc nie, o niczym nie wie.
– O czym mówicie? O czym nie wiem?
Jessica wyprostowała się.
– Jestem ślepa – oświadczyła ze złośliwą satysfakcją w głosie, jakby czuła, że ta informacja sprawi Dallasowi ból.
Na twarzy blondyna odmalował się wachlarz emocji: zdumienie, niedowierzanie, rozpacz. Skulił się tak, jakby otrzymał potężny cios w brzuch, po czym wolnym krokiem podszedł do Jessiki i pomachał jej przed nosem.
– Nie widzisz? Od jak dawna? – spytał.
– Od pół roku. – Osunęła się z powrotem na fotel. – Miałam wypadek samochodowy.
– To nie był wypadek – sprzeciwił się Ebenezer. – Dwóch zbirów Lopeza zepchnęło ją z drogi. Uciekli, zanim na miejscu zdarzenia pojawiła się policja.
Sally z sykiem wciągnęła powietrze. No proszę! Ciotka powiedziała jej o wypadku, lecz nie wyjaśniła, co go spowodowało. Dallas tak mocno zacisnął rękę na lasce, że kłykcie mu zbielały.
– A Stevie? Co z nim? – spytał oszołomiony. – Też został ranny?
– Nie, nic mu nie jest. Byłam sama w samochodzie – odparła napiętym głosem Jessica. – Sally pomaga mi się nim opiekować. Mieszka z nami; to moja bratanica – dodała nagle, jakby chciała go przed czymś ostrzec.
Dallas sprawiał wrażenie nieobecnego myślami, lecz na dźwięk kroków obrócił się na pięcie. Kiedy zobaczył Steviego, wytrzeszczył szeroko oczy.
– Jestem gotów – oznajmił chłopiec, wskazując СКАЧАТЬ