Miłość i reszta życia. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Miłość i reszta życia - Diana Palmer страница 6

Название: Miłość i reszta życia

Автор: Diana Palmer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-276-1802-3

isbn:

СКАЧАТЬ skierował wzrok na jej twarz, na zaróżowione policzki, nabrzmiałe wargi, lśniące oczy. Sam jej widok przepełniał go radością. Przy Sally czuł się szczęśliwy, ważny, potrzebny. Jakby po wieloletniej wędrówce wreszcie znalazł przystań, swoje miejsce na ziemi. Była jedyną osobą na świecie, która potrafiła poprawić mu humor, rozwiać jego ponure myśli. Brakowało mu jej. Kiedy zamieszkała z ciotką w Houston, od czasu do czasu dzwonił do Jessiki i pytał o nią: co porabia, jak się miewa, jakie ma plany. Liczył na to, że kiedyś do niego wróci. Albo że on pojedzie do niej. Miłość to potężna siła, której nie są w stanie zniszczyć pochopnie wypowiedziane ostre słowa, dzieląca kochanków odległość ani miniony czas.

      Oczy Sally dosłownie się iskrzyły; nie potrafiła ukryć swoich uczuć. Z początku, kiedy wodziła za nim zakochanym wzrokiem, irytowało go to; później zaczęło sprawiać mu przyjemność. Już jako nastolatek wzbudzał zainteresowanie płci przeciwnej. Większość kobiet pociągało jego zajęcie, lecz jedna rzuciła go z tego powodu. Długo nie mógł się z tym pogodzić, cierpiała zraniona duma. Jednakże tylko na myśl o Sally serce waliło mu jak młotem.

      Potarł palcami jej nabrzmiałe od pocałunku usta.

      – Musimy to powtórzyć – szepnął. – Poćwiczyć…

      Zamierzała zaprotestować, kiedy nagle drzwi się otworzyły i z domu wypadł roześmiany blondasek. Ebenezer pochwycił chłopca w ramiona.

      – Mam cię, urwisie!

      – Wujek Eb! – krzyknął uradowany Stevie.

      Obserwując scenę powitania, Sally uświadomiła sobie, że w przeciwieństwie do niej, która od powrotu do Jacobsville świadomie unikała spotkania z Ebem, Jessica i mały Stevie musieli się z nim często widywać.

      – Cześć, tygrysie. – Ebenezer postawił chłopca na ziemi. – Chcesz razem z Sally pojechać do mnie i nauczyć się karate?

      – Karate? Tak jak na tym filmie o wojowniczych żółwiach Ninja? Super! – ucieszył się Stevie.

      – Karate? – spytała z nutą niepewności w głosie Sally.

      – Kilka podstawowych chwytów i rzutów – odparł Ebenezer. – Dla samoobrony. Zobaczysz, spodoba ci się. Nalegam – dodał, widząc, że dziewczyna się waha.

      – W porządku – skapitulowała.

      Ruszyli w trójkę do domu. Jessicę zastali w salonie; słuchała wiadomości w telewizji.

      – Straszne rzeczy się dzieją na Bałkanach – oznajmiła smutno. – Biedni ludzie. Dlaczego ciągle muszą wybuchać wojny?

      – Żebym to ja wiedział! Jak się miewasz, Jess?

      – Nieźle, nie narzekam. Jedno mnie tylko denerwuje: że nie mogę prowadzić auta.

      – Cierpliwości. Wkrótce lekarze wynajdą jakąś nową metodę przywracania wzroku. A wtedy…

      – Optymista. – Wybuchnęła śmiechem.

      – No pewnie. Słuchaj, zabieram tych dwoje do siebie na ranczo na krótki kurs samoobrony – rzekł.

      – Świetny pomysł – pochwaliła.

      – Nie chcę zostawiać Jess samej – zaoponowała Sally, pamiętając, co ciotka mówiła o grożącym im niebezpieczeństwie.

      – Nie będzie sama. – Zmrużywszy oczy, Eb spojrzał na niewidomą kobietę. – Prosiłem Dallasa Kirka, żeby dotrzymał jej towarzystwa.

      – Co to, to nie! – Jessica poderwała się na nogi. Aż drżała z oburzenia. – Nie życzę sobie, żeby Kirk się do mnie zbliżał! Wolę zginąć od kul!

      – Obawiam się, że nie masz nic do gadania – doleciał ich z holu niski głos.

      Oderwawszy wzrok od bladej twarzy ciotki, Sally ujrzała, jak do salonu wkracza, podpierając się elegancką laską, szczupły ciemnooki blondyn. Ubrany był podobnie jak Eb, na sportowo: w spodnie i koszulę khaki.

      – Dallas Kirk – powiedział Ebenezer, przedstawiając Sally przybysza. – Tak naprawdę ma na imię Jon, ale ponieważ urodził się w Teksasie, mówimy na niego Dallas. A to jest Sally Johnson – rzekł, zwracając się do blondyna.

      Dallas skinął na powitanie głową.

      – Miło mi.

      – Jessicę znasz…

      – Owszem. I to całkiem dobrze – oznajmił, przeciągając słowa w typowo teksański sposób.

      Policzki Jessiki, przed chwilą przeraźliwie blade, przybrały kolor szkarłatu.

      – Wytrzymasz godzinę, Jess – rzekł zniecierpliwionym tonem Eb. – Pozostawienie cię samej absolutnie nie wchodzi w grę.

      – Możesz mi zdradzić dlaczego? – spytał Ebenezera Dallas. – Strzela celniej niż ja.

      Jessica zacisnęła rękę na oparciu fotela.

      – On nie wie, prawda?

      – Najpierw nie chciał o tobie rozmawiać – odparł Eb – a potem, kiedy doszło do twojego wypadku, przebywał za granicą. Więc nie, o niczym nie wie.

      – O czym mówicie? O czym nie wiem?

      Jessica wyprostowała się.

      – Jestem ślepa – oświadczyła ze złośliwą satysfakcją w głosie, jakby czuła, że ta informacja sprawi Dallasowi ból.

      Na twarzy blondyna odmalował się wachlarz emocji: zdumienie, niedowierzanie, rozpacz. Skulił się tak, jakby otrzymał potężny cios w brzuch, po czym wolnym krokiem podszedł do Jessiki i pomachał jej przed nosem.

      – Nie widzisz? Od jak dawna? – spytał.

      – Od pół roku. – Osunęła się z powrotem na fotel. – Miałam wypadek samochodowy.

      – To nie był wypadek – sprzeciwił się Ebenezer. – Dwóch zbirów Lopeza zepchnęło ją z drogi. Uciekli, zanim na miejscu zdarzenia pojawiła się policja.

      Sally z sykiem wciągnęła powietrze. No proszę! Ciotka powiedziała jej o wypadku, lecz nie wyjaśniła, co go spowodowało. Dallas tak mocno zacisnął rękę na lasce, że kłykcie mu zbielały.

      – A Stevie? Co z nim? – spytał oszołomiony. – Też został ranny?

      – Nie, nic mu nie jest. Byłam sama w samochodzie – odparła napiętym głosem Jessica. – Sally pomaga mi się nim opiekować. Mieszka z nami; to moja bratanica – dodała nagle, jakby chciała go przed czymś ostrzec.

      Dallas sprawiał wrażenie nieobecnego myślami, lecz na dźwięk kroków obrócił się na pięcie. Kiedy zobaczył Steviego, wytrzeszczył szeroko oczy.

      – Jestem gotów – oznajmił chłopiec, wskazując СКАЧАТЬ