Miłość i reszta życia. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Miłość i reszta życia - Diana Palmer страница 3

Название: Miłość i reszta życia

Автор: Diana Palmer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия:

isbn: 978-83-276-1802-3

isbn:

СКАЧАТЬ kochanie, nie w sekretariacie. Byłam tajną agentką. Poprzez Eba i jego kontakty udało mi się dotrzeć do jednego z zaufanych ludzi Manuela Lopeza, szefa międzynarodowego kartelu narkotykowego. Miałam wystarczająco dużo dowodów na to, aby posłać Lopeza za kratki. Zdobyłam nawet kopie jego ksiąg rachunkowych. Ale obrońcy Lopeza znaleźli jakiś kruczek prawny, na który się powołali. Odnieśli sukces. Lopez jest teraz na wolności i płonie żądzą zemsty. Podobno szuka człowieka, który zdradził jego zaufanie, a ponieważ tylko ja znam jego tożsamość, będzie próbował zmusić mnie do mówienia.

      Sally siedziała zszokowana, nie odzywając się słowem. Takie rzeczy zdarzały się tylko na filmach, a nie w życiu. To niemożliwe, żeby jej ukochana ciotka była agentką biorącą udział w tajnych operacjach!

      – Przyznaj się, robisz mnie w konia – powiedziała w końcu, z nadzieją w głosie.

      Jessica pokręciła wolno głową. W wieku trzydziestu ośmiu lat wciąż była bardzo atrakcyjną kobietą. Jasnowłosy, ciemnooki Stevie w niczym matki nie przypominał. Do ojca, mężczyzny o czarnych włosach i niebieskich oczach, też nie był podobny.

      – Niestety nie. Przykro mi, kotku. Dlatego zwróciłam się o pomoc do Eba, bo sama nie mogłam zapewnić nam bezpieczeństwa. Eb będzie nas chronił, póki Lopez znów nie trafi za kratki.

      – Ebenezer też jest tajnym agentem?

      – Nie. – Jessica nabrała w płuca powietrza. – Nie będzie zadowolony, że zdradziłam ci jego tajemnicę. Obiecaj, że nikomu nie powiesz o tym, co za moment usłyszysz.

      – Przysięgam. – Sally siedziała bez ruchu, usiłując powściągnąć niezdrową ciekawość.

      – Eb to zawodowy najemnik – wyjaśniła Jessica. – Przewodził grupom doskonale wyszkolonych ludzi w tajnych operacjach na całym świecie. Dziś już jest na emeryturze, ale nie siedzi z założonymi rękami. Szkoli agentów, nie tylko amerykańskich. Wtajemniczeni wiedzą, że jego ranczo to swoisty uniwersytet, na którym przyszli szpiedzy zdobywają wiedzę i szlifują umiejętności.

      Sally milczała. Dosłownie ją zamurowało. Nic dziwnego, że Ebenezer zachowywał się tak powściągliwie; że nie pozwalał jej się do siebie zbliżyć. Przypomniała sobie maleńkie białe szramy na jego szczupłej, ogorzałej twarzy. Podejrzewała, że może mieć ich znacznie więcej na ciele.

      – Nie chciałam rozwiewać twoich złudzeń, kotku. – Na czole Jessiki pojawił się mars. – Wiem, co kiedyś czułaś do Eba.

      – Naprawdę?

      – O wszystkim mi opowiedział. Również o tym, co się wydarzyło przed twoim wyjazdem do Houston.

      Sally zaczerwieniła się. Miała ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Nie przypuszczała, że Ebenezer domyślał się, że się w nim podkochiwała. Ale trudno, by się nie domyślał, skoro ciągle szukała okazji, żeby go zaczepić, zamienić z nim słowo. Któregoś wiosennego poranka bezczelnie usadowiła się w jego pikapie i poprosiła, żeby ją zabrał na przejażdżkę. Ku jej zdumieniu, zgodził się. Niecałe pół godziny później wyskoczyła z pojazdu jak oparzona i kilometr dzielący ją od domu pokonała biegiem. Nie chcąc nikomu pokazać się na oczy, wślizgnęła się do domu kuchennymi drzwiami i zamknęła w swoim pokoju. Nigdy nikomu nie wyjawiła, co się stało w pikapie. Ciekawa była, czy o tym Jessica również wie.

      – Kochanie, w szczegóły się nie wdawał – oznajmiła łagodnie ciotka. – Powiedział tylko, że zadurzyłaś się w nim, a on musiał cię powstrzymać, zanim sprawy zajdą za daleko. Był bardzo zdenerwowany.

      – Zdenerwowany? Jakoś mi to do niego nie pasuje.

      – Mnie też nie. – Jessica uśmiechnęła się ciepło. – W każdym razie prosił mnie, żebym cię miała na oku i sprawdzała facetów, z którymi będziesz się umawiać. Nie musiałam, bo na żadne randki nie chodziłaś.

      Sally wyjrzała przez okno.

      – Wystraszył mnie.

      – Wiedział o tym.

      – Byłam bardzo młoda – ciągnęła po chwili Sally. – Pewnie Eb słusznie postąpił, ale… Ale i tak miałam wyjechać z Jacobsville. Został mi tydzień do końca szkoły, a potem wybierałam się do was, do Houston. Więc chyba nie musiał uciekać się do tak drastycznych środków. Po rozwodzie rodziców…

      – Mój brat wciąż ma wyrzuty sumienia z powodu tej studentki, dla której zostawił twoją matkę – oznajmiła Jessica; mówiła o ojcu Sally, który oprócz Sally i Steviego był jej jedynym żyjącym krewnym. – Mimo że zaledwie pół roku później twoja matka wyszła ponownie za mąż. A on… on został z Miss Piękności.

      – Co u nich słychać? Jak się miewają? – spytała Sally.

      Po raz pierwszy od dawna wspomniała o rodzicach. Prawdę rzekłszy, po ich rozwodzie, który zburzył całe jej dotychczasowe życie, zupełnie straciła z nimi kontakt.

      – Twój ojciec większość czasu spędza w pracy, podczas gdy piękna Beverly udziela się towarzysko i namiętnie wydaje wszystkie zarobione przez niego pieniądze. Twoja matka jest w separacji z drugim mężem i przeprowadziła się do Nassau. – Jessica poprawiła poduszkę. – Nie dzwonią do ciebie, nie piszą?

      – Sześć lat temu nienawidziłam ich za to, co mi zrobili. Teraz emocje opadły. Wiesz – powiedziała nagle – nigdy nie czułam się przez nich kochana. Dlatego uznałam, że lepiej będzie, jeśli każde z nas pójdzie w swoją stronę.

      – Byli dziećmi, kiedy się urodziłaś – powiedziała Jessica. – Dużymi, nieodpowiedzialnymi dziećmi, którym własne dziecko jedynie ciążyło. Dlatego pierwszych pięć lat życia spędziłaś głównie ze mną. – Uśmiechnęła się. – Strasznie tęskniłam, kiedy mi ciebie zabrali.

      – A dlaczego ty z Hankiem tak długo czekaliście, zanim zdecydowaliście się na własne potomstwo?

      Jessica zarumieniła się.

      – Tak jakoś wyszło. Hank miesiącami przebywał z dala od domu… Wymieniłaś łysą oponę? – spytała nagle, jakby chciała zmienić temat.

      Wybieg okazał się skuteczny.

      – Boże! Przedtem Ebenezer, teraz ty… – zdenerwowała się Sally. – Skąd wiesz, że jest łysa?

      – Bo Eb dzwonił przed twoim powrotem i kazał mi przypilnować, żebyś z tym nie zwlekała.

      – Pewnie nigdzie nie rusza się bez komórki.

      – I paru innych rzeczy. Wiesz, on różni się od chłopaków, z którymi studiowałaś. To typowy samiec alfa: silny, zdecydowany, mający własne zdanie. Pod wieloma względami jest bardzo staroświecki.

      – Dlaczego mi to mówisz? Już dawno się odkochałam – stwierdziła stanowczym tonem Sally.

      – Szkoda. Eb naprawdę zasługuje na miłość.

      Sally СКАЧАТЬ