Dawid z Jerozolimy. Louis de Wohl
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dawid z Jerozolimy - Louis de Wohl страница 11

Название: Dawid z Jerozolimy

Автор: Louis de Wohl

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Историческая литература

Серия:

isbn: 978-83-810-1236-2

isbn:

СКАЧАТЬ i uściskał.

      – To też jest zwycięstwo – powiedział Saul, a ci, którzy go znali, usłyszeli suchy ton w jego głosie. – Mój syn Jonatan zwykle nie zawiera tak szybko przyjaźni.

      Dwaj młodzi mężczyźni ledwo go usłyszeli.

      – Jak to się stało, że się wcześniej nie znaliśmy? – zapytał Dawid.

      Książę Jonatan roześmiał się.

      – To bardzo proste. Dowodzę wojskami króla na pół­no­cy i wróciłem dopiero dwa tygodnie temu. Ale w przy­szłości nigdy nie stracimy się z oczu.

      Szpiedzy króla donieśli, że tylko kilka małych rozproszonych oddziałów wroga pozostało jeszcze na judejskiej ziemi. Saul wydał więc rozkaz, by odesłać rezerwy do domu, a sam udał się w drogę powrotną do Gibei. Prowadziła ona przez kilka małych miast, w tym przez Betlejem. Wszędzie jednak wyprzedzała ich nowina o przytłaczającym zwycięstwie. Kobiety i dziewczęta w odświętnych strojach wychodziły im na spotkanie i obdarowywały ich kwiatami; uderzały w bębenki i cymbały zrobione z małych miedzianych płytek, tańczyły i śpiewały na cześć zwycięzcy.

      Saul usiadł i słuchał. O czym śpiewały te kobiety?

      „Hikkah sa-úĺ ba’ alaphàw

      wedawîd beribebôtâw”

      „Pobił Saul tysiące, a Dawid dziesiątki tysięcy...”

      Twarz króla pociemniała. Wydał rozkaz, by wojsko maszerowało, nie zatrzymując się.

      Bracia Dawida przeszli z armią aż do swojego domu. Ich pożegnanie z „chłopcem”, który tak niespodziewanie stał się bohaterem, było niezręczne i pełne skrępowania, a Dawid zapytał, co zamierzają powiedzieć ojcu, po czym zdał sobie sprawę, że to nie ma znaczenia. Ezra i jego ludzie też wracali do Betlejem i mogli opowiedzieć całą historię. Bracia zaczną się pewnie grzać w blasku jego sławy, której trochę spłynęło na całą rodzinę. Teraz oni byli „mali” – ale ta myśl nie wzbudziła w nim ani satysfakcji, ani współczucia. Eliab, Abinadab i Szamma byli tym, czym byli. Nigdy nie łączyło go z nimi zbyt wiele. Żałował jednak, że nie może wrócić z nimi do Betlejem i uściskać rodziców. Przyjemnie byłoby też powiedzieć ojcu, że od teraz nie musi już się martwić zbieraniem pieniędzy na daninę dla króla. Ale król się spieszył i nie zatrzymał się w Betlejem.

      Poselstwa z wszystkich miast Izraela wzięły udział w zwycięskim wejściu do Gibei. Okrzykom radości nie było końca i tutaj też śpiewali tę nową pieśń: „Pobił Saul tysiące, a Dawid dziesiątki tysięcy”.

      Saul spojrzał na Abnera.

      – Teraz tylko brakuje, żeby młody bohater został królem – rzekł z krzywym uśmiechem.

      Abner wzruszył ramionami i odpowiedział starym przysłowiem:

      – Kto słucha kobiet, słyszy dużo, ale nic prawdziwego.

      Saul uderzył go w ramię i roześmiał się. Wieczorem jednak nie pojawił się, ku zaskoczeniu wszystkich, na wielkiej uczcie. Jego miejsce zajął książę Jonatan.

      Biesiada przeciągnęła się do późna w nocy i mężczyźni dużo wypili. Książę Jonatan wzniósł toasty za pogromcę Goliata, a Abner i inni dowódcy poszli za jego przykładem. Później, we wczesnych godzinach rannych, ktoś – nie udało się ustalić, kto – zaintonował pieśń i większość gości się do niego przyłączyła.

      „Pobił Saul tysiące, a Dawid dziesiątki tysięcy!”

      W środek pieśni wdarł się przeraźliwy krzyk, a po nim dwa kolejne. Śpiew raptownie ustał. Pałacowy sługa przebiegł przez salę z zakrwawioną twarzą, rozejrzał się dookoła dzikim wzrokiem i uciekł najbliższym wyjściem.

      Goście siedzieli jak skamieniali. Nagle pokazał się król i wszyscy wstali – wielu niepewnie i chwiejnie i tylko nieliczni bez strachu.

      Saul kroczył powoli naprzód, trzymając królewską włócznię z zakrwawionym końcem. Oczy błyszczały mu niespokojnie.

      – Znów opętał go zły duch – szepnął ktoś z zebranych.

      Książę Jonatan oddał mu w milczeniu honorowe miej­sce.

      – Zdrajcy – rzekł Saul grobowym głosem. – Ilu pośród was jest zdrajców?

      Nikt nie odpowiedział.

      Król usiadł i rozejrzał się.

      – Może myśleliście, że już umarłem? – zadrwił. – W duchu już złożyliście mnie do grobu i zatoczyliście przed nim czarny kamień. Ale ja żyję. Żyję! I dopóki żyję, jestem królem, namaszczonym przez Pana, ja, ja! – Wykrzyczał te słowa. Potem jego wzrok padł na Dawida. – Więc ty też tu jesteś, harfisto – rzekł, teraz głosem spo­koj­nym i niemal łagodnym. – Zagraj więc coś... i zaśpiewaj nam pieśń. Nową pieśń, harfisto, pieśń, w której nie ma nic o pobitych, nic o tysiącach ani o dziesiątkach tysięcy.

      – Moja harfa – powiedział Dawid i ktoś ze służby po­biegł, by mu ją przynieść. W wielkiej sali zapanowała całkowita cisza. Saul stał przed nim i patrzył. Zdawało się, że upłynęła wieczność, nim sługa przyniósł harfę.

      Dawid wziął ją od niego.

      – Nowa pieśń, panie – rzekł mocnym głosem. Harfa wydała dźwięk i Dawid zaśpiewał:

      „Wysłuchaj, Panie, słuszności, zważ na me wołanie,

      przyjmij moje modły z warg nieobłudnych!”

      Górna warga Saula uniosła się, odsłaniając zaciśnięte zęby. Dawid śpiewał dalej.

      „Niech przed Twoim obliczem zapadnie wyrok o mnie,

      oczy Twoje widzą to, co prawe.

      Choćbyś badał me serce, nocą mnie nawiedzał

      i doświadczał ogniem,

      nie znajdziesz we mnie nieprawości”.

      – Łżesz, psie! – ryknął Saul. – A masz! – Uniósł włócz­nię i nią cisnął. Dawid uskoczył na bok i włócznia wbiła się w szczyt drewnianego stołu. Król podbiegł z zadziwiającą prędkością i ją stamtąd wyciągnął.

      – Ojcze, ojcze, co robisz! – zawołał Jonatan. Abner pró­bował chwycić rękę króla, lecz ten odepchnął go z siłą ol­brzy­ma, wycelował i znów rzucił włócznią. Dobrze wymierzył – Dawid ledwo zdążył usunąć się z drogi. Włócznia świsnęła mu koło ucha i utkwiła w ścianie.

      – Ojcze, ojcze – wołał Jonatan – opamiętaj się!

      Saul spojrzał na niego pustym wzrokiem. Przesunął СКАЧАТЬ