Название: Dawid z Jerozolimy
Автор: Louis de Wohl
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Историческая литература
isbn: 978-83-810-1236-2
isbn:
– Pewnego dnia ty zostaniesz królem – odparł z powagą Dawid. – A ja stanę u twojego boku jako twój Abner. Wtedy...
– Król i jego główny dowódca – rzekł Jonatan z dobrodusznym uśmiechem. – Kto wie, czy w ogóle do tego dojdzie? Może to tylko piękne marzenie? Ale jedno jest pewne: ty i ja jesteśmy przyjaciółmi, dopóki żyjemy.
Jak wymagał obyczaj, pan młody miał na głowie diadem, kiedy w towarzystwie przyjaciół szedł do pałacu po pannę młodą. Poprzedzali go muzycy z bębenkami i cymbałami. W wielkiej sali, bogato udekorowanej kwiatami i drogimi dywanami, dostojnicy i urzędnicy stali przed kordonem wojskowych dowódców. Sam król, z wszystkimi regaliami, z nezer, koroną na głowie, trzymał pannę młodą za rękę. Była zasłonięta gęstym woalem, który miał opaść dopiero w sypialni nowożeńców. Na jej rękach iskrzyły się złote bransolety wysadzane szlachetnymi kamieniami, a potrójny sznur rubinów lśnił na żółtej sukni. Za nią stały jej damy dworu.
Saul zapatrzył się na diadem Dawida. Był mały i niepozorny, zgodny z obyczajem – każdy pan młody miał na głowie diadem w dniu ślubu. A jednak...
Książę Jonatan, który stał przy boku króla, promieniał radością.
Jakub, w środku orszaku Saula, zacisnął usta. Nowy zięć króla dostał dowództwo nad strażą. Nie dlatego, że on sam wypadł z łask; przeciwnie, był teraz członkiem Rady Królewskiej. A jednak...
Chuszaj, stojący daleko z tylu, był blady i zrezygnowany. Już od zwycięstwa Dawida nad Goliatem wiedział, jak bardzo młody przyjaciel z Betlejem go przewyższa. Było więc logiczne i dlatego słuszne, że to on i nikt inny powinien poślubić księżniczkę Mikal. A jednak... Chuszaj uśmiechnął się melancholijnie. Trzeba być Dawidem, by odnaleźć drogę do gwiazd, do słońca. Dawid i Mikal byli królewską parą.
Zagrały trąby i zapadła cisza. Saul powoli włożył dłoń swojej córki do dłoni Dawida.
– Związek został przypieczętowany – oznajmił donośnym głosem, a sala rozbrzmiała okrzykami i wiwatami.
Uczta weselna trwała przez całą noc, jednak po godzinie nowożeńcy opuścili pałac i otoczeni przez tłum przyjaciół przeszli do domu, który król zostawił do ich dyspozycji – nowego, piętrowego budynku w drugim końcu twierdzy. Przyjaciele Dawida i panny młodej zostawili ich samych dopiero na progu pokoju panny młodej. A księżniczka zdjęła woal dopiero po wejściu do środka.
– Bóg mi świadkiem – rzekł Dawid – że nie wiedziałem, czym jest piękno, dopóki nie zobaczyłem ciebie.
Mikal uśmiechnęła się.
– Przypomniałeś mi, że poślubiłam poetę.
– Dwustu Filistynów musiało zginąć dla tego zaszczytu – odparł Dawid. – O wiele za mało. Cena powinna być dziesięć razy wyższa.
– Poeta i wojownik – powiedziała Mikal. – Pasterz i pogromca olbrzymów. Tyle osób w jednej. Nie, jeszcze mnie nie całuj. – Podeszła do okna. – W pałacu ciągle pali się światło. Świętują na naszą cześć. Będą świętować przez piętnaście dni, tak jak po ślubie Merab i Adriela. – Parsknęła cichym śmiechem. – Poczciwa stara Merab! Ona chce mieć tylko dzieci, dużo, dużo synów. Ale ja...
– Całe moje życie stało się gorejącym płomieniem.
– Mówisz piękne słowa – Mikal uśmiechnęła się – i jesteś odważny i silny. Ale to nie są powody, dla których chciałam cię na męża... Tak, chciałam cię poślubić i zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by do tego doprowadzić.
– A jaki jest prawdziwy powód? – zapytał. – Co to może być... prócz tego, że mnie kochasz?
Odwróciła się do niego.
– Tak, kocham cię, Dawidzie – wyznała z żarem w głosie. – Ale nie tak, jak kocha zwykła kobieta. Kocham cię, ponieważ jesteś królewskiego majestatu, tak jak ja. Dlatego pasujemy do siebie.
Dawid bezwiednie przesunął dłonią po włosach, jakby wciąż były na nich ślady balsamu, który kiedyś wylał na niego prorok z Rama. Czy kochające kobiety mają przeczucia – tak jak jego matka, która zawsze wiedziała, kiedy coś mu groziło? Nie miał jednak czasu na dłuższe rozmyślania.
– Ty i ja razem – ciągnęła Mikal – możemy dokonać wielkich rzeczy. Wszelkich, nawet najwyższych i największych. Dużo o nas myślałam.
Odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się.
– Mam wszystko, czego mogłem zapragnąć – rzekł z żarem w głosie. – A teraz nie będę już czekał! – zawołał i przyciągnął ją do siebie.
Leżała w jego ramionach bierna i chłodna, pozwalając, by ją całował, i słuchając z uśmiechem, jak szepcze słowa miłości. Potem też zapłonęła namiętnością.
– Posłałeś po mnie, panie – rzekł kościsty mężczyzna z głęboko osadzonymi, świdrującymi oczami.
Jakub skinął głową.
– Usiądź, Doegu. Napij się wina – powiedział, nalewając mu puchar.
Doeg upił tylko mały łyk.
– Jesteś łaskawy dla Edomity. Niewielu Izraelitów proponuje mi coś do picia.
Jakub blado się uśmiechnął.
– Jesteś przełożonym pasterzy króla – odparł. – To nie jest poślednie stanowisko – zwłaszcza jeśli pomyśleć, kim w dzisiejszych czasach może zostać pasterz.
Doeg uśmiechnął się, odsłaniając kilka poczerniałych pieńków zębów.
– To prawda – przyznał. – Ale ja nigdy nie zostanę zięciem króla.
– Udało ci się jednak coś innego – stwierdził suchym tonem Jakub. – Jesteś okiem króla.
– Nie wiem, co masz na myśli, panie – odrzekł chłodno Doeg.
Jakub parsknął śmiechem.
– Zapomniałeś, że zasiadam w Radzie Królewskiej. Tam można usłyszeć wszystko, o czym inaczej by się nie wiedziało.
Doeg milczał.
– Dlatego po ciebie posłałem – ciągnął Jakub. – Ale czemu nie pijesz?
– Masz mi pewnie coś ważnego do powiedzenia, więc wolałbym pozostać trzeźwy.
Jakub z ulgą pokiwał głową.
– Masz rację, żyjemy w dziwnych czasach. Człowiek, СКАЧАТЬ