Krzyżacy, tom drugi. Генрик Сенкевич
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy, tom drugi - Генрик Сенкевич страница 34

Название: Krzyżacy, tom drugi

Автор: Генрик Сенкевич

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ ten rycerz do Malborga i ja sama polecam go łasce wielkiego mistrza, ale on, posłyszawszy o zachowaniu545, jakie w Zakonie macie, pragnąłby i od was mieć pismo.

      To rzekłszy, odeszła do biskupa, Lichtenstein zaś utkwił w Maćku swe zimne, stalowe oczy i zapytał:

      – Jakiż powód skłania was, panie, do odwiedzenia naszej pobożnej i skromnej stolicy?

      – Uczciwy powód i pobożny powód – odrzekł wznosząc źrenice Maćko. – Gdybyć było inaczej, nie uręczałaby za mną miłościwa księżna. Ale prócz ślubów pobożnych, chciałbym też i mistrza waszego poznać, któren pokój na ziemi czyni, a jest najsławniejszym na świecie rycerzem.

      – Za kogo księżna miłościwa, pani nasza i dobrodziejka uręcza546, ten nie będzie narzekał na naszą ubogą gościnność; wszelako co do mistrza trudno będziecie go mogli obaczyć, bo przed miesiącem już do Gdańska wyjechał, a stamtąd miał do Królewca i dalej ku granicy ruszyć, gdyż choć miłośnik pokoju, musi przecie od zdradzieckich Witoldowych547 zapędów dziedziny zakonnej bronić.

      Usłyszawszy to, Maćko zafrasował548 się tak widocznie, że Lichtenstein, przed którego oczyma nic nie mogło się ukryć, rzekł:

      – Widzę, że równą mieliście chęć poznać wielkiego mistrza jak dopełnić ślubów zakonnych.

      – Miałem ci ją, miałem! – odrzekł prędko Maćko. – Więc to już wojna z Witoldem o Żmujdź549 pewna?

      – Sam ją rozpoczął, podając wbrew przysięgom pomoc buntownikom.

      Nastała chwila milczenia.

      – Ha! niech ta Bóg szczęści Zakonowi, jak na to zasługuje! – rzekł wreszcie Maćko. – Nie mogę mistrza poznać, to choć ślubów dopełnię.

      Lecz wbrew tym słowom sam nie wiedział, co ma na razie począć, i z uczuciem ogromnego strapienia zadawał sobie w duszy pytanie:

      „Gdzie ja mam teraz Zbyszka szukać i gdzie go odnajdę?” Łatwo było przewidzieć, że jeśli mistrz opuścił Malborg i udał się na wojnę, to nie ma co szukać w Malborgu i Zbyszka – a w każdym razie trzeba o nim dokładniejszych wiadomości zasięgnąć. Stary Maćko zatroskał się wielce, ale że był człek prędki do rady, postanowił czasu nie tracić i zaraz nazajutrz ruszyć w dalszą drogę. Uzyskanie listu od Lichtensteina przy poparciu księżny Aleksandry, w której komtur550 miał nieograniczone zaufanie, przyszło mu łatwo. Otrzymał tedy551 polecenie do starosty w Brodnicy i do wielkiego szpitalnika552 w Malborgu, za które darował jednak Lichtensteinowi spory srebrny pucharek, ozdobnie wykuty we Wrocławiu, taki, jaki rycerze mieli zwyczaj stawiać napełniony winem na noc przy łożu, aby w razie bezsenności mieć pod ręką i lekarstwo na sen, i uciechę. Hojność ta Maćkowa zdziwiła nieco Czecha, który wiedział, iż stary rycerz nie był zbyt pochopny553 do obsypywania darami nikogo, a zwłaszcza Niemców – lecz ów rzekł:

      – Uczyniłem tak, bom mu ślubował i potykać się z nim muszę, a nijak by mi było nastawać na gardło człeka, który mi usługę oddał. Nie nasz to obyczaj bić w dobrodzieja…

      – Ale zacnego pucharka szkoda! – odpowiedział trochę przekornie Czech.

      Na to zaś Maćko:

      – Nie czynię ja nic przez554 rozmysłu, nie bój się! Bo jeśli mi Pan Jezus miłosierny pozwoli Niemca powalić, to jużci i pucharek odzyszczę, i siła innych godnych rzeczy wraz z nim zdobędę.

      Po czym jęli555 naradzać się obaj, a z nimi Jagienka, co czynić dalej. Maćkowi przechodziło przez rozum, aby i ją, i Sieciechównę zostawić w Płocku pod opieką księżny Aleksandry, a to z powodu opatowego testamentu, który był złożony u biskupa. Lecz dziewczyna sprzeciwiła się temu całą siłą swej niezłomnej woli. Prawda, że sporzej556 by było jechać bez nich, bo nie trzeba by na noclegach osobnych izb wyszukiwać ani też oglądać się na obyczajność, na bezpieczeństwo i różne inne tego rodzaju przyczyny. Ale przecie nie po to wyjechały ze Zgorzelic, by siedzieć w Płocku. Testament, skoro jest u biskupa, to nie przepadnie, a co do nich, gdyby się pokazało, że muszą gdzie po drodze ostać557, to lepiej by im było ostać się na opiece u księżny Anny, nie u Aleksandry, bo na tamtym dworze mniej nawidzą558 Krzyżaków, a więcej miłują Zbyszka. Rzekł wprawdzie na to Maćko, że rozum nie niewieścia rzecz i że nie przystoi dziewce „dowodzić”, tak jakby naprawdę ten rozum miała – nie sprzeciwił się jednak stanowczo, a wkrótce ustąpił całkiem, gdy Jagienka, odciągnąwszy go na bok, poczęła mówić ze łzami w oczach:

      – Wiecie!… Bóg patrzy na moje serce, że co rania559 i co wieczora proszę go za oną Danuśkę, ba i o Zbyszkową szczęśliwość! Bóg to w niebiesiech wie najlepiej! Ale i Hlawa, i wy powiadacie, że już ona zginęła i że żywa z krzyżackich rąk nie wyjdzie – co jeśli tak ma być, to ja…

      Tu zawahała się nieco, wezbrane łzy stoczyły się jej z wolna po jagodach560 i skończyła po cichu:

      – To ja chcę być Zbyszka blisko…

      Maćka wzruszyły te łzy i słowa, jednak odrzekł:

      – Jeśli tamta zginie, Zbyszko z żałości ani na cię spojrzy.

      – Ja też nie chcę, by na mnie spoglądał, jeno chcę być przy nim.

      – Wiesz przecie, że ja tego samego bym chciał, co i ty; ale on w pierwszym żalu gotów cię jeszcze zwymyślać…

      – Niech tam i zwymyśla – odpowiedziała ze smutnym uśmiechem. – Ale tego nie uczyni, bo nie będzie wiedział, że to ja.

      – Pozna cię.

      – Nie pozna. Wyście także nie poznali. Powiecie mu, że to nie ja, jeno Jaśko, a Jaśko przecie całkiem z gęby do mnie podobny. Powiecie mu, że urósł i tyla561, a jemu nawet przez głowę nie przejdzie, by zaś to nie był Jaśko…

      Na to stary rycerz wspomniał coś jeszcze o kolanach k'sobie562, ale że kolana k'sobie miewali czasem i chłopaki, więc nie mogło to być przeszkodą, zwłaszcza że Jaśko miał istotnie twarz prawie taką samą, a włosy po ostatnich postrzyżynach wyrosły mu znów długie – i nosił je w pątliku563, tak jak inne szlachetne pacholęta i sami rycerze. Z tych przyczyn ustąpił Maćko i poczęli mówić już o drodze. Mieli wyruszyć nazajutrz. Postanowił Maćko puścić się w krzyżackie kraje, dotrzeć do Brodnicy, tam zasięgnąć języka i gdyby mistrz СКАЧАТЬ



<p>545</p>

zachowanie (daw.) – poważanie, cześć, szacunek. [przypis edytorski]

<p>546</p>

uręczać – dziś popr.: ręczyć, zaręczać. [przypis edytorski]

<p>547</p>

Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle. [przypis edytorski]

<p>548</p>

zafrasować się (daw.) – zmartwić się. [przypis edytorski]

<p>549</p>

Żmudź – historyczna nazwa tzw. Dolnej Litwy, nizinna kraina geograficzna i region administracyjny. [przypis edytorski]

<p>550</p>

komtur – zwierzchnik domu zakonnego bądź okręgu w zakonach rycerskich, do których zaliczali się krzyżacy. [przypis edytorski]

<p>551</p>

tedy (daw.) – więc. [przypis edytorski]

<p>552</p>

wielki szpitalnik – u krzyżaków zwierzchnik nad szpitalami zakonnymi, a zarazem komtur elbląski. [przypis edytorski]

<p>553</p>

pochopny – działający szybko i w nieprzemyślany sposób. [przypis edytorski]

<p>554</p>

przez (daw.) – bez. [przypis edytorski]

<p>555</p>

jąć (daw.) – zacząć. [przypis edytorski]

<p>556</p>

sporzej (daw.) – tu: łatwiej, lepiej. [przypis edytorski]

<p>557</p>

ostać – dziś popr.: zostać. [przypis edytorski]

<p>558</p>

nawidzieć (daw.) – lubić, kochać. [przypis edytorski]

<p>559</p>

rania – dziś popr.: rana. [przypis edytorski]

<p>560</p>

jagody (daw.) – policzki. [przypis edytorski]

<p>561</p>

tyla – dziś popr.: tyle. [przypis edytorski]

<p>562</p>

k'sobie (daw.) – do siebie. [przypis edytorski]

<p>563</p>

pątlik – siatka do podtrzymywania włosów. [przypis edytorski]