Krzyżacy, tom drugi. Генрик Сенкевич
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy, tom drugi - Генрик Сенкевич страница 33

Название: Krzyżacy, tom drugi

Автор: Генрик Сенкевич

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ pojedynku z Rotgierem. Wszystko to zaciekawiało ją niezmiernie, tak jak jakaś opowieść rycerska lub jedna z takich pieśni, jakie wygłaszali u Niemców minstrele521, a na Mazowszu gądkowie522. Krzyżacy nie byli jej wprawdzie tak nienawistni jak żonie Janusza, Annie Danucie, zwłaszcza że chcąc ją sobie zjednać, przesadzali się dla niej w hołdach, pochlebstwach i obsypywali ją hojnie darami; lecz w tym razie523 serce jej było po stronie kochanków. Gotowa była im pomóc – i przy tym cieszyło ją, iż ma przed sobą człowieka, który mógł jej najdokładniej przebieg zdarzeń opowiedzieć.

      Maćko zaś, który przedtem już postanowił uzyskać jakimkolwiek sposobem opiekę i protekcję wpływowej księżny, widząc, z jakim słucha zajęciem, chętnie prawił jej o nieszczęsnych losach Zbyszka i Danuśki i prawie do łez ją wzruszył, a to tym bardziej że sam niedolę bratanka lepiej niż ktokolwiek odczuwał i z całej duszy nad nią ubolewał.

      – Nic rzewliwszego524 w życiu nie słyszałam – rzekła wreszcie księżna. – A największa żałość chwyta mnie wskróś tej przyczyny525, że on już tę dzieweczkę zaślubił, już ci była jego, a żadnej szczęśliwości nie zaznał. Wszelako – wiecie–li na pewno, że nie zaznał?

      – Hej, mocny Boże! – odparł Maćko – żeby choć był zaznał, ale on ją zaślubił, obłożnie chorym będąc, wieczorem, a o świtaniu już ją wzięli!

      – I myślicie, że Krzyżacy? Bo u nas powiadali o zbójach, którzy Krzyżaków zwiedli, inną dziewkę im oddając. Mówili też o Jurandowym pisaniu…

      – To już nie ludzkie sądy rozstrzygnęły, jeno boski. Wielki to był, prawią, rycerz ten Rotgier, który najtęższych526 zwyciężał, a przecież z ręki dzieciucha poległ.

      – No, taki to i dzieciuch – rzekła uśmiechając się księżna – co mu przezpieczniej527 w drogę nie włazić. Krzywda jest – prawda! I słusznie się krzywdujecie528, a jednako z tamtych czterech trzech już nie żywie529, a ten stary, który ostał, ledwie także, jako słyszałam, wydarł się śmierci.

      – A Danuśka? a Jurand? – odrzekł Maćko – gdzież oni są? Bóg też wie, czy i ze Zbyszkiem co złego się nie stało, któren do Malborga pojechał.

      – Wiem, ale Krzyżacy nie całkiem tacy psubraci, jako myślicie. W Malborgu przy boku mistrza i jego brata Ulryka, który jest człowiek rycerski, nic się złego bratankowi waszemu stać nie mogło, który przecie miał pewnikiem530 i listy od księcia Janusza. Chyba że tam jakiego rycerza pozwał i poległ, bo w Malborgu siła531 zawsze najsławniejszych rycerzy ze wszystkich stron świata przebywa.

      – Ej, nie bardzo już się tam tego boję – rzekł stary rycerz. – Byle go do podziemia nie zamknęli, byle zdradą nie ubili i byle jakoweś żelaziwo miał w garści – to nie bardzo się boję. Raz tylko znalazł się od niego tęższy, któren532 go w szrankach533 rozciągnął, a to właśnie książę mazowiecki Henryk, ten, co był tu biskupem i co się w gładkiej Ryngalle rozmiłował.

      Ale Zbyszko zgoła534 był wówczas pacholęciem535. Przy tym jednego byłby on tylko jako amen w pacierzu pozwał, tego, któremu i ja ślubowałem, a któren tu jest.

      To rzekłszy, pokazał oczyma na Lichtensteina, który z wojewodą płockim rozmawiał.

      Lecz księżna zmarszczyła brwi i rzekła surowym, oschłym głosem, którym zawsze mówiła, gdy gniew poczynał ją chwytać:

      – Ślubowaliście mu czy nie ślubowali, a to pamiętajcie, że on u nas w gościnie; kto naszym gościem chce być, powinien obyczajności przestrzegać.

      – Wiem, miłościwa pani – odrzekł Maćko. – Toćżem już okręcił pas i do niegom szedł, alem się pohamował pomyślawszy, że może posłuje.

      – Bo i posłuje. A człek jest między swymi znaczny, na którego radach sam mistrz siła polega i nie byle czego mu odmówi. Bóg to może zdarzył, że go w Malborgu podczas bytności waszego bratanka nie było, ile że Lichtensteina, choć z zacnego rodu idzie, powiadają zawziętym i mściwym. Poznałże was?

      – Nie bardzo mógł poznać, bo mię mało widział. Na drodze tynieckiej byliśmy w hełmach, a potem raz tylko byłem u niego w Zbyszkowej sprawie, ale wieczorem, gdyż było pilno, i raz widzieliśmy się w sądzie. Zmieniłem się na gębie od tego czasu i broda znacznie mi posędzielała536. Uważałem też teraz, że patrzył na mnie, ale widać jeno dlatego, że przydłużej z miłościwą panią rozmawiam, gdyż potem oczy całkiem spokojnie w inną stronę obrócił. Zbyszka to by był poznał – ale mnie zabaczył, a o moim ślubowaniu może i nie słyszał, mając o lepszych do myślenia.

      – Jak to o lepszych?

      – Bo jemu pono ślubowali i Zawisza z Garbowa537, i Powała z Taczewa538, i Marcin z Wrocimowic, i Paszko Złodziej539, i Lis z Targowiska. Każdy z nich, miłościwa pani, i dziesięciu takim by poradził, a cóż dopiero, że ich kupa! Lepiej jemu się było nie rodzić niżeli jeden takowy miecz mieć nad głową. A ja nie tylko mu o ślubowaniu nie wspomnę, ale jeszcze w pouchwałość540 się wejść z nim postaram.

      – Czemu zaś tak?

      A twarz Maćka stała się naraz chytra, do głowy starego lisa podobna.

      – Żeby mi jakowe pismo dał, za którym mógłbym przezpiecznie541 po krajach krzyżackich jeździć i Zbyszkowi w razie potrzeby dać poratowanie.

      – Zali542 to godne czci rycerskiej? – zapytała z uśmiechem księżna.

      – Godne – odrzekł stanowczym głosem Maćko. – Gdybym na ten przykład w bitwie z tyłu na niego natarł, a nie zawołał, by się obrócił, jużci bym hańbę na się ściągnął, ale czasu pokoju rozumem na hak nieprzyjaciela przywieść543 – tego się żaden prawy rycerz nie zasroma544.

      – To was poznajomię – odrzekła księżna.

      I skinąwszy na Lichtensteina, poznajomiła z nim Maćka, pomyślawszy, że choćby go Lichtenstein poznał, to i tak nie stałoby się nic wielkiego.

      Lecz Lichtenstein nie poznał go, albowiem istotnie na drodze tynieckiej widział go w hełmie, a potem raz tylko jeden z nim rozmawiał, i to wieczorem, gdy Maćko przychodził do niego СКАЧАТЬ



<p>521</p>

minstrel (daw.) – dworski śpiewak lub recytator poezji. [przypis edytorski]

<p>522</p>

gądek – śpiewak, grajek; od „gędźba” – muzyka. [przypis edytorski]

<p>523</p>

w tym razie (daw.) – w tym wypadku. [przypis edytorski]

<p>524</p>

rzewliwy (daw.) – smutny, pobudzający do płaczu. [przypis edytorski]

<p>525</p>

wskróś tej przyczyny (daw.) – z tego powodu. [przypis edytorski]

<p>526</p>

najtęższy (daw.) – najsilniejszy. [przypis edytorski]

<p>527</p>

przezpiecznie (daw.) – bezpiecznie. [przypis edytorski]

<p>528</p>

krzywdować się (daw.) – czuć się pokrzywdzonym. [przypis edytorski]

<p>529</p>

żywie – dziś popr.: żyje. [przypis edytorski]

<p>530</p>

pewnikiem (daw.) – na pewno. [przypis edytorski]

<p>531</p>

siła (daw.) – wielu. [przypis edytorski]

<p>532</p>

któren – dziś popr.: który. [przypis edytorski]

<p>533</p>

szranki – ogrodzenie placu turniejowego a. miejsca pojedynku, przenośnie: sam turniej rycerski. [przypis edytorski]

<p>534</p>

zgoła (daw.) – całkiem. [przypis edytorski]

<p>535</p>

pacholę (daw.) – dziecko. [przypis edytorski]

<p>536</p>

posędzieleć (daw.) – posiwieć. [przypis edytorski]

<p>537</p>

Zawisza Czarny z Garbowa – (ok. 1370–1428) polski rycerz, przez pewien czas na służbie króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego. [przypis edytorski]

<p>538</p>

Mikołaj Powała z Taczewa – (ok. 1380–ok. 1415), rycerz i dyplomata, powołany do rady wojennej przed bitwą pod Grunwaldem. [przypis edytorski]

<p>539</p>

Paszko (Paweł) z Biskupic, zwany Złodziej – rycerz, uczestnik bitwy pod Grunwaldem. [przypis edytorski]

<p>540</p>

pouchwałość – właśc. poufałość: zażyłość, przyjaźń. [przypis edytorski]

<p>541</p>

przezpiecznie (daw.) – bezpiecznie. [przypis edytorski]

<p>542</p>

zali (daw.) – czy. [przypis edytorski]

<p>543</p>

na hak (…) przywieść (daw.) – złapać, poskromić, jak psa łańcuchowego. [przypis edytorski]

<p>544</p>

zasromać (daw.) – zawstydzić. [przypis edytorski]