Czternaście dni Honoraty. Elżbieta Wojnarowska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czternaście dni Honoraty - Elżbieta Wojnarowska страница 15

Название: Czternaście dni Honoraty

Автор: Elżbieta Wojnarowska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия:

isbn: 978-83-66503-39-7

isbn:

СКАЧАТЬ Liczę na ciebie, słonko. – Honorata pierwszy raz w życiu była nieugięta i sama się dziwiła, że wystarczyło tylko wyjechać, i już stała się kimś innym. Kimś, kto o wiele bardziej jej się teraz podobał. – Mam jeszcze jedną prośbę. – Znów zmieniła ton na słodki.

      – Nie za dużo tych próśb? – Ernest po raz pierwszy poczuł się bezsilny i zdominowany przez kobietę. A tego nie lubił. Oj, nie.

      – Badam tu pewną sprawę. Potrzebuję twojej protekcji.

      – O… – Tyle wydobyło się z ust Ernesta, które chyba rozdziawił.

      – Może dałbyś radę zadzwonić tu i ówdzie? Muszę się dostać do komendy w Wejherowie. Spróbuj załatwić, żeby umożliwili mi przejrzenie akt… Znasz tyle ważnych osób, masz mnóstwo znajomych, mnóstwo koneksji. Co znaczy dla ciebie taki drobiazg? A ja sobie, oczywiście zupełnie nieoficjalnie i cichutko, poczytam to i owo, i może znajdę coś, czego mi trzeba.

      – Oszalałaś? – Ernest jęknął w odpowiedzi. – Całkiem ci odbiło? Co ty tam badasz? I jakim prawem?

      – Nieoficjalnie! – podkreśliła znów Honorata. – Nic ważnego. Tak sobie tylko chcę poczytać. Ale jak coś znajdę, będziesz mógł to przypisać sobie. Dostaniesz podwyżkę i awans.

      Honorata najwyraźniej drwiła sobie z Ernesta.

      Jednak czuł, że jeśli jej odmówi, córeczka, którą przypadkiem spłodził Honoracie, nigdy mu tego nie daruje. Znów zgrzytnął zębami. W zgrzytaniu akurat był mistrzem. Niedoścignionym. Honorata tylko westchnęła z zazdrością. W tej umiejętności raczej mu nie dorówna.

      – Okej – skapitulował w końcu. – Niezłe z was suki.

      – Dzięki, pieseczku – zaćwierkała mu Honorata, jak umiała najsłodziej i rozłączyła się.

      Nie minął nawet kwadrans, gdy Ernest zadzwonił i poinformował ją, do kogo ma się zgłosić w sprawie udostępnienia akt.

      – Tylko nie chcę tam żadnych sztuczek i żadnego bajzlu – ostrzegł ją groźnie na koniec.

      Tak ustawiona Honorata mogła spokojnie rozpocząć prywatne dochodzenie.

      Udała się natychmiast swoim samochodem do komendy powiatowej policji w Wejherowie.

      Inspektor Gryzik, komendant powiatowy policji, do którego wpadła zziajana i spocona, bo upał był nie do wytrzymania, a w budynku komendy, wybudowanym jeszcze za dobrych czasów PRL-u, kiedy to powstało tysiąc szkół na Tysiąclecie i tyleż komend policji, nie było klimatyzacji, powstał zza biurka na jej widok.

      Spojrzał na Honoratę wymownie i ze smutkiem. Był tak samo otyły i tak samo spocony jak ona. Nie mógł pojąć, że komuś może się chcieć siedzieć w zakurzonym, dusznym archiwum przy komputerze lub grzebać w papierzyskach, tonami zalegającymi w segregatorach, umieszczonych na metalowych półkach.

      Honoracie chciało się siedzieć.

      I chciało się jej ewentualnie grzebać w papierzyskach.

      – Ernest mnie uprzedził, taaa… – zaczął inspektor, zanim ta zdążyła otworzyć usta. – Zaprowadzę panią osobiście do archiwum wydziału dochodzeniowo-śledczego. Mamy tam komputery. Nowe sprawy są już zarchiwizowane, starsze jeszcze czekają na swoją kolej. Powoli się wszystko uzupełni, taaa…

      Komendant był uprzedzająco grzeczny.

      Była wdzięczna Ernestowi, choć nie miała pojęcia, jaką rolę przypisał jej przed komendantem Gryzikiem. Poszli wąskim, sinym korytarzem i zatrzymali się przy metalowych drzwiach. Nie było na nich specjalnych zabezpieczeń. Widocznie nikt nie miał nigdy ochoty na włamywanie się do policyjnego archiwum.

      – Chodzi mi o zaginięcie Gizeli Strumidło z Jastrzębiej Góry. To świeża sprawa, sprzed dwóch tygodni – wyjaśniła Honorata bardzo poważnym tonem, aby nadać wagi swojej misji. – I przy okazji, o wypadek jej brata Macieja, sprzed dwóch miesięcy.

      – A, o to, taaa… Myślałem, że chodzi o jakieś stare sprawy. Ale jeśli o to, materiały są w komputerze. Może je pani przejrzeć, taaa…

      Włączył komputer i pomógł jej znaleźć odpowiednie strony.

      – Zostawiam panią. Jak pani skończy, proszę wyłączyć komputer i zatrzasnąć drzwi. Blokada sama się włączy.

      Wyszedł, a Honorata zaczęła czytać. Nie było tego za wiele.

      Wszystko wydawało się proste. Wypadek Maćka potraktowany jak to wypadek. Zaginięcie Gizeli potraktowane jak zaginięcie. Parę protokołów. Kilka przesłuchań. Nic ważnego. Nic, o co można by zahaczyć.

      Żadnego śladu. Żadnych podejrzeń.

      Honorata zaczęła mieć niejasne poczucie, że marnuje czas.

      Zamiast biegać po plaży… A tak, biegać! Bo niby jak miałaby schudnąć? Samo niejedzenie ciasteczek nie pomoże. Tym bardziej, że jeszcze ich zjadać nie przestała.

      Honorata nie lubiła marnowania czasu.

      Ale biegania także nie.

      Więc z wyraźną ulgą stwierdziła, że owszem, zacznie biegać, ale od jutra. Dziś ma jeszcze parę spraw do załatwienia i absolutnie nie znajdzie czasu na bieganie, na to przyjdzie oczywiście odpowiednia pora. Jak nie jutro, to wkrótce.

      Jednak raz jeszcze wróciła do protokołów, bo nagle coś zauważyła. Coś rzuciło się jej w oczy. Może to nieistotny szczegół, ale…

      Ostatnią osobą, która widziała Gizelę żywą był… Zak!

      Więc jednak znalazła punkt zaczepienia.

      Nikt tego nie wyjaśniał. Ciekawe dlaczego?

      Czy Zak ma coś wspólnego ze zniknięciem dziewczyny, jak to sugeruje matka Gizeli?

      Honorata chciała się tego dowiedzieć.

      Bo Honorata lubiła wiedzieć. Czyli jednak nie zmarnowała czasu.

      Tak pocieszona opuściła archiwum.

      Wracając z Wejherowa, zajechała do Władysławowa.

      Podjechała pod liceum. Wysiadła z samochodu. Niemiłosierny żar lał się z nieba. Honorata była spocona, głodna i spragniona. Jednak nie mogła sobie pozwolić na opuszczenie swojego punktu obserwacyjnego. Stąd najlepiej będzie widać wychodzących ze szkoły. A ona nie może za żadne skarby przeoczyć Zaka. Oparła się o samochód i czekała.

      Niedługo. Wkrótce dziedziniec zakłębił się wychodzącą ze szkoły młodzieżą. Honorata podeszła do pierwszej z brzegu dziewczyny.

      – Szukam Zaka – powiedziała, licząc, że wszyscy się tu znają. Okazało się, że owszem.

      – O, СКАЧАТЬ