Название: Psychopaci
Автор: Stephen Seager
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Документальная литература
isbn: 978-83-8195-121-0
isbn:
W konkluzji doszedłem do wniosku, że określenie Bena Cohena dotyczące obrony ze względu na niepoczytalność w sumie było poprawne. Jesteś „niewinny z powodu choroby umysłowej” (NGRI – not guilty by reason of insanity), co znaczy, że byłeś niespełna władz umysłowych w chwili popełnienia przestępstwa i jesteś niezdolny, aby stanąć przed sądem. Innymi słowy, taka osoba, zamiast trafić do więzienia, winna zostać poddana leczeniu psychiatrycznemu.
Inna klasyfikacja prawna dotyczy skazanych, którzy dopiero jako osadzeni w więzieniach zostają uznani za pozbawieni władz umysłowych. W dokumentach takiego zwolnionego więźnia zapisuje się, że jeżeli został uznany za niebezpiecznego z powodu choroby umysłowej, ma zostać skierowany na leczenie w szpitalu. Takie osoby zwane są przestępcami z zaburzeniami umysłowymi (MDO – mentally disordered offenders). I chociaż nie są to osoby, które mogą się bronić chorobą umysłową, to one właśnie zwiększają liczbę pacjentów szpitali stanowych.
Mimo obszernych sprawozdań prasowych obronę na skutek niepoczytalności skutecznie i prawidłowo stosuje się jedynie w jednej czwartej przypadków. A pole do nadużyć jest oczywiste: zabijasz kogoś, a następnie twierdzisz, że byłeś wtedy niespełna rozumu lub jesteś uzależniony od narkotyków, alkoholu lub wafelków Twinkies – tego rodzaju obrona nie powinna działać. Ale czasem jest skuteczna. Na Oddziale C, jak się dowiedziałem, są pacjenci, którzy wykręcając się w ten właśnie sposób, uniknęli szubienicy.
Ostatnia grupa to kanciarze albo cwaniacy, zwykle figurujący pod dużym nagłówkiem antyspołecznych zaburzeń osobowości (osobowość dyssocjalna, ASPD). W tym określeniu pojęcie „antyspołeczne” nie oznacza, że są to osoby samotne, wyobcowane, które nie potrafią znaleźć swojego miejsca w społeczeństwie, tylko że nie przestrzegają praw obowiązujących społeczeństwo, w którym żyją, i nie mogą się powstrzymać od rabowania, zabijania i gwałcenia.
Osoby typu ASPD to spiskowcy i oportuniści, w ten sposób starający się przezwyciężyć swoje słabości. Są to „kombinatorzy”, ludzie kupujący i sprzedający narkotyki – dilerzy – oraz ludzie trudniący się kradzieżą różnych przedmiotów i broni. Oni tworzą „obronne” kręgi – płacisz albo dostajesz w czapę. Związani są ze światem prostytucji, hazardu i przemytu. Często wdają się w krwawe bójki.
Nazywani są też con-men, przy czym con to skrót od confidence (zaufanie, ale też pewność siebie). Ci ludzie używają swoich ogromnych umiejętności do manipulacji w celu pozyskania zaufania innych, których potem wykorzystują. Osoby z antyspołecznym zaburzeniem osobowości zwane są również „socjopatami”. Są to przestępcy o zasięgu ogólnoświatowym, ci, którzy zrobili światową karierę. Osoby typu ASPD stanowią 50–75% populacji państwowych więzień.
Nigdy dużo nie czytałem o socjopatach, lecz przez wiele lat miałem z nimi do czynienia. To oni w większości zaludniają psychiatryczny kosmos. Osoby typu ASPD nie są umysłowo chore, jednak mogą takie udawać w sposób niezwykle przekonujący. Gomora gromadzi w swych murach niewielką, jednak realną liczbę przypadków stricte związanych z typem ASPD – ludzi, którzy zdołali przekonać sędziego i prokuratora, że są chorzy psychicznie, w tak wyraźny sposób, jak to uczynił McCoy.
Często, w obliczu groźby długoterminowego więzienia albo śmiertelnego zastrzyku, udają wariatów. Randle Patrick McMurphy odtwarzany przez Jacka Nicholsona w filmie Lot nad kukułczym gniazdem nie był niepoczytalny. On był ASPD.
Aby w Gomorze było jeszcze trudniej, wielu naszych pacjentów ma zarówno osobowość dyssocjalną, jak i choroby psychiczne. Są psychotycznymi socjopatami – „psychopatami”, o których już wspomniałem. To pomaga wyjaśnić często dziwną, niezrozumiałą i odrażającą naturę pewnych zbrodni. Socjopaci mogą popełniać szablonowe oszustwa – na przykład ukradną ci portfel. Albo strzelą do ciebie podczas nieudanej transakcji narkotykowej. Natomiast psychopaci mogą pokroić cię na plasterki, ponieważ Bóg im tak kazał. Socjopaci i psychopaci to w znacznej części pacjenci Gomory. Z tego też powodu jest to tak trudne i niebezpieczne miejsce.
Dobrze po północy zamknąłem podręcznik, wsunąłem go z powrotem na półkę i wróciłem do łóżka.
ROZDZIAŁ ÓSMY
No, Clarice – czy te owce przestaną beczeć?
HANNIBAL LECTER, „MILCZENIE OWIEC”
NASTĘPNEGO DNIA RANO po źle przespanej nocy, walcząc z szarpiącym uczuciem strachu, wziąłem prysznic i ubrałem się. Ingrid wstała wcześniej, żeby poćwiczyć na rowerze stacjonarnym, który trzymaliśmy w salonie z telewizorem.Zgarnąłem ze stolika w holu portfel, mój identyfikator szpitalny i kluczyki do auta. John właśnie wstał.
Ingrid stanęła obok mnie, błyszcząc od potu, z kolorowym ręcznikiem na szyi.
– Wiem, że nie spałeś dobrze – stwierdziła. – Powiedz mi, jeżeli czegoś potrzebujesz.
Pocałowałem ją w policzek i kiwnąłem Johnowi, który właśnie pojawił się w holu. W odpowiedzi uśmiechnął się i też machnął ręką, jeszcze trochę zaspany.
Zapuszczając silnik na podjeździe, spojrzałem na frontowe okno naszego domu. Zobaczyłem, jak palec odchyla zasłonę, i ujrzałem szczupły profil Johna.
„Kocham cię!” – powiedziałem niemo i wskazałem go.
Zasłona zaciągnęła się z powrotem.
Włączyłem radio i wyjechałem na ulicę.
Po zajechaniu na miejsce i dotarciu do mojego gabinetu stwierdziłem, że wszędzie panuje błogosławiona cisza, więc udałem się na Oddział C. Otworzyłem drzwi i znalazłem się w pustym korytarzu oddziału. W drodze do pokoju konferencyjnego spotkałem Xianga razem z personelem. Po wejściu zająłem miejsce przy chwiejnym stole.
Ciągle czułem się przytłoczony, niepewny. Tak jakby język stanął mi kołkiem czy coś w tym sensie. Jednak nic nie powiedziałem o pogróżkach Cervantesa ani o papierosach. Nie zapytałem też o Luellę. Rzuciłem tylko krótko:
– Gdzie są wszyscy pacjenci?
– W swoich pokojach – odparł Xiang. – Wszyscy są bardzo spokojni. Jednak wiemy, że coś się szykuje. To tylko cisza przed burzą. Szykuje się coś dużego.
– Ale co? – zdziwiłem się.
– Słyszałam od kogoś z Oddziału B, że podobno Mike Morgan pokłócił się z jednym z naszych pacjentów – powiedziała Palanqui.
– Ten Morgan to niespokojna dusza – wtrąciła Virginia Hancock, nowa pielęgniarka – biała, w średnim wieku. – Jakiś czas przebywał tu, na Oddziale C. Dobrze pamiętamy Morgana.
– My sie jeszcze nie znamy, jestem doktor Seager –przedstawiłem się.
– Pani Hancock przez wiele lat pracowała u nas – wyjaśnił Xiang. – Właśnie wróciła z sześciomiesięcznego urlopu. Teraz, gdy zostaliśmy pozbawieni Luelli, z zadowoleniem przyjmujemy jej powrót.
– Miło СКАЧАТЬ