Название: Świst umarłych
Автор: Graham Masterton
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Полицейские детективы
Серия: Katie Maguire
isbn: 978-83-8125-926-2
isbn:
– Nie, to nie ma nic wspólnego z Jimmym Ó Faoláinem. Odebraliśmy telefon na sto dwanaście, niecałe pół godziny temu. Z cmentarza Świętej Katarzyny w Kilcully. Wiem, wszyscy pomyśleliśmy to samo: „Tylko nie mówcie, że na cmentarzu jest jakiś trup”. Ale jest. Jakiś gość bez głowy. Siedzi tam na ławce. – Wyciągnął iPhone’a i pokazał jej zdjęcie przysłane przez funkcjonariusza z Kilcully.
Katie przez chwilę oniemiała wpatrywała się w ekran. Trudno było uwierzyć, że to nie jakaś mistyfikacja.
– A gdzie jego głowa? – spytała. – To znaczy… wiemy, kto to jest?
– Na razie nie ma możliwości tego ustalić. Ale nie przeszukaliśmy jeszcze całego cmentarza.
– A… co mu sterczy z szyi?
– Da pani wiarę? To flet.
Spojrzała na O’Rourke’a okrągłymi oczami.
– Flet? Naprawdę?
– Na cmentarzu było kilka osób, które przyszły odwiedzić grób babci. Usłyszeli dziwny dźwięk. A to było to. We flecie grał wiatr.
– Niesamowite. Po prostu brak mi słów – powiedziała Katie. – Miał przy sobie jakieś dokumenty?
– Nie, nic. Żadnego portfela, telefonu, kluczy. Był w kapciach. Ale nasi technicy są już w drodze.
– Zgłaszano jakieś zaginięcia?
– Tylko trzy dziewczynki uciekły z liceum Christ King, a jakiś staruszek z demencją powędrował dokądś z Brookfield.
– No, jeszcze tego mi trzeba – mruknęła Katie. – Lokalny celebryta zamordowany przez nieznanego sprawcę lub sprawców i człowiek, którego tożsamości nie umiemy ustalić, zabity przez nieznanego sprawcę lub sprawców.
Inspektor O’Rourke pociągnął nosem i skinął głową.
– Sporo tych nieznanych, nie ma co…
– No dobrze – rzuciła Katie. – Ale informujcie mnie na bieżąco, Francis, choćby trzeba było mi wysłać esemesa w trakcie konferencji, dobrze?
– Tak jest, oczywiście.
– Ten flet mnie niepokoi. Po co ktoś miałby wpychać coś takiego w szyję ofiary?
– Nie wiem. Może zabity był członkiem folkowego zespołu i jakiś kumpel wkurzył się, że kręcił z jego kobietą?
– Francis…
– No zaraz, był taki przypadek w Wexford kilka lat temu, kiedy pewien gitarzysta kombinował z lalą basisty. Tamten udusił go strunami jego własnej gitary. Pamięta pani?
– Nie popuszczaj za bardzo wodzy wyobraźni, Francis. Najpierw sprawdźmy, kim jest ofiara. To powinno dać nam odpowiedź na większość pytań.
– O, zna mnie pani. Wyobraźnia nie jest moją najmocniejszą stroną. Wie pani, w zeszłym tygodniu dałem żonie w prezencie rocznicowym żelazko na parę, bo stale gderała, że stare jest do niczego. Matko Boska! O mało mnie nim nie rozprasowała na amen.
* * *
Katie uzgodniła, że konferencja prasowa odbędzie się w mniejszej sali konferencyjnej, bo spodziewała się, że pojawią się tylko stali wierni bywalcy, ale kiedy weszła, zorientowała się, że jest co najmniej dwudziestka reporterów, plus telewizja i kamery.
Zobaczyła wszystkich najwytrwalszych dziennikarzy z Cork – Fionnuala Sweeney z RTÉ siedziała z przodu z Danem Keane’em z „Examinera”, Fergusem O’Farrellem z RedFM i Jean Mulligan z „Evening Echo”. Zajmując miejsce między Mathew McElveyem i nadkomisarzem Pearse’em, dostrzegła również Kierana Dennehy’ego z „Irish Timesa”, Darę Kerrigan z „Mirror” i Thomasa O’Neilla z „Sun”. Rozpoznała też trzech czy czterech wolnych strzelców, a nawet reporterów „The Corkman” i „The Southern Star”, lokalnych gazet, które zajmowały się sprawami północnego i zachodniego hrabstwa Cork i rzadko poświęcały uwagę tematom dotyczącym miasta.
Świeciły reflektory kamer telewizyjnych. Katie przesłoniła oczy dłonią. Mathew McElvey nachylił się do niej.
– Nie wiem, czemu zawdzięczamy aż tak wielkie zainteresowanie Jimmym Ó Faoláinem – szepnął.
– Był celebrytą – powiedziała. – Może nie tej miary co Gerald Kean czy Brendan O’Connor, ale jednak.
– Jasne, pani nadkomisarz. I oczywiście, jak zwykle, powiadamiałem wszystkie media, że udzielimy wypowiedzi prasie. Ale nie przewidywałem takiej frekwencji. Co tu robi Megan Daly z „Southern Star”? Zwykle pisuje o zwycięzcach w loterii ze Skibbereen albo o farmerach z Clon, którym traktor przejechał po stopach.
– Michael? – zwróciła się do nadkomisarza Pearse’a. – Masz jakiś pomysł?
– Wyraźnie coś się święci – przyznał. – Odkąd tu wszedłem, w sali aż się gotuje.
Katie sięgnęła do stojącego przed nią mikrofonu, włączyła go i postukała palcem, by sprawdzić, czy działa. Rozejrzała się po sali i skinęła głową na powitanie, choć się nie uśmiechnęła. W końcu miała mówić o zabójstwie.
– Dzień dobry – powiedziała. – Chcę potwierdzić, że dziś rano Garda Síochána dostała wezwanie do Woodhill Park w Tivoli. Znaleźliśmy tam ciało Jimmy’ego Ó Faoláina, dyrektora generalnego Leeside Investments. Zginął w wyniku oddania do niego kilku strzałów. Najwyraźniej zmarł na miejscu. Ciało zostało przewiezione do szpitala uniwersyteckiego, gdzie będzie przeprowadzona sekcja. Technicy badają miejsce zbrodni, a audyt śledczy zajmie się rachunkami pana Ó Faoláina, by ustalić, czy można z nich wysnuć jakąś hipotezę dotyczącą motywów. Z tego, co na razie wiemy, nie dostawał żadnych pogróżek i jak się wydaje, nie było oczywistego powodu, by ktoś chciał go zabić.
– Gdzie dokładnie został znaleziony? – spytał Dan Keane.
– W swoim domu, na parterze – odparła Katie.
– W którym pokoju?
– Nie jestem gotowa tego wyjawić, dopóki nie przeprowadzimy dalszych badań.
– A co robił, kiedy go zastrzelono? – spytał Thomas O’Neill. – Czytał? Rozmawiał przez telefon? Oglądał telewizję? Jadł śniadanie?
– Nie jestem gotowa tego wyjawić, dopóki nie przeprowadzimy dalszych badań.
– W jaki sposób zabójca dostał się do domu?
– Tego nie wiemy jeszcze na pewno. Nie było wyraźnych śladów włamania.
– Możliwe więc, że Ó Faoláin znał zabójcę i sam go wpuścił? Albo ją, oczywiście.
– Niewykluczone.
СКАЧАТЬ