Świst umarłych. Graham Masterton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Świst umarłych - Graham Masterton страница 11

Название: Świst umarłych

Автор: Graham Masterton

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Полицейские детективы

Серия: Katie Maguire

isbn: 978-83-8125-926-2

isbn:

СКАЧАТЬ spojrzał na nią z góry. Czuła jego smutek.

      – No to do zobaczenia – powiedział i wziął kolejnego herbatnika.

      * * *

      Mathew McElvey, młody rzecznik prasowy, przyszedł zobaczyć się z nią około trzeciej, żeby przejrzeć to, co zamierzała powiedzieć mediom o Jimmym Ó Faoláinie.

      – Jeśli mam być z tobą szczera, nie chcę mówić wiele – zaznaczyła. – Poproszę, by zgłaszali się do nas świadkowie, jeśli ktoś coś widział. I tyle. Powiem, że dziewczyna Ó Faoláina znalazła go w domu zastrzelonego, ale nie wspomnę, że siedział na kiblu, i nie będę ryzykowała żadnych przypuszczeń co do możliwych motywów. Nie zamierzam też mówić, że wszyscy go lubili. Najwyraźniej ktoś za nim nie przepadał i okazało się, że jedna osoba wystarczy.

      – Nie ma pani żadnych podejrzanych? – zapytał Mathew. – A ta jego dziewczyna?

      – Nikogo nie wykluczam, ale nie wyobrażam sobie, żeby ta śliczna Viona chciała z nim skończyć. Był dla niej kurą znoszącą złote jajka. Oczywiście sprawdziliśmy jej ręce pod kątem śladów prochu po wystrzale. Dla pewności. Ale wynik był negatywny, a w domu nie znaleźliśmy wyrzuconych rękawiczek.

      – Nie miała żadnego zazdrosnego byłego czy kogoś w tym rodzaju?

      – Sprawdzimy to, oczywiście. Mam przeczucie, że coś się wyjaśni, kiedy nasi eksperci przejrzą jego księgi rachunkowe. Gość wykiwany na giełdzie potrafi się wściec jak diabli.

      – Racja – rzucił Mathew, popatrując na zegarek. – Mówiłem dziennikarzom, żeby przyszli na czwartą, jeśli to pani pasuje.

      Kiedy wstał, żeby wyjść, do otwartych drzwi gabinetu zapukał detektyw Ó Doibhilin. Był nieogolony, zmierzwione włosy mu sterczały. Miał na sobie brązową puchówkę i jasnoszare dopasowane spodnie dresowe, poplamione piwem.

      – Michael – powitała go Katie. – Jak leci z Twomeyami?

      – Wreszcie myślę, że coś mam.

      – Wykończyli cię, widzę. Wejdź, siadaj.

      – Bez przesady – zaoponował detektyw Ó Doibhilin. – Ale zanudzili mnie na śmierć. Nigdy nie słyszałem tylu bzdur. Te zakute łby gadają tylko o piłce, prochach i z kim się prześpią. Myślałem, że nie wytrzymam. I jeszcze musiałem ubierać się codziennie jak chodząca reklama sportowych ciuchów.

      Katie nie mogła powstrzymać uśmiechu. Detektyw Ó Doibhilin szczycił się elegancją, ale przez ostatnie dwa miesiące pracował pod przykrywką. Obserwował kręgi skupione wokół Twomeya i Quinna, co oznaczało, że mieszkał w wynajętej kawalerce w Fair Hill i włóczył się jako zblazowany koleś z północnego Cork.

      – We wtorek robią przerzut kamperem przez Rosslare. Kamper przypłynie promem z Fishguard. Ma być wypakowany fentanylem.

      – Niezły wynik – przyznała Katie. – Powiedziałeś o wszystkim Begleyowi?

      – Powiem, kiedy tylko wróci z lunchu.

      – Widzisz, mówiłam ci, że te wszystkie wieczory w barze Halfway w końcu się opłacą.

      – Rzeczywiście, ale chyba będę musiał wysłać swoją wątrobę na detoks do Najwyższego, a głowę do kliniki Dean na jakieś poważne oczyszczenie.

      – Musimy wszystko starannie zaplanować. Nie możemy dopuścić, żeby policja skarbowa dopadła ich zaraz po wylądowaniu, a kiedy będziemy jechać za nimi z Rosslare do Cork, nie powinni zorientować się, że są śledzeni. Nie zależy mi na małej rybce. Chcę dopaść Seamusa Twomeya i Douglasa Quinna, a to oznacza, że muszę spróbować złapać ich z fentanylem.

      – Jest kilka miejsc, gdzie zwykle składają towar – powiedział detektyw Ó Doibhilin. – Na tyłach stacji benzynowej Maxol przy Watercourse Road i w opuszczonym domu na rogu Great William O’Brien Street. Wspominali też o broni i materiałach wybuchowych, ale nie wiem, gdzie je chowają. Nie chciałem ich za bardzo naciskać, bo mogliby zacząć coś podejrzewać.

      – Dobrze się spisałeś, Michael. Wiem, że to nie było łatwe.

      – Chyba najtrudniejsza sprawa to zaloty siostry Seamusa Twomeya. Zawsze próbuje zaprosić mnie do siebie do chaty na, jak to mówi, bara-bara. Szkoda, że nie może pani zobaczyć jej rozmiarów. Jezu! Po prostu płetwal błękitny w mini.

      Kiedy wyszedł, Katie dopiła kawę i zaczęła przeglądać wiadomości i raporty, które tego ranka wylądowały na jej biurku. Wieści o Barneyu przekazane przez Conora poprawiły jej samopoczucie, a jeśli to, co usłyszała od detektywa Ó Doibhilina, doprowadziłoby do postawienia w stan oskarżenia za przemyt narkotyków Seamusa Twomeya i Douglasa Quinna, byłby to wielki sukces. Coraz więcej mieszkańców Cork, w różnym wieku, uzależniało się od opioidów. Od stycznia spowodowały śmierć siedemnastu osób. Pacjenci z niezbyt groźnymi dolegliwościami jak bóle pleców zaczynali od leków przeciwbólowych na receptę, a potem szybko się uzależniali i zaspokajali swoje potrzeby, korzystając z czarnego rynku.

      Fentanyl jest jednym z najbardziej szkodliwych opioidów, bo może być pięćdziesiąt razy mocniejszy od heroiny. To on zabił Prince’a. Koledzy z wydziału narkotyków ostrzegali Katie, że w wielu pubach i klubach w mieście coraz łatwiej zdobyć ten narkotyk. Podobnie jak karfentanyl, który pierwotnie służył do usypiania dużych zwierząt, jak bydło, a nawet słonie, albo oksykodon, a przynajmniej jego podróbki.

      Córka sąsiadki Katie, dwudziestoczteroletnia Siobhan, zmarła pierwszego czerwca po przedawkowaniu fentanylu. Miała siedmiomiesięczną córeczkę i brała opioidy, by złagodzić chroniczny ból po trudnym porodzie. Katie była na jej pogrzebie na cmentarzu St Colman. Gdy składali trumnę do grobu, na granitowoszarym niebie ukazała się tęcza. W tym momencie Katie obiecała sobie solennie, że położy kres przemytowi opioidów.

      Nigdy nie sądziła, że będzie to łatwe. Większość dilerów fentanylu wywodziła się z grup IRA. Gang Seamusa Twomeya i Douglasa Quinna był tego przykładem. Nazywali siebie Fola na hÉireann, Krew Irlandii, i byli zdecydowanie najbardziej bezwzględną bandą w mieście, jeśli nie w całym kraju. Jedną z ich ulubionych kar było zmuszanie ofiar do siadania na ustawionym na sztorc metalowym pręcie rusztowania, tak że pomału, osuwając się w dół pod własnym ciężarem, umierali nabici na pal.

      Do pokoju znów zajrzała Moirin.

      – Może jeszcze kawy, pani nadkomisarz? – spytała.

      – Nie, dziękuję, Moirin. Odrobina więcej kofeiny i będę tu skakać jak pchła na patelni.

      – To prawdziwy szok z tym Jimmym Ó Faoláinem – powiedziała Moirin. – Opłacił podróż córeczki mojej sąsiadki do Stanów na leczenie raka i nigdy nie chciał żadnych podziękowań. Z tego, co słyszałam, był niesamowicie flaithiúlach, jednym z najbardziej szczodrych ludzi, jakich można sobie wyobrazić.

      – Wszyscy mi to mówią – przyznała Katie. – Ale nawet święci mają wrogów.

      Spisała punkty swojego wystąpienia przed mediami, a potem wstała СКАЧАТЬ