Białe kości. Graham Masterton
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Białe kości - Graham Masterton страница 12

Название: Białe kości

Автор: Graham Masterton

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Полицейские детективы

Серия: Katie Maguire

isbn: 978-83-8125-929-3

isbn:

СКАЧАТЬ jego zdanie w tej sprawie będzie inne.

      Do pokoju weszła funkcjonariuszka Maureen Dennehy i podała Katie karteczkę. Ta szybko ją przeczytała: Eamonn Collins. Spotkanie w Dan Lowery’s o 14:30.

      – Dziękuję, Maureen – powiedziała.

      – Dzwonił też pani mąż. Powiedział, że być może pojedzie na noc do Limerick, więc nie musi pani na niego czekać.

      – W porządku. – Katie pokiwała głową, zastanawiając się, w co znowu Paul się pakuje.

      Rozdział 6

      Kiedy doktor Owen Reidy stanął w drzwiach, odpychając niecierpliwie na bok dwoje dzieci, rozmawiała z jednym z policjantów z ochrony lotniska. Doktor ubrany był w brzydki brązowy trencz, zbyt mocno przewiązany w pasie, a na głowie miał filcowy kapelusz o szerokim rondzie.

      – Przez prawie dwadzieścia minut kazali nam czekać na pasie startowym w Dublinie – zaczął narzekać, po czym wcisnął torbę lekarską i wypchaną torbę podróżną młodemu funkcjonariuszowi Gardy. – Co oni sobie myślą? Czy ludzie pracy muszą tracić czas tylko dlatego, że nadlatują jacyś spóźnieni wczasowicze z Florydy? A niechby krążyli nad lotniskiem, aż by im zabrakło paliwa. Potem mogliby się rozbić. I spłonąć.

      Doktor Reidy miał dużą, usianą piegami twarz i gęste rude rzęsy. Zawsze paradował w szerokim cętkowanym krawacie. Był blisko związany z Charliem Haugheyem, w czasach kiedy ten był w rządzie, a w „Irish Examiner” pisano nawet, że to on był „piątym mężczyzną” podczas słynnej orgii panów w średnim wieku, która odbyła się w hotelu Grafton w Dublinie. Doktor stanowczo temu zaprzeczał. Czy jednak tego chciał, czy nie, był wielkim bossem połowy lat osiemdziesiątych, kiedy to irlandzka gospodarka szybko się rozwijała, a pewni ludzie dzięki protekcjom, ulgom podatkowym i rozmaitym przywilejom zarabiali niewyobrażalne pieniądze. Wciąż uważał, że wszędzie tam, gdzie się pojawia, powinien być darzony specjalnymi względami.

      – Cieszę się, że widzę pana w dobrym zdrowiu, doktorze Reidy – powiedziała Katie, kiedy opuścili terminal.

      – Ha! Miałem nadzieję, że wyjadę na dwa dni do Killarney pograć w golfa. Tymczasem wylądowałem w Cork, żeby babrać się w kościotrupach.

      – Do tej pory wykopaliśmy jedenaście czaszek. Zakładamy więc, że natrafiliśmy na szczątki jedenastu osób. Ich kości są kompletnie wymieszane.

      – Dzięki czaszkom policzyliście trupy. Dobre i to.

      – Na razie nikogo o nic nie podejrzewamy. Wiele się dowiemy, kiedy poznamy okoliczności śmierci tych ludzi. I czas zgonów.

      – A więc jak zwykle. Czekacie, aż ja rozwiążę za was zagadkę.

      – Jest pan wspaniałym patologiem, doktorze Reidy.

      – A pani, moja droga, powinna być wspaniałą matką i niańczyć teraz dzieci w domu.

      Kiedy zjeżdżali ze wzgórza w kierunku Kinsale Roundabout i Cork, Katie patrzyła przez okno samochodu. Na ostatnią uwagę doktora mogła zareagować bardzo różnie. Mogła zbyć go uśmiechem, skrzywić się z niechęcią albo opowiedzieć mu o pewnym chłodnym styczniowym poranku, kiedy przyszła nakarmić Seamusa i znalazła go martwego. Powiedziała jednak coś zupełnie innego:

      – Zarezerwowaliśmy dla pana ten sam pokój co zazwyczaj w Arbutus Lodge. Muszę pana jednak ostrzec… Od pańskiej ostatniej wizyty trochę się tam zmieniło. Jest nowy właściciel. I jedzenie nie takie jak dawniej.

      – Zaryzykuję, pani komisarz.

      Wjechali do centrum i Katie wysiadła przy Anglesea Street.

      – Dam pani znać o rezultatach badań natychmiast, kiedy do czegoś dojdę – powiedział doktor Reidy. – Mimo wszystko mam zamiar chociaż dwa dni pograć w golfa.

      Katie bez słowa zatrzasnęła za sobą drzwi samochodu i przez chwilę patrzyła jeszcze, jak auto odjeżdża, kołysząc się i podskakując na dziurawym asfalcie. Przeszła przez jezdnię i po chwili była w budynku komendy Gardy. Szła z pochyloną głową i nie uniosła jej nawet wtedy, gdy funkcjonariuszka Maureen Dennehy powiedziała: „Szuka pani komendant O’Driscoll.

      * * *

      Kiedy weszła do pubu Dana Lowery’ego na MacCurtain Street, Eamonn „Lisek” Collins już na nią czekał. Pub był mały, na ścianach wisiały lustra i plakaty reklamujące murphy’s stout, a na półkach poustawiano pamiątki i wazony z zasuszonymi kwiatami. Eamonn Collins lubił to miejsce częściowo z powodu jego związku z teatrem (znajdowało się w pobliżu teatru Everyman Palace), ale głównie dla kolorowych witraży w oknach. Witraże pochodziły z kościoła w Killarney, a ich zaletą, docenioną przez Eamonna, było to, że nikt, kto przechodził obok ulicą, nie był w stanie zobaczyć przez szyby, co się dzieje w środku.

      Eamonn siedział w niewielkiej sali w takim miejscu, że mógł jednocześnie obserwować drzwi wejściowe i schody prowadzące do toalet. Miejsce naprzeciwko niego zajmował potężny, milczący mężczyzna o ogolonej głowie, odstających uszach i z wytatuowanym pytonem wystającym spod kołnierza swetra. Sam Eamonn był szczupły i elegancki. Jego włosy, starannie zaczesane do tyłu, zaczynały siwieć na czubku głowy, co wyjaśniało jego ksywę. Ubrany był w doskonale skrojony dwuczęściowy szary garnitur, czarną kamizelkę, a na nogach miał lśniące czarne oksfordki.

      Katie usiadła naprzeciwko niego, celowo zasłaniając mu widok na drzwi frontowe.

      – Ma pani ochotę na drinka? – zapytał.

      Nie musieli wymieniać wstępnych uprzejmości. Jego oczy wyglądały jak dwa szare kamienie leżące na zimowej plaży.

      – Wystarczy szklanka wody.

      – Jerry – powiedział Eamonn, a milczący olbrzym wstał i podszedł do baru.

      – Ostatnio nie przepracowujesz się – zauważyła Katie. – Pięć dni wędkowania w Sligo… Dwa tygodnie na polach golfowych Karoliny Południowej…

      – Miło wiedzieć, że ktoś za mną tęskni.

      – Tęsknię za tobą tak bardzo jak za żółtaczką typu A.

      – Jest pani bezkompromisową młodą kobietą, pani komisarz. Trochę więcej tolerancji i życie byłoby piękniejsze.

      – Narkotyki nie mają nic wspólnego z tolerancją i pięknym życiem.

      Eamonn wzruszył ramionami.

      – Zawsze twierdzę, że niecne uczynki powinni popełniać tylko wybrańcy. Wtedy zbrodnie nie byłyby takie wstrętne. Świat przestępczy musi być czysty.

      – Czy właśnie coś takiego czystego odbyło się na farmie Meagherów? Ktoś oczyszczał świat przestępczy?

      – Nie wiem, co się stało na tej farmie, mówię to z przykrością. W ostatnich miesiącach w Cork było bardzo spokojnie. Właśnie dlatego pozwoliłem sobie na dwutygodniowe wakacje. Jedno СКАЧАТЬ