Sieci widma. Leszek Herman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sieci widma - Leszek Herman страница 18

Название: Sieci widma

Автор: Leszek Herman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 978-83-287-1185-3

isbn:

СКАЧАТЬ ołtarzowych – zdemontowanych protestanckich galerii bocznych, których w katolickich kościołach nie potrzebowano, a które często były dekorowane kilkusetletnimi malowidłami – trafiało na strychy plebanii lub do stodół, skąd następnie w kompletnie niewyjaśnionych okolicznościach ginęło.

      No i była jeszcze jedna kwestia, w kontekście kradzieży najistotniejsza. Grabież zabytkowych przedmiotów, mających ogromną wartość historyczną i będących często dziedzictwem kulturowym regionu, prawdziwym magicznym lustrem, w którym odbija się historia i dzięki któremu można zajrzeć w przeszłość, według prawa nie różni się niczym od tak zwanego zagarnięcia mienia. Według Kodeksu karnego zatem kradzież pochodzącej z piętnastego wieku gotyckiej rzeźby jest tym samym, co kradzież worka cementu.

      Paulina oderwała wzrok od monitora i spojrzała w przestrzeń. Ten cały informator opowiadał, że wykonywał podobne kradzieże na zlecenie. Tacy ludzie jak on, nawet jeśli zostaliby przyłapani, mogli dostać co najwyżej dwa, trzy lata więzienia, i to bardzo często w zawieszeniu. Kodeks karny za kradzież z włamaniem przewidywał wprawdzie karę do dziesięciu lat, ale takie wyroki prawie nigdy nie zapadały. W dodatku, jeśli złodzieje działali na zlecenie mafii, mieli także do dyspozycji dobrych prawników.

      Chwalił się konkretnymi włamaniami. Nawet wymienił miejscowości…

      Paulina zmarszczyła brwi, usiłując przypomnieć sobie nazwy tych wsi. Jarszewo!

      Malutki, piękny kościół z zachowanym bezcennym barokowym wyposażeniem. Byli tam wczesną wiosną, a Igor opowiadał o ogromnym obrazie Sądu Ostatecznego, inspirowanym słynnym malowidłem Hansa Memlinga znajdującym się w zbiorach Muzeum Narodowego w Gdańsku.

      Pochyliła się nad klawiaturą i wpisała kilka słów do przeglądarki. Wikipedia na temat świątyni podawała ogólniki, na kilku stronach znalazła informacje o barokowym wystroju z siedemnastego wieku i dopiero w „Kwartalniku Policyjnym” natknęła się na opis skradzionych rzeźb. Trzy gotyckie płaskorzeźby z początku szesnastego wieku pochodzące ze średniowiecznego ołtarza. Kościół spłonął na początku siedemnastego wieku, a uratowane rzeźby trafiły pewnie na strych i dopiero przed pierwszą wojną ponownie wróciły do świątyni.

      Paulina patrzyła w zamyśleniu na czarno-białe fotografie gotyckich rzeźb. Podpierający się laską święty Jakub, święta Anna Samotrzeć i trzecia rzeźba przedstawiająca Świętą Rodzinę. Zabytki zginęły z kościoła około dwa tysiące drugiego roku. Mężczyzna z klubu twierdził, że miał wtedy dziewiętnaście lat, więc, szacując jego wiek na „po trzydziestce”, to by się zgadzało.

      A te pozostałe, o których mówił? Jakieś wiochy koło Pyrzyc i Łobza?

      Że najbardziej się obłowił przy dwóch kościołach koło Pyrzyc…

      Chciała właśnie ponownie zagłębić się w odmętach internetu, żeby wytropić owe dwa obrabowane kościoły, gdy z zamyślenia wyrwał ją Piotr.

      – Słuchaj…

      Paulina podniosła wzrok i spojrzała rozkojarzona na kolegę.

      – Sprawdziłem sobie właśnie różne rzeczy i wychodzi na to, że ten twój informator nie był chyba żadnym pomyleńcem ani oszustem. W sensie, że przynajmniej o tych obrabowanych kościołach mówił prawdę… To znaczy… – zaplątał się Piotr. – Te podane przez niego adresy są prawdziwe.

      Paulina patrzyła na niego przez chwilę.

      Jak widać, przez ostatnie dwadzieścia minut zajmowali się dokładnie tym samym. Cóż za strata czasu. Pomyślała, że w zakresie zarządzania zasobem ludzkim chyba nie ma jednak szczególnych uzdolnień.

      – Co się tak patrzysz? No poczytałem sobie o tych kradzieżach. Dwa kościoły niedaleko Pyrzyc to najprawdopodobniej Letnin i Golenice, chociaż Golenice są bliżej Myśliborza niż Pyrzyc. Data też się zgadza. Dwa tysiące cztery. W Letninie zginęło dwanaście renesansowych rzeźb, a w Golenicach cztery gotyckie z piętnastego wieku. I w dodatku nawet tutaj piszą…

      – Tutaj?

      – „Kwartalnik Policyjny”. Piszą, że te włamania to były na bank na zlecenie. Policja podejrzewa, że na Pomorzu działał lub wciąż działa jakiś paser albo pośrednik.

      Paulina pokiwała głową.

      – To dowodzi tego, że ten twój informator naprawdę mógł być prawdziwym bandziorem. Tylko czemu się rozmyślił?

      – Może się przestraszył?

      – A ty coś mówiłaś, że dał ci swój telefon. Dzwoniłaś do niego?

      – Oczywiście – prychnęła Paulina. – Odrzuciło połączenie. Ale tego numeru nie da się wybrać. Coś musiał źle zapisać.

      – Jak to źle zapisać?

      – No musiał się pomylić albo moja komórka podpowiedziała tekst i nie zauważył. Było tam ciemno. Wiesz, ta cholerna funkcja przewidywania wyrazów. Piszesz do swojego chłopaka „Będę za chwilę, kochanie”, a telefon zmienia na „Jesteś pedofilem, baranie”.

      Piotr zamarł.

      – Naprawdę wysłałaś coś takiego do swojego chłopaka?

      – Zgłupiałeś chyba!? Przykład tylko podałam.

      – Pokaż ten numer.

      Paulina sięgnęła po telefon, wyszukała feralny numer i pokazała przez biurko Piotrowi.

      – Hmm… Jedenaście znaków, w tym jakieś litery. Pod względem ilości znaków to rzeczywiście numer komórki z prefiksem, ale te litery? Może rzeczywiście się pomylił?

      – Obawiam się, że już się nie dowiemy. – Paulina odłożyła komórkę na blat. – Chyba że do mnie zadzwoni. Zrobiłeś ten research medyczny dla mnie?

      Piotr wzniósł oczy do nieba i westchnął.

      – To się tym zajmij. To ma iść w środę. Pojutrze.

      – Zajmę się, zajmę. – Chłopak jęknął i spojrzał z tęsknotą w kierunku sąsiedniego biurka, przy którym dwaj koledzy zaśmiewali się właśnie z jakiegoś mema.

      Westchnął i miał się pochylić nad monitorem, gdy zobaczył Pawła, który machał do niego dłonią, wskazując Paulinę.

      – Paweł cię woła – mruknął.

      Paulina głośno wciągnęła powietrze i nie patrząc w kierunku oszklonego aneksu szefa, wstała.

      – A już myślałam, że sobie darował.

      Po chwili siedziała w fotelu obitym imitacją skóry i patrzyła podejrzliwie na swojego naczelnego. Na jego biurku leżała sterta wydruków i kilka zdjęć. Na wierzchu znajdowała się fotografia manifestacji pod pomnikiem Colleoniego11, a pod nią widać było jeszcze kilka innych.

      Paweł СКАЧАТЬ



<p>11</p>

Posąg konny weneckiego kondotiera Bartolomeo Colleoniego, który 21 sierpnia 2002 r. wrócił z zesłania w Warszawie, gdzie stał na dziedzińcu Akademii Sztuk Pięknych. Został ustawiony na placu Lotników w Szczecinie. Posąg jest kopią renesansowego pomnika z Wenecji (dłuta Andrei del Verrocchio). Przed wojną stał na środku ogromnej sali kopułowej Muzeum Narodowego w Szczecinie (obecnie Teatr Współczesny).