Sieci widma. Leszek Herman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sieci widma - Leszek Herman страница 14

Название: Sieci widma

Автор: Leszek Herman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 978-83-287-1185-3

isbn:

СКАЧАТЬ i wżerającej się w głowę irytacji. Stres?

      Oczywiście, że stres.

      Za swój stan podświadomie obwiniał Urszulę. Wiedział o tym i dlatego starał się zachować spokój, ale to nie było łatwe.

      Ten wyjazd miał być nie tylko próbą pozbycia się upiorów, które zawładnęły jego życiem, ale także pierwszym krokiem do radykalnych zmian. Podjął już decyzję i nie było odwrotu.

      Tydzień temu wszedł do gabinetu swojego teścia i zrobił to, co powinien był zrobić już dawno temu.

*

      Aleksandra zabrała kartę magnetyczną do swojej kabiny, uśmiechnęła się zdawkowo do ubranej w granatowy uniform dziewczyny w recepcji i ruszyła wąskim korytarzem w poszukiwaniu swojego numeru. Sto dwadzieścia pięć.

      Pokład kabinowy na promie przypominał labirynt. Oczywiście doskonale oznakowany, oświetlony i wyposażony ponadto w porozmieszczane strategicznie kamery, raczej nie pozwalał zabłądzić, ale każdego, kto znalazł się tutaj po raz pierwszy, mógł nieco przytłaczać. Zwłaszcza że korytarze miały wysokość niewiele przekraczającą dwa metry i nie łagodziły tego uczucia nawet jasne, utrzymane w bieli i rozmaitych odcieniach błękitu, kolory ścian i wykładzin.

      Aleksandra odruchowo chwyciła za biegnącą po dwóch stronach korytarza poręcz i spojrzała na numer na najbliższych drzwiach. Sto dwadzieścia osiem. Jak się okazało, nie musiała długo błądzić. Minęła drzwi do dwóch kolejnych kabin i stanęła przed numerem, którego szukała.

      Wynajęła całą dwuosobową kabinę. Jedynek na promie nie było, a nie chciała wylądować z jakąś namolną emerytką, która zanudzałaby ją rozmową. Zresztą nie zamierzała spędzić tutaj zbyt wiele czasu. Potrzebowała tylko lustra, żeby zrobić makijaż i przebrać się na wieczór. No i oczywiście koi, żeby się zdrzemnąć przez moment.

      Spojrzała na wąskie, przykryte niebieską narzutą łóżko. Obok była kanapa, a pomiędzy nią i ścianą wąska przestrzeń zamknięta malutkim stoliczkiem. Całość przypominała przedział w wagonie sypialnym. Tyle że nie było tutaj piętrowych łóżek, a zamiast okna wisiał okrągły, imitujący bulaj obrazek z namalowanym niebem i mewami.

      Koszmar.

      Aleksandra rzuciła torbę na łóżko i oparła się o chłodną płaszczyznę drzwi. Zamknęła oczy. Na tym wąskim korytarzu i teraz w tej mikroskopijnej, pozbawionej okien kabinie paradoksalnie uświadomiła sobie dopiero wielkość promu. Zabierał na pokład tysiąc pasażerów, z czego w kabinach sześciuset. Reszta musiała zagospodarować sobie czas w sklepach i kawiarniach. No ale co za problem, to było w końcu tylko siedem godzin. Robiła już zakupy, które trwały dłużej.

      Jej rozmyślania na temat wielkości promu nie oznaczały oczywiście jakiegoś nagłego zainteresowania parametrami jednostek pływających. Dotarło do niej tylko, że jej przyjaciółka mogła mieć sporo racji. Spontaniczne działania, owszem, często przynoszą profity, ale chyba rzeczywiście tym razem wszystkiego nie przemyślała. Mogła przecież w ogóle nawet go nie spotkać. Co jeśli on zaszyje się w swojej kabinie albo w ogóle nie pokaże się w miejscach ogólnodostępnych?

      Pokręciła głową ze zniecierpliwieniem.

      Poradzi sobie! Jak zwykle. Dopadnie go, choćby miała nawet włamać się do jego kajuty!

*

      Łukasz wsunął kartę magnetyczną w czytnik na drzwiach kabiny i odwrócił się do przyjaciół. Zrobił błazeńską minę.

      – Otwieraj te drzwi, Łukasz – odezwała się zniecierpliwiona Kamila. – Jestem zmęczona. Chcę wejść pod prysznic.

      – Nudziara. – Łukasz spojrzał na kuzynkę z dezaprobatą.

      Mikroskopijna kabina składała się z bezokiennego przedziału, w którym po dwóch stronach znajdowały się piętrowe łóżka. Z korytarzyka przy wejściu można było wejść do łazienki, tylko trochę większej od szafy na ubrania.

      – Kurczę… – Patryk rozejrzał się dookoła. – Chyba mam pierwsze objawy klaustrofobii.

      – Do przekimania wystarczy – stwierdził Bartek i rzucił plecak na podłogę obok jednego z łóżek.

      – Myślałam, że będzie trochę więcej miejsca między tymi kojami. – Ewa usiadła naprzeciwko. – Na fotkach to wyglądało trochę lepiej. Nie zmieścimy się tutaj wszyscy.

      – Spoko – mruknął Dawid.

      Przeczesał ręką czarne włosy i kiwnął głową w kierunku drzwi.

      – Ja się mogę przespać w fotelu na górnym pokładzie. Tam są takie lotnicze.

      – Ale ta scena na dole była zbyteczna. – Ewa spojrzała z wyrzutem na Łukasza.

      – Dokładnie! – Kamila zdjęła sandały. – Zachowałeś się jak prostak, ośle.

      – Sąd najwyższy wszczął obrady – parsknął Łukasz.

      – Babka była pewnie zmęczona, zdezorientowana, a ty się na nią jeszcze wydarłeś.

      – Ja też jestem zmęczony. Prowadzę od Poznania. Nikomu z was się nie chciało, bo każdy wolał chlać piwo.

      – Biedaczek – zakpiła Kamila. Zdjęła bluzkę i została w samym staniku. – Ja się idę pierwsza kąpać.

      – Z Ystad dalej ty będziesz prowadziła, a ja się będę raczył zimnym browarem.

      – Ojej, Łukasz… – Ewa uśmiechnęła się pojednawczo. – Mówię tylko, że niepotrzebnie wsiadłeś na tę biedną babkę.

      – Dobra! – Łukasz ze złością rzucił plecak w kąt i odwrócił się do drzwi. – Idę połazić! Mam nadzieję, że wam przejdzie, jak wrócę!

      – Łukasz!

      Drzwi od kabiny trzasnęły.

      – Zostaw go. – Kamila wyjęła ze swojej torby kosmetyczkę i złapała za klamkę drzwi do łazienki. – Minie mu. Agresja zawsze mu wali w dekiel.

      – Testosteron, nie agresja – odezwał się Patryk.

      Uśmiechnął się do Ewy.

      Rozpostarł ramiona i opadł tyłem na łóżko.

*

      Anna z powątpiewaniem rozejrzała się po wnętrzu kabiny.

      – Nie sądzisz, że to niepotrzebne wyrzucanie pieniędzy? Po co nam ta salonka? Zupełnie wystarczyłaby zwykła dwuosobowa kajuta.

      – To przedłożysz te postulaty Nataszy, jak dotrzemy już do Kristianstad. To ona kupiła nam bilety.

      – Nie omieszkam. Spędzimy tu raptem kilka godzin i nawet nie wiem, czy zdołam zasnąć. A tu sofa, lodówka, telewizor. Kto będzie oglądał telewizję?

      – No СКАЧАТЬ