Sieci widma. Leszek Herman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sieci widma - Leszek Herman страница 17

Название: Sieci widma

Автор: Leszek Herman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 978-83-287-1185-3

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – Lepiej nie zaczynaj.

      Usiadła, podłączyła laptop do monitora i spojrzała na leżące na blacie papiery.

      – Ale weź, powiedz chociaż, o co chodziło.

      – Paweł nie dołączył tego do poniedziałkowego newslettera?

      – Słyszałem tylko, jak mówił Baśce, że twój informator się wycofał.

      Paulina oderwała wzrok od monitora, na którym bez specjalnego pośpiechu inicjował właśnie swoją pracę system Windows, i spojrzała z irytacją na Piotra.

      – Pamiętasz mój artykuł o kradzieżach dzieł sztuki na Pomorzu?

      – Ten z kwietnia?

      Paulina kiwnęła głową, po czym streściła wydarzenia z ostatniego piątku.

      – Dzwonił do ciebie we wtorek? – Piotr zmarszczył brwi. – I nic mi nie powiedziałaś? O tym, żeby zabrać mnie do klubu, to już nawet nie wspomnę.

      – Pewnie podświadomie wiedziałam, że to się tak skończy. Poza tym jakbym przyszła z facetem, to mógłby nabrać jakichś podejrzeń.

      – To cię wcale nie usprawiedliwia. – Piotruś pokręcił głową, udając naburmuszenie.

      – Oczywiście, że nie. Nijak nie jestem w stanie zmazać swoich win.

      – Ale biedna Baśka miała przez ciebie niezłe zamieszanie w weekend. – Piotr parsknął śmiechem. – Nawet nie wiesz…

      – No przecież zadzwoniłam do niej i ją przeprosiłam.

      – Ale nie znasz kulis całej sprawy. – Piotr pochylił się w kierunku biurka Pauliny. – We wtorek, czyli jutro, to właśnie jej tekst miał iść w to miejsce. Jakieś ekonomiczne smuty. W sobotę rano, zaraz pewnie po twoim telefonie, Paweł zadzwonił do niej i powiedział, że nie musi kończyć tekstu do poniedziałku, bo puszczą twój.

      – A skąd ty to wszystko wiesz? – Paulina spojrzała podejrzliwie na kolegę.

      – Podsłuchałem, jak sama mówiła Anecie. – Piotr zachichotał. – No więc Baśka rzuciła pisanie i poszła sobie wieczorem na imprezę. Rzekomo świetnie się bawiła do trzeciej, a tu rano w niedzielę, pewnie znowu po twoim telefonie, dzwoni do niej Paweł…

      Piotr przerwał, bo zaczął się krztusić ze śmiechu.

      Paulina spojrzała na niego z dezaprobatą, ale zobaczyła, jak na drugim końcu sali Baśka wykłóca się głośno z grafikiem, i szybko zasłoniła usta ręką, żeby się nie roześmiać.

      – No więc, musiała na gwałt kończyć ten swój artykuł, żeby go oddać do składania w poniedziałek rano. – Piotr pochylił głowę, cały czas chichocząc.

      – Nie wiem, co cię tak śmieszy.

      – Już nie gadaj. Sama się śmiejesz, przecież widzę. Wyobraź sobie. Tu niedziela, trzydzieści stopni, dzwony biją na sumę, lepszy sort idzie do kościoła, gorszy opala tyłki na balkonach, a ta na kacu pisze o tym swoim dochodzie narodowym brutto…

      Paulina zagryzła wargi, żeby utrzymać powagę, a Piotr, chowając się za monitorem, dusił się ze śmiechu.

      Teoretycznie nieładnie naigrywali się z koleżanki, ale Baśka była specyficzna. Kilka miesięcy temu, gdy Piotr trafił do nich na staż, niemiłosiernie go eksploatowała, traktując przy tym bardzo protekcjonalnie. Paulina sama pamiętała, jak kilka lat temu, gdy pracowała jeszcze na umowę o dzieło, także była przez nią wyzyskiwana. Oczywiście nie było pomiędzy nimi żadnych nieporozumień, poza takimi jak to weekendowe, ale rozumiała, że Piotr miał jeszcze prawo odnosić się do niej lekkim dystansem.

      Posłała wciąż szczerzącemu zęby koledze cierpki uśmieszek i odwróciła się do swojego monitora.

      Pomimo fiaska artykułu na temat mafijnej akcji związanej z kradzieżą dzieł sztuki, ciągle miała ten temat w głowie. Po krótkiej bitwie z myślami stwierdziła, że i tak nie ma nic pilniejszego do roboty, więc warto odświeżyć sobie pamięć. Otworzyła archiwum i po chwili przeglądała materiały, które zebrała dwa miesiące temu.

      Z tematem kradzieży tak zwanych zabytków sakralnych Paulina zetknęła się po raz pierwszy przed dwoma laty, gdy pojechała do Stepnicy zrobić reportaż o nieoczekiwanie odnalezionych barokowych płytach nagrobnych z miejscowego kościółka. Temat krążył wokół tajemnic historycznych regionu. Paweł oczywiście właśnie ją tam posłał, argumentując, że odpręży się na plaży, a za benzynę i tak zwrócą jej koszty, więc nawet jej się to opłaci.

      Stepnica, w której nigdy wcześniej nie była, okazała się urokliwym miasteczkiem malowniczo położonym na brzegu Zalewu Szczecińskiego, a ściśle rzecz biorąc, Zatoki Stepnickiej. Kończą się tutaj rozlewiska Doliny Dolnej Odry, krzyżuje kilka szlaków turystycznych oraz przebiega alternatywna trasa nad morze, która w sezonie zapełnia się desperatami chcącymi ominąć korki na ekspresowej, jak na ironię, drodze S3.

      W centrum miasteczka stoi ryglowy, klasycystyczny kościółek, z którego w latach sześćdziesiątych w tajemniczych okolicznościach zaginęło pięć płyt nagrobnych upamiętniających miejscowych darczyńców kościoła i żeglarzy. Każda ważyła pół tony. W jaki sposób niepostrzeżenie wyniesiono z kościoła taki ciężar, było tajemnicą samą w sobie, zaś późniejsze losy kamiennych płyt okazały się w peerelowski wręcz sposób tragikomiczne. Dwa lata wcześniej, podczas realizacji programu o kryptonimie „Rejestracja zabytków sakralnych w powiecie goleniowskim”, policjanci Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie wpadli na trop zaginionych steli. Dwie z nich odnaleźli w końcu w małej wsi nieopodal Stepnicy, gdzie służyły jako podesty przy kurnikach. Po trzech pozostałych ślad jednak zaginął.

      Niedaleko portu, właściwie przy samej plaży, z widokiem na łączące się z niebem wody zatoki, stoi wybudowana w połowie dziewiętnastego wieku tawerna Strandgarten. Malowniczy budynek ma trzy wieże nakryte spiczastymi hełmami. Ściany inkrustowane są drewnianymi ryglami i krzyżulcami, wielkie okna zrobione są z malutkich szybek o różnym kształcie, całość stanowi połączenie starego domu z amerykańskich horrorów z eklektycznym drewnianym zamkiem. Patrząc na zachodzące nad portem słońce i jedząc kolację, Paulina przypomniała sobie stary amerykański dreszczowiec Mgła10, w którym upiory zamordowanych żeglarzy z małego nadmorskiego miasteczka powracają po latach, by zemścić się na potomkach swych oprawców. Pięciu żeglarzy ze Stepnicy, których spokój i cześć zbezcześcili mieszkańcy okolicznych wsi, nie kwapiło się wprawdzie specjalnie do zemsty, ale artykuł napisany w tej konwencji stał się prawdziwym przebojem, a Paulina dostała mnóstwo maili od czytelników.

      Za barwną historią kradzieży w stepnickim kościele ukrywały się jednak o wiele poważniejsze problemy. Zachowane w pomorskich świątyniach średniowieczne, czasem renesansowe lub barokowe wyposażenie prawie nigdy nie miało ochrony. Małe wiejskie kościoły są zamykane zwykłymi żelaznymi kluczami, tak jak i sto, i sześćset lat temu. Rzeźby, kielichy, patery czy obrazy zazwyczaj nie mają żadnych cech identyfikacyjnych, СКАЧАТЬ



<p>10</p>

Mgła – amerykański horror z 1980 r. w reżyserii Johna Carpentera.