Sieci widma. Leszek Herman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sieci widma - Leszek Herman страница 16

Название: Sieci widma

Автор: Leszek Herman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 978-83-287-1185-3

isbn:

СКАЧАТЬ wrażenie, że ten wyjazd był częścią jakichś poważnych decyzji.

      I przerażało ją to.

*

      Gdy w 1398 roku potężna armia Krzyżaków wyprawiała się z Prus Wschodnich za morze, aby odbić Gotlandię z rąk bałtyckich piratów Braci Witalijskich, nikomu do głowy wówczas nie przyszło, że oto wynaleziono właśnie statki tak zwanego poziomego ładowania, czyli wielkie transportowce służące do przewozu ładunków przemieszczanych środkami transportu kołowego. Na stojące w Gdańsku ogromne karaki i holki8 po drewnianych pomostach wjeżdżała zaciężna – objuczona kopiami, tarczami i toporami – jazda i wozy taborowe, którymi transportowano ciężkozbrojnych piechurów okutanych w kolczugi, dźwigających włócznie i pawęzie9. Ten ciężar trzeba było oczywiście odpowiednio rozlokować w ładowniach i na pokładzie, żeby drewniane okręty zachowały stateczność i nie poszły na dno zaraz po odbiciu od brzegu.

      I oto siedem wieków później na ogromne transportowce wjeżdżają wielkie samochody ciężarowe, wagony kolejowe i wtaczają się setki pieszych objuczonych walizami i tobołami, a marynarze wachtowi dwoją się i troją, aby dziesiątki pojazdów odpowiednio poupychać na kilku poziomach ładowni.

      W nazewnictwie Polskiego Rejestru Statków tego typu jednostki noszą, nieprzetłumaczalną na język polski nazwę „ro–ro”, która jest skrótem od angielskiego określenia „roll on–roll off”, czyli wtocz i wytocz, a właściwie wjeżdżaj i zjeżdżaj. Niegdyś na pokłady prowadziły zbite z desek pomosty, po których wjeżdżały okute blachą wozy i konie ciężkiej jazdy. Dzisiaj na pokład promów wiodą ogromne furty. Są usytuowane na rufie, w burtach po bokach, a te najbardziej spektakularne, wyglądające jak paszcze wielorybów, umiejscowione są na dziobie.

      Spośród typów furt dziobowych najbardziej efektowna jest ta nazywana przyłbicową. Ogromna, otwierająca się do góry przednia część dziobu, pod którą do wnętrza promu po opuszczanej automatycznie, składanej rampie wtaczają się pojazdy.

      Dochodziła dwudziesta druga czterdzieści pięć, gdy Nord, stojąc przy oknie na mostku, obserwował z góry, jak wielki dziób promu powoli opuszcza się w dół. Jeszcze bardziej widowiskowo wyglądało to z dołu, ale ten widok mogli obserwować jedynie uwijający się na nabrzeżu pracownicy portu w Świnoujściu, dla których był on jednak tak powszedni jak dla budowlańców opuszczające się ramię koparki. Dwa razy na dzień widzieli, jak ogromna furta się zamyka, a po kilkunastu minutach prom odbija od nabrzeża i wypływa Świną w kierunku otwartego morza.

      Nord śledził w skupieniu migające na tablicy wskaźniki, pulsujące ekrany radarowe i setki innych urządzeń, które migotały jak gwiazdozbiory na granatowym niebie ciemnego wnętrza mostka. Sześć pokładów pod nim składały się właśnie segmenty rampy wjazdowej, ogromne wodoszczelne wrota nieśpiesznie wpasowywały się pomiędzy stalowe ściany, a w burtach powoli zasuwały się boczne furty.

      Po chwili rozległ się dźwięk syreny okrętowej i ogromny prom oderwał się od nabrzeża.

      Rozdział 5

      Szczecin, poniedziałek,

      cztery dni wcześniej…

      Paulina, trzymając kurczowo w jednej ręce torbę z laptopem, a w drugiej kubek z kawą, wprawnie jak zwykle manewrując biodrami, pchnęła oszklone drzwi i weszła do głównej sali redakcji.

      Była przygotowana na niezbyt miłą rozmowę z Pawłem, swoim redaktorem naczelnym, któremu zepsuła sobotę.

      Sobie zresztą także. Zła i zawiedziona była jeszcze wczoraj, ponieważ wiedziała, że w poniedziałek czeka ją ględzenie Pawła. Ale dzisiaj rano miała już to gdzieś. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni temat, z którego nic nie wyszło. Facet z piątkowego wieczoru, który miał zadzwonić, oczywiście się nie odezwał. W dodatku, dla zachowania pozorów, wyszła z nim i zostawiła dziewczyny same. Zdążyła się już nasłuchać wczoraj przez telefon od Marty, że chyba jest wariatką, skoro wyszła sama z jakimś bandziorem. Ale to, co mówił, rzeczywiście brzmiało logicznie. Że jeśli ktoś go obserwował, to miał myśleć, że po prostu poderwał jakąś rudawą, kiepsko ubraną laskę i zabrał na chatę. To znaczy to, że rudawą i kiepsko ubraną, sama dodała w myślach.

      Rozstali się za rogiem. On poszedł szybkim krokiem w kierunku placu Lotników, a ona zawołała taksówkę. Jadąc do domu, wysłała wiadomość do dziewczyn.

      Marta z Alicją, jak się zresztą później okazało, całkiem dobrze się bawiły. Dosiedli się do nich jacyś studenci, wypiły kilka drinków i tańczyły do trzeciej.

      A jej, nie dość, że przeleciał koło nosa teoretycznie dobrze zapowiadający się temat, w dodatku napisany w oparciu o zeznania informatora, to jeszcze zepsuła sobie cały weekend. A biorąc pod uwagę, że za chwilę pewnie Paweł ją do siebie wezwie, to możliwe, że i początek tygodnia.

      No i ten milion euro. Właściwie jak się pojawił ten temat, to od razu powinno jej zaświtać w głowie, że coś jest nie tak. Albo facet był pomylonym mitomanem, albo ktoś rzeczywiście ją wkręcił. Jeszcze gdyby to był Piotruś. Gorzej, jak się okaże, że to któraś konkurencyjna redakcja zrobiła z niej idiotkę.

      Od trzech lat jej życie ocierało się o jakieś enigmatyczne możliwości zarobienia fortuny i oczywiście nic z tego nie wychodziło. Najbliżej fortuny to była chyba jedynie, trwając w związku z Mateuszem, który od roku zaczął zarabiać naprawdę duże pieniądze, a z którym dwa miesiące temu, ostatecznie i definitywnie się rozstała. Po sześciu latach.

      Wprawdzie poprzednie dwa zerwania także miały być ostateczne i definitywne, ale tym razem było inaczej. Nie wyobrażała sobie, żeby była możliwa jakakolwiek reanimacja tego związku. Koniec!

      Kiedyś myślała, że bez niego świat zrobi się szary i bezbarwny, że bez emocjonalnej odskoczni przytłoczy ją codzienność. Tymczasem właśnie teraz, ku jej zdumieniu, wreszcie wszystko zaczęło się układać. Nie wiedziała jeszcze na pewno, jak to się skończy, ale teraz było okay. To, co się działo, przypominało trochę beztroskie żeglowanie po lazurowym morzu. Bez mapy. Mogła wylądować na dzikiej, opustoszałej plaży albo, wręcz przeciwnie, w jakimś wielkim porcie. Mogli wylądować…

      – A co ty taka zadowolona jesteś?

      Paulina, pogrążona w myślach, nie zauważyła koleżanki, która właśnie przechodziła obok. Zdała sobie sprawę, że chyba uśmiechała się do swoich myśli.

      – Ja zadowolona?

      – Czyżby w dalszym ciągu bawiło cię, że musiałam poświęcić całą niedzielę, żeby zapchać jakoś puste miejsce po twoim wyimaginowanym reportażu śledczym?

      – Ojeju, Baśka – jęknęła Paulina. – Już cię przecież przepraszałam przez telefon. To nie moja wina. Każdy kiedyś daje się wpuścić w kanał. Mój informator był bardzo przekonujący.

      – Na pewno. – Baśka uśmiechnęła się z przekąsem. – W tym klubie po pierwszej w nocy każdy facet jest przekonujący. Szczególnie jak się wcześniej wypije kilka drinków.

      Paulina СКАЧАТЬ



<p>8</p>

Karaki i holki – typy średniowiecznych bałtyckich okrętów żaglowych.

<p>9</p>

Pawęź – rodzaj dużej, czworokątnej, obitej obustronnie blachą tarczy, którą we wczesnym średniowieczu posługiwała się jazda, a w późniejszym okresie także piechota.