Sieci widma. Leszek Herman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sieci widma - Leszek Herman страница 15

Название: Sieci widma

Автор: Leszek Herman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 978-83-287-1185-3

isbn:

СКАЧАТЬ zamiar ogarniać? Jest porządek.

      – Nasze rzeczy ułożę, żeby jutro nie szukać.

      – Daj spokój. W domu będziesz sobie ogarniać. Rzućmy wszystko w kąt i chodźmy na kolację przy świecach, a potem na najwyższy pokład na leżaki. O! To mi się podoba!

      Na stojącej naprzeciwko sofy szafce, obok telewizora, leżała taca, na której mieniły się czystym szkłem dwa kieliszki i rubinowym blaskiem butelka czerwonego wina.

      Edward uśmiechnął się szeroko.

      Podszedł do komódki i sięgnął po butelkę.

      – Kochanie! Należy nam się po lampce po tym żałosnym incydencie w ładowni. Co za typ… – Pokręcił głową na wspomnienie spotkania z pasażerami opla vivaro.

      Anna, która właśnie wyjmowała ze swojej torby kosmetyczkę, podniosła wzrok na męża.

      – A wiesz, że chętnie się napiję. Rzeczywiście dobrze mi to zrobi.

      Edward nalał wino do kieliszków i podał jeden żonie.

      – Na szczęście prom jest tak wielki, że mamy dużą szansę więcej się na tego buca nie natknąć. Co daj Boże!

      – Kochanie, ani ty, ani on nie wierzycie w Boga.

      – Skąd ty możesz wiedzieć, w co on wierzy?

      – Nie zauważyłeś, co miał napisane na koszulce?

      Edward spojrzał na żonę zaskoczony.

      Anna wypiła wino do końca i podała mu kieliszek.

      – Dzięki Bogu jestem ateistą.

*

      Nord pchnął stalowe drzwi, schyliwszy głowę, wytrenowanym przez lata susem przeskoczył przez wysoki próg i wszedł do ładowni na najniższym poziomie. Przedzieranie się przez niskie drzwi, wyposażone w przerażające każdego fundamentalistę BHP progi, było dla marynarza czymś oczywistym i nierozerwalnie wiązało się z tym zawodem. Rodziny marynarzy śmiały się często, że każdy wilk morski na lądzie także robi ogromne kroki, przekraczając próg łazienki, i stoi na rozstawionych szeroko nogach, gdy za oknem w kuchni zaczyna wiać wiatr. Ale tutaj było spokojnie. Praca na promach wyposażonych w systemy stabilizacyjne, które nawet przy największych sztormach ograniczały przechyły do raptem czterech stopni, nijak się miała do pracy na rybackich trawlerach, które miotały się na falach, przechylając się nawet do trzydziestu stopni.

      Coś za coś. Za to na promach trzeba było się użerać z pasażerami i zmagać z kosmicznie skomplikowaną technologią związaną nie tylko z mechanizmami statku, ale także z oczyszczalniami ścieków, agregatami prądotwórczymi o mocy zdolnej zapewnić oświetlenie niewielkiemu miasteczku i z tysiącami różnych systemów: antykolizyjnych, przeciwpożarowych, ewakuacyjnych. O sklepach wolnocłowych, restauracjach, kuchniach, klubach nocnych, nawet nie wspominając.

      Nord, przedzierając się wąskim pasem pomiędzy zaparkowanymi ciężarówkami, minął kilka samochodów i ruszył w kierunku dziobu. Już z daleka, pomiędzy kanciastymi pudłami tirów, zobaczył oficera wachtowego i kilku marynarzy, którzy stali skupieni wokół panelu obsługi przy drzwiach wewnętrznych.

      – Dobra – rzucił do oficera, nie czekając na wyjaśnienia. – Zamknijcie te drzwi. Chcę to usłyszeć.

      – To chyba tylko blacha osłonowa trochę ociera. – Jeden z marynarzy sięgnął do tablicy panelu kontrolnego i przesunął którąś z dźwigni.

      Stalowe wrota drgnęły i powoli zaczęły się zamykać. Gdy oba skrzydła zetknęły się ze sobą i zaczęły się uruchamiać blokady, rozległ się cichy łoskot. Jakby szorowania stali o stal.

      Nord zmarszczył brwi. Widział na ekranie na mostku, że ciężarówka walnęła akurat w blachę osłonową jednego z cylindrów mocujących, czyli wielkich grubych gwintów, które unieruchamiały wrota na czas podróży.

      – Kontrolka się normalnie włącza? – zapytał i pochylił się nad tablicą.

      – Taa… – mruknął oficer wachtowy. – System twierdzi, że drzwi są zamknięte i szczelne.

      – Na mostku też, więc to nie jest awaria wskaźników.

      – No to byłby niezły zbieg okoliczności.

      – Przy otwieraniu nic nie zgrzyta?

      Marynarz pokręcił głową i sięgnął do dźwigni. Wrota cicho warknęły, rozległ się stukot zwalnianych zabezpieczeń i po chwili dwa ogromne skrzydła zaczęły się otwierać.

      – Blacha osłonowa jest pewnie minimalnie wgnieciona. – Marynarz wskazał brodą stalową osłonę na wysokości trzech metrów nad ziemią. – Ale nawet nie widać tego wgniecenia. Nic się generalnie nie stało.

      Nord sięgnął po telefon. Miał na ten temat swoje zdanie, ale decyzję i tak musiał podjąć kapitan.

*

      Urszula wyjęła z walizki niebieską bluzę Nike i dżinsy i rzuciła na łóżko obok Kacpra.

      – Ubierzesz się sam czy mam ci pomóc?

      – Yhmmm…

      Kacper zdążył już sięgnąć po jej telefon i leżał teraz rozebrany, w samych majtkach, z wzrokiem utkwionym w komórce.

      – Kacper!

      – Co? – Chłopiec spojrzał na nią nieprzytomnie.

      – Ubieraj się!

      – Oj, mamo…

      – Za chwilę będziesz miał bana i na telefon, i na tablet. Do końca wyjazdu!

      Chłopiec przewrócił oczami, z westchnieniem się podniósł i zaczął wciągać spodnie.

      Urszula rzuciła mu jeszcze granatowe skarpetki, po czym przełożyła wreszcie walizkę na szafkę i rozejrzała się. Rozwleczony plecak męża leżał na sofie. Mariusz wyciągnął z niego tylko przybory toaletowe i bieliznę.

      Poskładała rzeczy męża, plecak położyła obok swojej torby i spojrzała na nią ze zniechęceniem. Sama też musiała się przebrać, ale w zasadzie to wcale nie miała ochoty nigdzie wychodzić. Najchętniej by się położyła i trochę zdrzemnęła. Tylko wiedziała aż za dobrze, że Kacper, jak tylko chwilę odpocznie i nieco ochłonie, natychmiast będzie chciał iść wszystko oglądać. A ten statek miał kilometry kwadratowe powierzchni. Jedyne, co ją ciągnęło, to kolacja. Wiedziała, że dają tutaj bardzo dobrze zjeść, i już się cieszyła na sałatkę albo – a co tam! – coś grillowanego.

      Z łazienki dochodził szum wody. I cisza.

      Kiedyś Mariusz głośno śpiewał przy goleniu. Zresztą tak jak i pod prysznicem. Błaznował, wydzierał się i naśladował jakieś gwiazdy z YouTube. Albo przynajmniej coś cicho mruczał. Od jakiegoś czasu kąpał się w ciszy.

СКАЧАТЬ