Sieci widma. Leszek Herman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sieci widma - Leszek Herman страница 9

Название: Sieci widma

Автор: Leszek Herman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 978-83-287-1185-3

isbn:

СКАЧАТЬ dzieł sztuki znalezionych u zmarłego legendarnego kolekcjonera ze Szczecina i dodała kilka wątków na temat powojennych kradzieży, za którymi stały zorganizowane grupy przestępcze mające umocowania w najwyższych kręgach władzy. Artykuł nie wywołał zbytniego zainteresowania. Cały Szczecin i większa część Polski żyły wtedy morderstwami kobiet na Pomorzu, o których, notabene, to ona napisała jako pierwsza kilka tygodni wcześniej, nim rozdmuchały je wszystkie gazety.

      – Mam pewne informacje dotyczące kradzieży w kościołach w tutejszych wiochach, myślę, że to panią zainteresuje. Mam też dla pani pewną propozycję.

      – A coś więcej mógłby pan powiedzieć? – zapytała ostrożnie.

      – To nie jest rozmowa na telefon. Proszę przyjść w piątek o północy do klubu…

      – Żartuje pan? – Paulina parsknęła, słysząc nazwę znanego nocnego lokalu. – Tam będzie tłum ludzi.

      – No właśnie. Nie chcę, żeby mnie ktoś z panią zobaczył w przypadkowym miejscu. Jest pani rozpoznawalna. Tam zawsze możemy porozmawiać. Udam, że chcę panią wyrwać. Proszę spróbować jakoś zmienić wygląd na wszelki wypadek.

      – Zwariował pan? – prychnęła Paulina. Zaczęła podejrzewać, że ktoś ją właśnie wrabia.

      – Brałem udział w tych kradzieżach.

      – Co takiego?

      – W piątek o północy!

      Paulina patrzyła jeszcze przez chwilę na wyświetlacz, po czym odłożyła telefon na biurko.

      Przez następne trzy dni biła się z myślami, co zrobić. Nie chciała radzić się swojego szefa, bo, o ile go znała, sam by ją tam zawiózł. Po artykule na temat morderstw, Paweł niebywale poszerzył zakres tematów, o których wolno jej było pisać. W końcu wtajemniczyła w sprawę swoją osobistą prawniczkę oraz dla dekoracji drugą przyjaciółkę. Usprawiedliwiła się, że w towarzystwie dwóch dziewczyn będzie się mniej rzucała w oczy. Kupiła porwane dżinsy i przezroczysty top. Za pomocą zmywalnej farby zmieniła kolor włosów na rdzawomarchewkowy i w piątek o godzinie dwudziestej trzeciej czterdzieści wsiadła do taksówki.

      W klubie był już tłum ludzi. Przy wejściu w ceglanych niszach siedzieli dwaj bramkarze i z naburmuszonymi minami samców alfa sprawdzali bilety.

      – Gdybyśmy przyszły godzinę wcześniej, to byłoby za darmo. Dziewczyny wpuszczali za friko. – Marta pochyliła się nad ramieniem Pauliny. – Widzisz kogoś podejrzanego?

      – W tej kiecce to ty jesteś tutaj najbardziej podejrzana.

      – No to się przynajmniej jakoś równoważy, bo ty w tych ciuchach wyglądasz na lokalną profesjonalistkę.

      – Idziemy! Bez alkoholu długo tu z wami nie wytrzymam. – Alicja machnęła ręką w głąb zatłoczonej sali i zaczęła się pierwsza przepychać w kierunku okupowanego przez tłum baru.

      Gdy doczekały się w końcu na swoją kolej i młody barman wyszczerzył do nich zęby, było już dziesięć minut po północy.

      – Jeśli tu jest, to pewnie już cię zauważył. – Alicja pociągnęła łyk z wysokiej szklanki.

      Paulina dyskretnie rozejrzała się wokół siebie. Zaczęła się zastanawiać, czy nie popełniła błędu, przyprowadzając tutaj przyjaciółki. Może facet się spłoszył?

      – Przejdę się do kibla. – Postawiła szklankę na bufecie pomiędzy dziewczynami. – Może mnie jakoś wyhaczy.

      – Jeśli nie będzie cię zbyt długo, wzywamy policję – parsknęła śmiechem Alicja. – Zawsze chciałam to powiedzieć.

      Paulina chwyciła torebkę i ruszyła w kierunku wyjścia, przepychając się pomiędzy tłumem rozbawionych studentów. Udało jej się w końcu wydostać na luźniejszy teren pomiędzy parkietem a korytarzem prowadzącym do sanitariatów i dalej do wyjścia na zewnątrz. Po prawej stronie były schody na parter.

      Rozejrzała się, markując szukanie czegoś w torebce, po czym na chwilę przystanęła, obserwując tańczących. Dookoła niej kręciło się mnóstwo młodych mężczyzn, co najmniej połowa z nich była brodata. Paulina nie mogła się nadziwić, że ta wymagająca moda, zmuszająca facetów do przycinania, mycia w specjalnych szamponach i chodzenia przynajmniej raz na dwa tygodnie do barbera, utrzymała się tak długo. Kilku młodzieńców obrzuciło ją taksującymi spojrzeniami.

      Pomyślała, że jeśli postoi tutaj jeszcze chwilę, to zostanie wzięta za łatwy łup albo rzeczywiście za profesjonalistkę. Chociaż, z tego, co wiedziała, te ostatnie stąd wypraszano.

      Rada nierada ruszyła do toalety.

      Poprawiła makijaż, dla zabicia czasu pogrzebała przez chwilę w torebce, po czym wyszła na korytarz i po chwili znalazła się z powrotem niedaleko parkietu. Łomotał stary rockowy kawałek z lat dziewięćdziesiątych, a kilkadziesiąt osób wywijało w jego rytm.

      Paulina spojrzała na zegarek. Trzydzieści pięć minut po północy. No więc to byłoby tyle. Ktoś chyba zrobił jej dowcip. Możliwe nawet, że razem z przyjaciółmi obserwują ją teraz dyskretnie i pękają ze śmiechu. Może to Piotruś? Jej kolega z redakcji byłby do tego zdolny.

      Odwróciła się i zaczęła przedzierać w kierunku baru, gdy nagle drogę zastąpił jej wysoki młody chłopak w czarnym T-shircie. Z krótkich rękawów koszulki wysuwały się umięśnione ramiona pokryte tatuażami.

      – Zatańczysz?

      – Nie, dziękuję. – Chciała wyminąć faceta i pójść dalej, ale zatarasował jej drogę i pochylił się nad jej ramieniem.

      – Paulina, prawda?

      Podniosła wzrok i obrzuciła mężczyznę zaskoczonym spojrzeniem.

      Pochylił się ponownie i syknął.

      – Pójdziesz ze mną. Akurat grają coś wolnego.

      Paulina skonsternowana i nieco przestraszona, z czego zdała sobie sprawę, idąc obok mężczyzny, dała się zaprowadzić na parkiet i po chwili kołysała się przy starym kawałku Guns N’ Roses.

      – Potańczymy chwilę, a potem pójdziemy pogadać – szepnął jej do ucha mężczyzna.

      Paulina, pomimo całej absurdalności sytuacji, stwierdziła w duchu, że facet całkiem nieźle tańczy. Był chyba także starszy, niż początkowo założyła. Koło trzydziestki.

      Gdy Axl Rose skończył swoją ostatnią partię i do końca zostały jedynie gitarowe popisy jego kolegów z zespołu, mężczyzna się odsunął i pokazał wzrokiem, żeby zeszli z parkietu. Przepuścił ją przed sobą, a gdy przeciskali się w kierunku zbitego tłumu, jak zawsze szczelnie wypełniającego okolice baru, sprawnie przepychał się między ludźmi i torował jej przed sobą drogę.

      Dobrnęli do ażurowych schodów i weszli na parter.

      Było СКАЧАТЬ