Słodkie kłamstwa. Caz Frear
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Słodkie kłamstwa - Caz Frear страница 18

Название: Słodkie kłamstwa

Автор: Caz Frear

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия: Thriller psychologiczny

isbn: 9788380158726

isbn:

СКАЧАТЬ powiedzieć mu wprost, jak bardzo będzie musiał się postarać, aby nas przekonać, że nie jest po prostu kolejnym przygnębiającym „ptaszkiem” do odhaczenia w okienku.

      Mogłabym zredukować to małżeństwo do kolejnego statystycznego odsetka.

      Miałeś sześćdziesięciopięcioprocentową szansę na spłodzenie dziecka ze swoją żoną.

      Istnieje sześćdziesięciopięcioprocentowe prawdopodobieństwo, że ją zabiłeś.

      Ale, jak przystało na porządną, niepozorną, sporządzającą notatki posterunkową, nie mówię nic.

      6

      Steele wypada ze swojego gabinetu z wypchaną po brzegi kosmetyczką i sadowi się na moim krześle. Opieram się o ścianę. Jestem wykończona.

      – Dobra. Za dwadzieścia minut muszę pędzić do Kensington oskarżyć kilku niegrzecznych młodocianych przestępców o współdziałanie, więc a) ignorujcie mnie, kiedy będę nakładać tapetę na twarz, b) przejdźcie od razu do rzeczy i powiedzcie, czy mąż jest realnym podejrzanym.

      Parnell siedzi z nogami na biurku, na brzuchu trzymając kubełek z KFC.

      – Cóż, nie było to szczęśliwe małżeństwo, choć on tak próbuje je przedstawić.

      – Przeprowadź sondaż, popytaj ludzi w naszej komendzie, Lu. Nie znajdziesz zbyt wiele szczęśliwych małżeństw ani, mam nadzieję, zbyt wielu morderców.

      – W lutym miną dwadzieścia trzy lata. Żyję w całkiem szczęśliwym związku, dziękuję.

      Parnell wygląda na tak zadowolonego z siebie, jak tylko może wyglądać ktoś, komu po policzku spływa tłuszcz z kurczaka.

      – Gratuluję – mówi Steele, pewną ręką robiąc kreskę eyelinerem. – Ale fakt, że państwo Lapaine nie dorównują standardom państwa Parnell nie stanowi uzasadnionego podejrzenia. Coś jeszcze?

      – Mieli za sobą nieudane próby in vitro – dodaję. – Właśnie odbyli kolejne konsultacje w Londynie, ale ona chciała zrezygnować. On mówił, że to zaakceptował, ale…

      Flowers wystawia głowę znad ekranu.

      – Facet dowiedział się, że strzela ślepakami? Czuję, że z tego nie wyniknie nic dobrego. – Emily Beck wygląda na zdezorientowaną. – Strzela ślepakami, no wiesz. Nie ma plemników.

      – Ma na myśli to, że jest bezpłodny, Emily – mówię, po czym zwracam się do Flowersa. – A tak w ogóle, kto powiedział, że to on jest bezpłodny? Może problem leży po jej stronie?

      Flowers celuje we mnie obgryzionym długopisem.

      – Więc jest motyw!

      – I za to miałby ją zabić? – Nie udaje mi się ukryć pogardy w głosie, a przecież rozmawiam z sierżantem i powinnam bardziej uważać. – Może i rozważał, żeby od niej odejść, skoro był takim okrutnym skurczybykiem. Ale żeby zaraz zabić? Weź się opanuj.

      Flowers uśmiecha się, co mnie zaskakuje. Czasami myślę, że mnie nienawidzi za to, że w jego odczuciu jestem blisko Steele, i za to, że zawsze zapominam dodać cukru do jego herbaty. Innym razem mam wrażenie, że po prostu lubi się ze mną droczyć.

      Za to Steele się nie uśmiecha. Dwadzieścia minut to za mało czasu na to, by jednocześnie się pomalować, ustalić profil podejrzanego i rozsądzić sprzeczkę.

      – Zamknij się, Kinsella – mówi. – Lu, coś jeszcze?

      – Nie ma alibi. Całą noc był sam w domu.

      – Czego nie można dowieść, ale co jest całkowicie prawdopodobne – odzywam się mimo zakazu.

      Steele zatrzymuje się w połowie malowania kreski.

      – No dawaj, przecież widzę, że nie jesteś do końca przekonana. Wyduś to z siebie.

      Nie jestem jeszcze gotowa, ale chrzanić to.

      – Sama nie wiem, szefowo. Że niby mu odbiło, zabił ją, a potem porzucił ciało trzydzieści kilometrów dalej w samym centrum Londynu? Nie wiem, ale jakoś tego nie czuję.

      W odpowiedzi pospiesznie kiwa głową.

      – Twoje obawy są jak najbardziej zasadne, ale na tę chwilę jest naszym jedynym podejrzanym, nie licząc przypadkowych sprawców, co jakoś do mnie nie przemawia. Musimy pogadać z tym lekarzem w Londynie, zobaczyć, jakie na nim zrobili wrażenie podczas tych konsultacji. – Parnell ruchem głowy daje znać Emily, by się tym zajęła. – A ty jesteś do niego przekonany, Lu?

      W tych kilku słowach słychać dwadzieścia lat wzajemnego zaufania, szacunek i wiele wspólnie odbytych godzin służby do późnych godzin wieczornych.

      Parnell wzdycha.

      – Szczerze? Nie. Nie tak bardzo, jak bym chciał.

      – Wiesz, co nie daje mi spokoju? – mówię do Parnella. – To, że Alice nienawidziła Londynu.

      I te jej oczy, teraz to do mnie dociera. Migdałowe, błękitne jak ocean.

      Flowers, urodzony i wychowany w Barnsley, odzywa się cicho:

      – Nie wszyscy przyszliśmy na świat w zasięgu dźwięku dzwonów Bow5, Kinsella. Niektórzy ludzie uważają, że Londyn jest troszkę nadęty i przereklamowany, jeśli twoje uszy nawykłe do cockney są w stanie w to uwierzyć.

      – Bow Bells to wschodnia część Londynu, sierżancie. Ja urodziłam się w Islington, czyli jestem z północy, tak jak pan. Rzecz w tym, że ona nie znosiła Londynu, a przecież mieszkali w Sydney, Kapsztadzie, Hongkongu, więc tu nie chodzi o to, że była jakąś wieśniaczką, która nie cierpiała dużych miast. Mogę zrozumieć, że nie chciała mieszkać w Londynie, ale kategorycznie odmawiała przyjazdu do tego miasta, nawet kiedy on zaplanował tam dla niej miłe niespodzianki.

      Flowers wydaje z siebie dźwięk wyrażający dezaprobatę.

      – Z tego, co opowiadacie, była beznadziejna. Już dawno sam bym ją udusił.

      Ani ja, ani nikt inny nie dajemy się złapać na tę przynętę. Może dlatego, że Steele zaraz skończy się czas, a może dlatego, że po cichu wszyscy się z nim zgadzamy.

      – OK – mówi Steele, usuwając nadmiar różowej pomadki z ust. – Właśnie udało nam się zamieścić jej zdjęcie w dzisiejszym wydaniu „London Evening Standard”. Jeśli się okaże, że nikt nie widział jej w Londynie, jutro spróbujemy z prasą ogólnokrajową i jak nam się poszczęści, za jakieś dwanaście do dwudziestu czterech godzin powinniśmy mniej więcej wiedzieć, gdzie była przez ostatni miesiąc.

      Flowers przeciera oczy.

      – Idę o zakład, że była z facetem.

      – To СКАЧАТЬ



<p>5</p>

Ang. Bow Bells – uważa się, że obszar Londynu w zasięgu dzwonów kościoła św. Mary-le-Bow jest siedliskiem cockneya – londyńskiej gwary używanej przez niższe klasy społeczne.