Pierwsza Spowiedniczka. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pierwsza Spowiedniczka - Terry Goodkind страница 12

Название: Pierwsza Spowiedniczka

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Героическая фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788378183488

isbn:

СКАЧАТЬ osobą, do której mogę się zwrócić po odpowiedzi. To czas na odwagę i uczciwość, jeżeli mamy mieć szansę przeżycia.

      Magda wreszcie dumnie uniosła głowę.

      – Jak mogę ci pomóc, lordzie Rahlu?

      ROZDZIAŁ 10

      Powinnaś stanąć przed radą i powiedzieć im o zagrożeniu, przekonać, że to poważna sprawa – powiedział Alric Rahl. – Baraccus nie żyje, więc to nasze zadanie, a mamy coraz mniej czasu.

      – Jakie zagrożenie?

      Trochę zaskoczony spojrzał na nią podejrzliwie spod zmarszczonych brwi.

      – Baraccus z pewnością musiał ci powiedzieć o Nawiedzających Sny.

      Magda znieruchomiała. Chciała mu pomóc, ale nie miała ochoty rozmawiać o tym, co Baraccus w zaufaniu jej powiedział. Obydwoje zawsze wiedzieli, że przez wzgląd na jego pozycję sprawy, o których z nią rozmawiał, powinny pozostać tajemnicą. Nigdy o nich nie mówiła, chyba że za wyraźną zgodą męża.

      Wtem przypomniała sobie schowaną w kieszeni kartkę, którą Baraccus zostawił dla niej w spoinie muru. Jego ostatnie słowa.

      Przeznaczone ci odnaleźć prawdę. Będzie to trudne, lecz miej odwagę przyjąć to powołanie.

      Nie było wątpliwości, że Baraccus chciał, żeby działała. Nie prosił, żeby milczała i trzymała się na uboczu. Napisał, że powinna mieć odwagę, by działać.

      Magda zrozumiała, że skoro Baraccus nie żyje, ona musi komuś zaufać. Chociaż znała sporo ludzi, z którymi jej mąż pracował i których darzył zaufaniem, to nigdy nie słyszała, by mówił o kimś tak jak o Alricu Rahlu.

      – Rzeczywiście, powiedział – przyznała w końcu.

      – Dobrze. Opowiedz, co o nich wiesz, powtórz wszystko, co mówił Baraccus.

      Magda wzięła głęboki oddech, zebrała myśli.

      – Kiedy mający dar wróg w Starym Świecie stworzył Nawiedzających Sny, Baraccus mi powiedział, że taki oręż, powstały z przemienionych ludzi, może oznaczać koniec nas wszystkich. Że mamy niewielką możliwość działania. W tajemnicy niestrudzenie nad tym pracował. I odkrył, że Nawiedzających Sny stworzono za pomocą magii strukturalnej.

      Lord Rahl potaknął.

      – I mnie to powiedział, kiedy przybył sylfą, żeby mnie ostrzec przed Nawiedzającymi Sny.

      Magda się najeżyła, słysząc o sylfie. Nie cierpiała tej istoty stworzonej z kobiety. Sylfa zabierała jej Baraccusa, żeby go w krótkim czasie przenieść na wielkie odległości. Kolejne paskudztwo stworzone z ludzi przez czarodziejów.

      Upomniała się, że nie powinna być taka zasadnicza. Gdyby czarodzieje nie stworzyli pewnych istot i przedmiotów, to wszyscy byliby już martwi albo czekałby ich jeszcze gorszy los. Istnieli czarodzieje tworzący oręż – na przykład Nawiedzających Sny – żeby szkodzić, lecz wielu wykorzystywało swój dar, żeby stwarzać rzeczy, które ocaliły życie licznym ludziom. Należała do nich i sylfa, której Magda tak nie lubiła.

      – Omawialiśmy z Baraccusem sytuację i zastanawialiśmy się, jak moglibyśmy sobie poradzić z Nawiedzającymi Sny – powiedział lord Rahl – lecz nie wiem, co się od tamtej pory wydarzyło. Nie wiem, czy Baraccus czegoś dokonał. Między innymi dlatego tu jestem.

      – Baraccus pojmował, jak działa tamto zaklęcie, toteż mógł na tej podstawie stworzyć zbliżoną, choć nie w pełni działającą replikę użytego przez nich konstruktywnego czaru. To przybliżenie umożliwiło mu zainicjowanie uroku weryfikującego. Mając czar weryfikujący, mógł się cofnąć po węzłach zaklęcia i jego zasadniczych elementach aż do osób, które stworzyły to prawdziwe.

      Alric słuchał, unosząc brwi ze zdumieniem.

      – To niezwykłe. Nie wiedziałem, że to możliwe.

      Potwierdziła skinieniem głowy.

      – Widziałam to którejś nocy. Przerażający twór z jaśniejących linii splatających się w powietrzu. Baraccus stworzył sieć wokół siebie, żeby wyśledzić węzły. Bardzo się o niego bałam, kiedy unosił się bez ruchu wewnątrz sieci.

      Przyjrzał się jej, jakby dostrzegł w niej coś nowego.

      – Znakomicie się orientujesz w tych sprawach, jak na kogoś urodzonego bez daru. Wątpię, czy choć jeden na stu mających dar w ogóle by pojął to, co mi powiedziałaś. – Lord Rahl niecierpliwie machnął ręką. – I co Baraccus potem zrobił?

      – Kontaktował się z jakąś zakonspirowaną grupą. Nigdy ich nie widziałam i nie wiem, kim byli, ale podejrzewam, że mogli to być partyzanci ze Starego Świata. Spotkał się z nimi potajemnie i wysłał z misją do Starego Świata.

      Lord Rahl uniósł brew.

      – Rada o tym wiedziała?

      – Nikt nie wiedział. Nikt nie wiedział ani o replice zaklęcia, sieci weryfikującej, jej stworzeniu i śledzeniu węzłów, ani o spotkaniach głęboką nocą z tamtymi ludźmi. Baraccus powiedział, że inaczej wszystko byłoby zagrożone, bo już istnieją Nawiedzający Sny. Krótko potem wrócił do domu parę godzin przed świtem i powiedział mi, że ludzie, których wysłał, dotarli na miejsce i zabili w Starym Świecie zespół mających dar, którzy stworzyli Nawiedzających Sny. Tylko ze mną mógł się podzielić tą ekscytującą nowiną. Niemal płakał z radości i powiedział, że to oznacza, iż taki konstruktywny czar najprawdopodobniej już nigdy nie powstanie.

      Lord Rahl westchnął z ulgą.

      – To miałem nadzieję usłyszeć. Nie mam pojęcia, jak mu się to udało, a cała ludzkość ma wobec Baraccusa ogromny dług wdzięczności. – Znowu się zachmurzył. – A co z samym konstruktywnym czarem?

      Magda nachyliła się ku niemu i ściszyła głos.

      – Kiedy tamtej nocy Baraccus wrócił do domu, powiedział mi, że owi ludzie nie tylko zabili zespół, który stworzył Nawiedzających Sny, lecz także ukradli to zaklęcie i zabrali je ze sobą. Dali je Baraccusowi.

      Lord Rahl był wstrząśnięty.

      – Nie.

      – Tak – powiedziała, energicznie skinąwszy głową. – Pokazał mi niewielką kościaną szkatułkę, mocno oplecioną sznurkami skręconymi ze strzępów wysuszonego ludzkiego ciała. W środku było coś zawiniętego w koźlą skórę. Wyjął to i rozwinął skórę. Leżała w niej okrągła rzecz, mniej więcej wielkości kurzego jajka. Była czarna jak bezksiężycowa noc, jak coś powstałego w najmroczniejszych głębinach zaświatów po powierzchni przesuwały się jakieś cienie. Wyglądało to jak sama śmierć sprowadzona do świata żywych. – Magda przycisnęła dłonie do brzucha. – Miało się wrażenie, że ta straszna, zła rzecz może wchłonąć całe światło z komnaty.

      Otrząsnęła СКАЧАТЬ