Pierwsza Spowiedniczka. Terry Goodkind
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pierwsza Spowiedniczka - Terry Goodkind страница 15

Название: Pierwsza Spowiedniczka

Автор: Terry Goodkind

Издательство: PDW

Жанр: Героическая фантастика

Серия: Fantasy

isbn: 9788378183488

isbn:

СКАЧАТЬ chronią mnie.

      Magda otworzyła szeroko oczy.

      – Chcesz powiedzieć, że ludzie muszą przysiąc ci wierność, żeby uzyskać ochronę przed Nawiedzającymi Sny?

      – Tak i nie. Szczera wiara w moje zwierzchnictwo jest właśnie tym, co tworzy więź. I to zupełnie wystarczy. Jednakże przysięga na wierność pomaga w pełni się zawierzyć niezdecydowanym.

      – Jak zwyczajna przysięga na wierność może wytworzyć więź z twoją mocą?

      – Rzecz nie w przysiędze. Tak naprawdę chodzi o uświadomienie sobie, o całkowitą pewność, że są moimi poddanymi, a ja ich władcą, to sprawia, że ich iskra daru łączy się z moją magią. Tylko szczere i niezachwiane poczucie, że tak jest, daje więź z zaklęciem, które mam w sobie. Nie musi się im to podobać, lecz powinni zaakceptować fakt, że jestem ich władcą.

      – Nie rozumiem…

      – Zawsze jest z tym problem, a nie mamy czasu, żeby tłumaczyć ludziom zawiłości magicznej więzi z konstruktywnymi zaklęciami. – Zniecierpliwiony lord machnął ręką. – To skomplikowane i trudne do wytłumaczenia nawet tym, którzy mają dar, nawet czarodziejom. Na szczęście stwierdziłem, że przysięga skłania do akceptacji, inicjuje połączenie i tworzy więź.

      – Przysięga?

      – Tak. Żeby więź zadziałała, wystarczy szczere wewnętrzne uznanie mojego zwierzchnictwa. Lecz, jak powiedziałem, przysięga ułatwia sprawę i działa w większości przypadków. To właściwie niezawodne, jeśli łączy się z tym lęk: lęk przed Nawiedzającymi Sny czy choćby przede mną. Lęk wywołuje potrzebę, a potrzeba niezachwianą szczerość. Szczerość zaś jest niezbędna. Kiedy więź już powstanie, poprzez iskrę daru, którą każdy nosi w sobie, rozciąga na wszystkich ochronę tkwiącego we mnie konstruktywnego czaru. Długo i mozolnie pracowałem nad stworzeniem przysięgi zapoczątkowującej tę więź w duszy składającej ją osoby.

      Magda nie odrywała od niego wzroku.

      – A jak brzmi ta przysięga?

      – Żeby zyskać ochronę, należy wypowiedzieć te słowa: „Prowadź nas, mistrzu Rahlu. Nauczaj nas, mistrzu Rahlu. Rozkwitamy w twojej chwale. Osłania nas twoje miłosierdzie. Twoja mądrość przerasta nasze zrozumienie. Żyjemy tylko po to, żeby ci służyć. Nasze życie należy do ciebie”.

      Magda osłupiała.

      – I oczekujesz, że ludzie złożą ci taką przysięgę?

      – Staram się ocalić im życie, Magdo. – Niedbale skinął ręką. – Określenie „przysięga” prowokuje ludzi do odmowy, toteż nazwałem to modłami. To trochę łagodzi wydźwięk. Przekonałem się, że właściwie zawsze działa, jeżeli wypowie się te słowa na klęczkach, dotykając czołem podłogi w pokłonie. Jest coś w przysięganiu na klęczkach, co wywołuje w suplikantach lęk i budzi wiarę.

      Nic dziwnego, że rada odrzuciła pomysł lorda Rahla.

      Chciał, żeby mu pomogli przejąć władzę nad całym Nowym Światem.

      ROZDZIAŁ 12

      Magda – składając w całość to, co mówił jej mąż, i to, czego się dowiedziała od Alrica Rahla – zaczynała rozumieć, jak straszliwe niebezpieczeństwo im zagraża. Lada chwila Nawiedzający Sny nauczą się wykorzystywać swoje talenty i znajdą drogę do umysłów mieszkańców Wieży Czarodzieja. Jeżeli nie zrobi się nic, żeby chronić ludzi, to będzie początek końca.

      Wieża była nie tylko siedzibą władz Midlandów, ale także sercem i duszą krainy. Mieszkali tu i pracowali członkowie rady oraz przedstawiciele rozmaitych ziem, wyżsi rangą wojskowi, zarządcy i najróżniejsi urzędnicy. A przede wszystkim – podczas gdy wielkie armie, wspierane przez mających dar, ścierały się na polach bitew – w Wieży mieszkali najznamienitsi czarodzieje trudzący się nad remediami na tworzoną w Starym Świecie broń oraz nad orężem dla swoich ludzi.

      Dniem i nocą pracowali na dolnych poziomach Wieży, wielu w tajemnicy, nad rzeczami, o których Baraccus rzadko mówił. Magda przypomniała sobie mrożące krew w żyłach opowieści Tilly o paru projektach. Chociaż niekoniecznie wierzyła we wszystko, co Tilly opowiadała, wiedziała, że najprawdopodobniej nie jest to dalekie od prawdy.

      Jeżeli rada nie zgodzi się na plan Alrica Rahla, a czarodzieje nie stworzą własnego remedium, Nowy Świat będzie zgubiony.

      Lecz z drugiej strony to by oznaczało, że Alric Rahl stanie się kimś więcej niż królem. Oznaczałoby to pozwolenie mu na stworzenie imperium i obwołanie się jego władcą.

      Nawet gdyby Magda mogła wpłynąć na radę, to czyby tego chciała? Czy Baraccus by chciał, żeby to zrobiła?

      Przypomniała sobie, jak wcześniej tego dnia stała na murze, otumaniona, i szykowała się do skoku. Chociaż działo się to ledwie parę godzin temu, już wydawało się mglistym wspomnieniem z odległej przeszłości.

      Czy naprawdę była gotowa to zrobić? Czy rzeczywiście w głębi serca chciała umrzeć? Zabić się? Rozumie się, że wciąż była zrozpaczona i widziała przyszłość w czarnych barwach, lecz było w tym coś jeszcze.

      Przypomniała sobie szepty ponaglające ją, żeby skoczyła.

      Byłoż to możliwe?

      Jeśli tak…

      Zaschło jej w ustach.

      – Rozumiem, co masz na myśli, lordzie Rahlu.

      Magda splotła dłonie i zrobiła parę kroków, starając się uporać z okropieństwem tego, co się stało. W ciągu paru ostatnich dni w jej życiu zapanował zamęt. Wszystko się zmieniło. W towarzyszącej wojnie niepewności mąż był jej ostoją, zapewniał bezpieczeństwo. Teraz to się skończyło. Mogła polegać wyłącznie na sobie.

      – Więc musisz działać – powiedział Alric Rahl. – Musisz zrobić, co w twojej mocy, żeby przekonać radę, by pomogła mi chronić Midlandy przed Nawiedzającymi Sny.

      Magda, wpatrzona w mroczny kąt komnaty, gdzie prawie nie docierało światło świec, w końcu odwróciła się do Rahla. Spojrzała na jego zdeterminowaną minę.

      – Masz rację. Nie wiem, czy zdołam ich namówić, żeby mnie wysłuchali, ale muszę spróbować. Muszę znaleźć sposób, żeby uzyskać zgodę rady. Prawda jest po naszej stronie. Może uda mi się im to wykazać i przekonać ich, że powinni działać dla dobra nas wszystkich.

      Skinął głową i głęboko westchnął.

      – Dziękuję, Magdo. Miejmy nadzieję, że uda ci się przekonać radę. Może to nasza jedyna szansa.

      I wtedy ból spadł na nią tak nagle i tak nieoczekiwanie, że zaparło jej dech w piersiach.

      Przeszywający ból zapłonął w jej głowie, a mięśnie Magdy napięły się i zesztywniały. Miała wrażenie, że СКАЧАТЬ