Название: Instrukcja nadużycia. Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach
Автор: Alicja Urbanik-Kopeć
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 978-83-8110-939-0
isbn:
Kolejne cztery strony książki służbowej zajmował wyciąg z ustawy o służących domowych, wersji z 1823 i 1857 roku. Po polsku i po rosyjsku Bronisława mogła przeczytać{13} najważniejsze przepisy dotyczące jej pracy. Przypominano, że musi mieć książeczkę i ma 24 godziny na jej zarejestrowanie, że nie wolno jej iść do pracy i zgłaszać się do kantoru stręczeń bez książki. Że przy zatrudnieniu na rok ma trzy miesiące wypowiedzenia, na kwartał – jeden miesiąc, a na miesiąc – 15 dni. Że pod żadnym pozorem nie może trzymać przy sobie książeczki, tylko musi oddać ją pracodawcom, którzy na koniec służby zobowiązani są wypisać świadectwo i złożyć książeczkę z powrotem do Wydziału Kontroli Służących. Bronisławę pouczano też, że „w świadectwie powyższym wyrazić należy czas, rodzaj służby, sprawowanie się służącego i zgodnie z prawdą pod odpowiedzialnością, nie opuszczając ważnych wad, nałogów i większych przestępstw służącego”[49].
Wpisy w książce, czyli referencje, na które później zwracać uwagę mieli następni pracodawcy, stanowiły główny punkt zapalny między państwem a służbą. Służba często czuła się pokrzywdzona, a panie mogły wpisywać w książeczce, cokolwiek chciały. „Przyjaciel Sług” w swoim własnym protekcjonalnym stylu radził wręcz, by służące nie przejmowały się referencjami, ponieważ te są niegodne zaufania. Podawał przykład „rozumnej a pobożnej pani”, która zatrudniła pokojówkę, mimo że ta nie miała żadnych referencji. Zapytana przez przyjaciółkę o powód takiej decyzji, pani w pouczającej historyjce odpowiadała, że „w książeczce piszą różne panie, niejedna kieruje się więcej litością niż sprawiedliwością, inna może i gniewa się zbyt długo i urazy nie zapomni, co w świadectwie łatwo poznać się nie daje”. Pani rozumna a pobożna wolała więc kierować się własnym pierwszym wrażeniem[50].
„Przyjaciel Sług” dawał specyficzne rady. W tym przypadku chciał jednocześnie chronić dobre imię niesprawiedliwych pracodawców („może i gniewa się zbyt długo”) i podawać przykład dobrej pani, która patrzy sercem. Morał dla służącej brzmiał w każdym razie, że musi z pokorą przyjmować dowolne referencje, a jeśli będzie miała szczęście, dobra pani zatrudni ją tak czy inaczej. Inne gazety nie miały aż tak optymistycznego poglądu na sprawę. Radziły raczej, by te wpisy były nie nadto surowe, ale też nie pobłażliwe, tak by następny pracodawca miał prawdziwy obraz zatrudnianej dziewczyny. Zdawano sobie jednak sprawę, że jest to bardzo trudne. Autor artykułu w „Tygodniu” pisał na koniec swojego wywodu o nieuczciwości kantorów stręczeń, że prowadzenie wiarygodnej książeczki służbowej jest wymagające, bo „sumienne, bezstronne i beznamiętne wpisywanie do nich zaświadczeń przez nasze panie stanowi rafę podwodną opłakanej kwestii służebnej, gdyż do takich, o jakich mówimy zaświadczeń, potrzebny jest ze strony pań naszych wysoki takt i sprawiedliwa ocena… samych siebie!..”. Autor artykułu Słówko o niemożebnem nie miał zaś dobrego zdania o poczuciu sprawiedliwości pracodawczyń.
„Przegląd Społeczny” w interwencyjnej sztuce teatralnej publikowanej w 1906 roku jeszcze gorzej oceniał uczciwość pań wpisujących referencje. Tam pokojówka wymawia pracę, bo nie chce zgodzić się na molestowanie przez brata pani domu. Apolonia wyjmuje więc książeczkę służbową i pisze, co następuje:
Apolonia: Dobrze. Napiszę ci świadectwo, dobre świadectwo, choć na przykry mnie narażasz zawód (…)
Służyła u mnie trzy tygodnie. Była dość pracowita i moralna. Utraciła służbę z powodu nieposłuszeństwa.
Apolonia (oddaje książkę): Masz, napisałam prawdę!
(Pokojówka bierze, spogląda na świadectwo i w milczeniu składa książkę. Nie umie czytać i wstydzi się tego)[51].
Sztuka jest napisana dla poruszenia sumienia pań i przejaskrawia niektóre problemy, jednak elementy tam obecne są zupełnie prawdopodobne. Bronisława Koszarska, właścicielka książeczki służbowej zarejestrowanej w 1883 roku, mogła nie umieć czytać. A i wpisy chlebodawczyń były różne. W razie problemów książeczka pouczała w ostatnim punkcie wyciągu z ustawy, że służącemu „czującemu się być pokrzywdzonym świadectwem, wolno zanieść zażalenie do właściwego sędziego”. To jednak jedynie, gdyby dziewczyna wiedziała, co panie napisały w referencjach.
Opinie na temat Bronisławy były dość dobre. Pieczątki z Wydziału Kontroli i lakoniczne referencje wpisane ciężką do odcyfrowania kaligrafią wskazywały, że Bronisława służyła najpierw „do kuchni i pokoi” i „do wszystkiego”, a od 1889 roku zatrudniana była „za kucharkę”, co stanowiło awans, zarówno pod względem pensji, jak i pozycji społecznej. Na ogół pracodawcy mieli o niej jak najlepsze zdanie. Często służyła przez rok, kwartał, trzy kwartały. Trzy panie, u których służyła w latach 1883–1886, pisały, że Bronisława „sprawowała się wiernie i uczciwie”, „sprawowała się wiernie”, „sprawowanie się jej było bardzo dobre”. Kłopoty nadeszły wraz z październikiem 1886 roku, gdy Bronisława Koszarska trafiła do kolejnego domu. Odchodziła z niego w lipcu 1887 roku, czyli po trzech kwartałach. Pani domu zapisała całą stronę zaświadczenia, podczas gdy inne referencje zajmują zaledwie kilka zdań. Podpisała się zamaszyście: „J. Chażewska” (Gażewska? Trudno stwierdzić po eleganckim zawijasie), a trzynaście linijek piękną kursywą utrwaloną czarnym atramentem na tanim, szarym papierze głosiło:
Bronisława Koszarska służyła od 1 października 1886 roku do 1 lipca 1887, sprząta do najwyższego stopnia i byłaby wyborową sługą, gdyby miała zasady moralności – w obrachunkach z miasta podaje za nabyte produkty ceny najwyższe praktykowane na rynku bez względu na dobro pracodawców, czym co najmniej [podkreślone] daje dowód lekceważenia dobra chlebodawców. Zresztą gotuje dobrze, domu pilnuje i w ogólności zachowanie się przyzwoite. Warszawa, 1 lipca 1887.
Chlebodawczyni oskarżała więc Bronisławę o to, co często wyśmiewały karykatury prasowe – że na prawach kreatywnej księgowości nieuczciwie rozlicza się z zakupów spożywczych. Nie wiadomo, czy zawyżała ceny, by pozostałą różnicę zostawić sobie, czy też kupowała drogie towary, „czym co najmniej” narażała na szwank domową kasę.
7. Niepochlebna opinia o Bronisławie Koszarskiej, 1887 rok.
Kolejne referencje nie są lepsze. Niechlujne, usiane kleksami zdania zaświadczały: „Bronisława Koszarska służyła u mnie przez kwartał jeden, to jest od lipca do miesiąca października. Z powodu nie rzyczliwego [sic!] postępowania w kupnie, lenistwa i lekceważenia chlebodawców uwalnia się [nieczytelne]”[52].
Dziewczyna, wówczas dwudziestodwuletnia, mogła mieć kłopoty. Miała już w książeczce pięć referencji, z czego dwie ostatnie złe i do tego oskarżające ją o nadużycia finansowe, a pośrednio nawet okradanie pracodawcy. Z taką opinią mogło jej być ciężko zaleźć zatrudnienie. W panice mogła wpaść na pomysł wymazania złych referencji albo nawet wyrwania kartki z oskarżeniem. To bardzo zły pomysł. Przed takim radzeniem sobie z niepochlebnymi СКАЧАТЬ
13
Jeśli umiała czytać, co było nieoczywiste, zważywszy, że pod koniec XIX wieku 70 procent służących było analfabetami. O tym zresztą później. Zob. A. Żarnowska,
49
50
[Adela] Henrykowa Dziewicka,
51
L. Choromański,
52