Название: Koniec historii
Автор: Luis Sepulveda
Издательство: PDW
Жанр: Биографии и Мемуары
isbn: 9788373927155
isbn:
– Zostawię pana na samym początku ulicy. Ani metra dalej.
W ubogich dzielnicach słońce piecze bez miłosierdzia, tak było zawsze i nic się nie zmieniło. Niektórzy mieszkańcy La Legua posadzili rachityczne drzewka, które nie dawały cienia i rozpaczliwie domagały się wody. Gdy tylko ruszyłem wąskimi ulicami, poczułem odprowadzające mnie podejrzliwe spojrzenia. Kiedy w Santiago były fabryki i warsztaty rzemieślnicze, w La Legua mieszkali obok siebie robotnicy i złodzieje. Teraz, kiedy na wpół zrujnowane fabryki stały się wspomnieniem, ulice dzielili ze sobą sprzedawcy czegokolwiek, służące z cuchnących dzielnic i nowa klasa przestępców: los narco, ci ze świata narkotyków.
Podszedłem do grupy kopiących piłkę do peloty chłopaków.
– Mam pytanie; będzie nagroda za poprawną odpowiedź.
– Najpierw pokaż szmal.
– Szukam interesu grubego Lalo – powiedziałem, wachlując się banknotem dziesięciotysięcznym.
– Zaprowadzę cię – odezwał się jeden z chłopców, wyrywając mi banknot.
Interes okazał się winiarnią; miejsce to było ciemne, bardzo chłodne, choć przesiąknięte zapachem stęchłego wina; grupa facetów piła piwo, rozkoszując się klimatyzacją. Nie wyglądali na siostrzyczki miłosierdzia, chyba żeby Watykan zezwolił zakonnicom na używanie tatuaży, łańcuchów i zegarków na złotych bransoletach. Poczułem się nagi bez makarowa, ale, u licha, wreszcie dotarłem na miejsce.
– Słucham pana – wybadał mnie kelner obsługujący tawernę.
– Chcę rozmawiać z don Lalo.
– To pomyłka, tu nie ma żadnego Lalo – odezwał się głos palacza z oskrzelami na granicy zapaści.
Grupa konsumentów piwa przesunęła się na bok; od stołu z laminowanym blatem w głębi lokalu obserwował mnie uważnie gruby mężczyzna w nieokreślonym wieku, z rzadką siwą brodą; pocił się pomimo klimatyzacji włączonej na temperaturę polarną. W rysach jego twarzy, w głębokich i ciemnych cieniach pod oczami krył się autorytet, z tych najgorszych.
– Don Lalo, możemy porozmawiać?
– Pan chyba ma jakieś imię, czyż nie? Jest taki zwyczaj, że ojcowie nadają synom imiona – wymamrotał grubas, a konsumenci piwa salwami śmiechu docenili jego poczucie humoru.
– Wiele lat temu miałem tu przyjaciela. Prawdziwego mężczyznę. Prawego człowieka. Miał na imię Aliro, chudy Aliro. Miał mnóstwo dzieci i możliwe, że któreś z nich żyje.
Wzmianka o chudym Aliro wywołała efekt asa w rękawie. Każde stado ma swój poczet świętych. Konsumenci piwa szeptali coś cicho, aż wreszcie głos grubasa wybił się ponad szmer.
– A kto szuka krewnych Alira?
– Belmonte. Nazywam się Juan Belmonte.
– Ciekawe. W Hiszpanii był słynny toreador, który tak się nazywał. Proszę się czegoś napić, poczekamy na niego.
Przyjąłem piwo, na szczęście bardzo zimne, wyjąłem papierosy, poczęstowałem jednym spoconego grubasa; wziął go, a dwaj faceci usiedli przy samych drzwiach, żeby nikt niepowołany nie mógł wejść i żebym ja też nie mógł wyjść.
Grubas lustrował mnie zmęczonym wzrokiem; wytrzymałem to spojrzenie, aż wreszcie poprosił o talię kart i zaczął stawiać pasjansa.
Czekając pośród ciszy przerywanej niekiedy oddechem grubasa i odgłosem kart przekładanych na stole, myślałem o Aliro, chudym Aliro.
Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych żadna kradzież w Santiago nie obeszła się bez ludzi Alira. Częste rabunki, bez przemocy wobec ludzi, a jeśli wyjątkowo kradzieży dokonał ktoś inny, łup zawsze trafiał nieubłaganie do magazynów Alira. W tamtych latach chilijska prawica oskarżała lewicę, że ta otrzymuje broń z Kuby, Związku Radzieckiego, Chin, jednak prawda jest taka, że ta niewielka ilość broni, jaką dysponowaliśmy, kupowana była w Argentynie. Wystarczyło pojechać do Mendozy, wejść do sklepu żelaznego i wyjść z półtuzinem rewolwerów Italo kalibru 22 lub dwoma karabinkami Marcati tego samego kalibru – bronią, która widziana z daleka, miała wygląd karabinka automatycznego, ale nie przestawała być bronią samopowtarzalną, dobrą na koty, o ile nie zacięła się po pierwszym wystrzale. Drugie źródło zaopatrzenia znajdowało się w dołach społecznych, wśród lumpów.
Nie było łatwo dotrzeć do chudego Aliro, mężczyzny zniszczonego przez lata więzienia, przez policyjne bicie podczas przesłuchań. Nigdy nikogo nie wydał i jego uporczywe milczenie przyniosło mu sławę guapo, człowieka prawego i lojalnego. Na jego ciele widniała mapa blizn od noża, a legenda głosiła, że przeżył trzy postrzały. Chudy Aliro był poważny i spokojny; spokój ów pozwalał mu myśleć, a zarazem służył jako gwarancja okrucieństwa koniecznego dla utrzymania autorytetu wśród uliczników.
Pewnego dnia w 1968 roku zgodził się przyjąć w swej twierdzy w La Legua dwóch chłopaków, którzy chcieli kupić broń przyzwoitego kalibru; mimo że Chińczyk Leiva i ja mieliśmy w zanadrzu śliczną bajeczkę o „pewnym interesie”, jego obecność narzuciła styl i postanowiliśmy mu zaufać.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.