Название: Kłopoty w raju
Автор: Slavoj Žižek
Издательство: PDW
Жанр: Философия
isbn: 9788381436090
isbn:
Nic dziwnego, że część rosyjskich nacjonalistów wspomina dziś z nostalgią szefa KGB Jurija Andropowa, który został sekretarzem generalnym KPZR w 1982 roku, ale zmarł po zaledwie szesnastu miesiącach sprawowania władzy. To tęsknota za swego rodzaju historią alternatywną: gdyby Andropow żył dłużej, Związek Radziecki przetrwałby, idąc chińską drogą. Andropow chciał wprowadzić radykalne reformy gospodarcze, a jego program, nad którym pracował od 1965 roku, był podobny do programu Augusta Pinocheta w Chile: autorytarna i scentralizowana władza państwowa wprowadza w sposób niedemokratyczny i bez publicznej dyskusji kompleks niepopularnych modernizacyjnych zmian ukierunkowanych na uzachodnienie kraju. Andropow doskonale zdawał sobie sprawę, że przez kilka lat Związek Radziecki będzie potrzebował twardej, niemal stalinowskiej dyktatury ze względu na sprzeciw, jaki wywołają te liberalne reformy. Chciał także znieść podziały etniczno-terytorialne ZSRR, ponieważ jego zdaniem oddzielenie republik nierosyjskich oznaczałoby zniszczenie znacznej części partyjnej nomenklatury. W związku z tym rozważał przyjęcie zakazu prowadzenia działalności przez wszystkie partie (także KPZR). Zamiast republik Andropow chciał stworzyć dziesięć konkurencyjnych stref ekonomicznych, z których najlepsze pociągnęłyby za sobą cały kraj i pomogłyby przezwyciężyć degradację systemu, podobnie jak zrobili to Chińczycy. Wiedział, że aby zarządzać tymi strefami, musi znaleźć nowych ekspertów i dlatego zwrócił się do niektórych oficerów KGB i innych ludzi, którzy byli gotowi na współpracę z KGB. Decyzja Andropowa o wprowadzeniu ultraliberalnej polityki autorytarnymi środkami odzwierciedla ducha epoki Reagana i Thatcher z lat osiemdziesiątych XX wieku – ścieżka szwedzkiego socjalizmu została uznana za nieodpowiednią dla Rosji48.
Nowością jest to, że wraz z trwającym kryzysem, który rozpoczął się w 2008 roku, ta sama nieufność do demokracji – niegdyś ograniczona do Trzeciego Świata lub rozwijających się państw postkomunistycznych – zyskuje na popularności w rozwiniętych krajach zachodnich: protekcjonalne porady sprzed dekady bądź dwóch udzielane innym teraz dotyczą nas samych. Co jeśli ta nieufność jest uzasadniona? Co jeśli tylko eksperci mogą nas uratować, z pełną lub niepełną demokracją? Na tak postawione pytanie należałoby powiedzieć przynajmniej tyle, że obecny kryzys daje wiele dowodów, iż to nie lud nie wie, co robić, to sami eksperci tego nie wiedzą. W Europie Zachodniej obserwujemy rosnącą niezdolność rządzących elit do zapanowania nad sytuacją – coraz słabiej orientują się, jak rządzić. Spójrzcie, w jaki sposób Europa radzi sobie z greckim kryzysem: wywiera presję na Grecję, żeby ta spłacała długi, a jednocześnie rujnowała swoją gospodarkę przez politykę oszczędności, co gwarantuje tym samym, że dług Grecji nigdy nie zostanie uregulowany. Pod koniec grudnia 2012 roku nawet MFW opublikował badania pokazujące, że szkody ekonomiczne spowodowane agresywną polityką zaciskania pasa mogą być trzykrotnie większe, niż wcześniej zakładano, tym samym zaprzeczając własnym poradom, że polityka oszczędności jest receptą na kryzys w strefie euro. Dziś MFW przyznaje, że zmuszanie Grecji i innych krajów obciążonych długiem do zbyt szybkiego zmniejszania deficytu przyniosłoby efekt przeciwny do zamierzonego – dziś, po tym jak setki tysięcy miejsc pracy przestały istnieć z powodu takich „błędnych obliczeń”. To tutaj znajdujemy prawdziwe przesłanie „irracjonalnych” protestów, które zyskują na popularności w całej Europie. Protestujący doskonale wiedzą, czego nie wiedzą: nie udają, że mają szybkie i łatwe odpowiedzi na obecne problemy, ale instynkt trafnie podpowiada im, że rządzący też tego nie wiedzą. W dzisiejszej Europie ślepcy prowadzą ślepców. Polityka oszczędnościowa nie wynika tak naprawdę z ustaleń nauki, nawet w minimalnym zakresie. Znacznie bliżej jej do współczesnego przesądu – do instynktownej reakcji na nieprzenikliwie złożoną sytuację, zdroworozsądkowego „coś poszło nie tak, jesteśmy w jakiś sposób winni, musimy zapłacić cenę i cierpieć, więc zróbmy coś bolesnego i wydawajmy mniej pieniędzy”. Polityka zaciskania pasa nie jest „zbyt radykalna”, jak twierdzą niektórzy lewicowi krytycy. Wręcz przeciwnie, jest zbyt powierzchowna: unika zmierzenia się z prawdziwymi źródłami kryzysu.
Innym przykładem myślenia magicznego (i modelową egzemplifikacją tego, co Hegel nazywał myśleniem abstrakcyjnym) jest tak zwana „krzywa Laffera” przywoływana przez zwolenników wolnego rynku jako argument przeciw wysokim progom podatkowym. Krzywa Laffera pokazuje związek między możliwymi stawkami podatku i wynikającymi z tych stawek dochodami budżetowymi i ilustruje, jak dochód podlegający opodatkowaniu zmieni się w odpowiedzi na różne progi podatkowe. Przyjmuje się tu, że przy ekstremalnych stawkach podatkowych wynoszących 0 procent i 100 procent wpływy z podatków nie wzrosną oraz że musi istnieć co najmniej jedna stawka, w przypadku której dochody podatkowe byłyby niezerowym maksimum: nawet z punktu widzenia rządu, który opodatkowuje biznes, najwyższe przychody nie są osiągane za pomocą najwyższych podatków. Istnieje punkt, po którego przekroczeniu wyższe podatki zaczynają działać zniechęcająco i powodują ucieczkę kapitału, czego konsekwencją są niższe przychody z podatków. Zwolennicy tego sposobu myślenia często wychodzą z założenia, że dziś stawka podatkowa jest już zbyt wysoka, a zatem jej obniżenie nie tylko pomogłoby przedsiębiorstwom, ale także zwiększyłoby dochody podatkowe. Problem z takim rozumowaniem polega na tym, że choć w pewnym abstrakcyjnym sensie jest ono prawdziwe, to sprawy stają się bardziej skomplikowane w momencie, gdy umieszczamy opodatkowanie w całości systemu reprodukcji gospodarczej. Znaczna część pieniędzy zebranych przez podatki jest ponownie wydawana na produkty prywatnego biznesu, co stanowi zachętę do jego prowadzenia. Co ważniejsze, wpływy z podatków wydawane są również na tworzenie odpowiednich warunków biznesowych. Weźmy dwa miasta, jedno o niższej, a drugie o wyższej stawce podatku od działalności gospodarczej. W pierwszym mieście edukacja publiczna i opieka zdrowotna są w złym stanie, przestępczość rośnie i tak dalej; drugie miasto przeznacza zaś wyższe przychody z podatków na lepszą edukację, lepsze zaopatrzenie w energię czy lepszy transport. Czy nie powinniśmy założyć, że wiele firm uznałoby drugie miasto za bardziej atrakcyjne pod względem inwestycyjnym? Paradoksalnie zatem, jeśli pierwsze miasto zdecyduje się naśladować politykę podatkową tego drugiego, to podniesienie podatków może stanowić większą zachętę dla prywatnych przedsiębiorstw (nawiasem mówiąc, wiele częściowo rozwiniętych krajów z byłego bloku komunistycznego, wykorzystywanych przez państwa rozwinięte do outsourcingu przemysłów, jest eksploatowanych w tym sensie, że zachodni biznes uzyskuje dostęp do tańszej wykwalifikowanej siły roboczej, która skorzystała na edukacji publicznej: w ten sposób państwa socjalistyczne zapewniły bezpłatną edukację pracownikom zachodnich firm)49.
BYCIE-KU-ZADŁUŻENIU JAKO SPOSÓB ŻYCIA
Widmo krąży nad współczesnym kapitalizmem – widmo długu. Wszystkie potęgi kapitalizmu zawarły święty sojusz, aby je egzorcyzmować, ale czy naprawdę chcą się tego upiora pozbyć? Maurizio Lazzarato50 przedstawia szczegółową analizę, jak we współczesnym globalnym kapitalizmie zadłużenie oddziałuje na wiele różnych praktyk i poziomów społecznych, СКАЧАТЬ