Mój książę. Julia Quinn
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Mój książę - Julia Quinn страница 6

Название: Mój książę

Автор: Julia Quinn

Издательство: PDW

Жанр: Историческое фэнтези

Серия: Bridgertonowie

isbn: 9788382021844

isbn:

СКАЧАТЬ dał się już kilkakrotnie zauważyć u White’a, a raz u Tattersalla. – Przerwała, by wziąć oddech. – Jego Wysokość rezydował za granicą przez sześć lat. Czy to zbieg okoliczności, że nowy książę wrócił akurat teraz, kiedy stary dokonał żywota?”

      Daphne podniosła wzrok.

      – Mój Boże, ma ostry język, nieprawdaż? Czy ten Clyvedon nie należy do przyjaciół Anthony’ego?

      – Teraz jest Hastingsem – odparła machinalnie Violetta. – Tak, faktycznie, wydaje mi się, że przyjaźnił się z Anthonym w Oksfordzie. A także w Eton, jeśli się nie mylę. – Zmarszczyła czoło i zmrużyła niebieskie oczy w zadumie. – Był kimś w rodzaju nicponia, o ile mnie pamięć nie myli. Zawsze skłócony ze swoim ojcem. Ale miał błyskotliwy umysł. Anthony opowiadał, zdaje się, że chłopak zajął pierwszą lokatę w matematyce. Czego… – dodała, przewracając po matczynemu oczami – nie mogę niestety powiedzieć o żadnym z moich dzieci.

      – No dobrze, już dobrze, mamo – droczyła się Daphne. – Na pewno zajęłabym pierwsze miejsce, gdyby Oksford przyjmował kobiety.

      Violetta się żachnęła.

      – Poprawiałam ci zadania z arytmetyki, kiedy twoja guwernantka zachorowała, Daphne.

      – Cóż, to dawne dzieje. – Dziewczyna się uśmiechnęła. Wróciła do trzymanej w rękach gazetki i błądziła wzrokiem wokół imienia nowego księcia. – Wydaje się całkiem interesujący – mruknęła.

      Violetta spojrzała ostro na córkę.

      – On jest absolutnie nieodpowiedni dla młodej damy w twoim wieku, absolutnie.

      – Dziwne, że „mój wiek” w twoich ustach raz oznacza, że jestem za młoda na poznanie przyjaciół Anthony’ego, a kiedy indziej, że tracisz nadzieję, czy w ogóle uda mi się jeszcze zawrzeć małżeństwo.

      – Daphne Bridgerton. Nie…

      – …podoba ci się mój ton, wiem. – Daphne wyszczerzyła zęby. – Ale i tak mnie kochasz.

      Violetta uśmiechnęła się ciepło i objęła córkę ramieniem.

      – Boże dopomóż, to prawda.

      Daphne cmoknęła matkę w policzek.

      – To przekleństwo macierzyństwa. Musisz nas kochać nawet wtedy, kiedy cię złościmy.

      Violetta ograniczyła się do westchnienia.

      – Liczę na to, że pewnego dnia będziesz miała własne dzieci…

      – …takie same jak ja, wiem. – Daphne uśmiechnęła się melancholijnie i oparła głowę na matczynym ramieniu. Matka bywała nad wyraz wścibska, a papa bardziej interesował się psami i polowaniem niż tym, co się dzieje w towarzystwie, ale małżeństwo rodziców było serdeczne, przepełnione miłością, śmiechem i… dziećmi. – Mogłabym skończyć dużo gorzej, niż pójść za twoim przykładem, mamo – mruknęła.

      – Ależ, Daphne. – Oczy Violetty zaszły łzami. – Pięknie to powiedziałaś.

      Daphne owijała wokół palca kosmyk swoich kasztanowych włosów, uśmiechając się szeroko. Czekała, aż ten sentymentalny nastrój pryśnie, ustępując miejsca odrobinie uszczypliwości.

      – Chętnie pójdę w twoje ślady pod względem małżeństwa i dzieci, mamo, żebym tylko nie musiała rodzić ich aż ośmioro.

      W tym właśnie momencie Simon Basset, nowy książę Hastings i niedawny temat rozmowy pań Bridgerton, siedział u White’a. Towarzyszył mu nie kto inny jak Anthony Bridgerton, najstarszy brat Daphne. Tworzyli niezwykłą parę: równie wysocy i atletycznie zbudowani, o gęstych ciemnych włosach.

      O ile jednak oczy Anthony’ego miały ten sam czekoladowy kolor co u jego siostry, o tyle oczy Simona były lodowato błękitne, o dziwnie przenikliwym spojrzeniu. Właśnie te oczy między innymi zdobyły mu renomę człowieka, z którym należało się liczyć. Gdy kierował na człowieka swój badawczy i zuchwały wzrok, mężczyzn przejmował niepokój, a kobiety niezawodnie dostawały dreszczy.

      Ale nie dotyczyło to Anthony’ego. Młodzieńcy znali się od lat i przyjaciel uśmiechał się tylko, kiedy Simon unosił brwi i zwracał na niego swoje lodowate spojrzenie.

      – Zapominasz, że widziałem cię z głową w nocniku – powiedział mu kiedyś Anthony. – Od tego dnia trudno mi traktować cię poważnie.

      Na co Simon odpowiedział:

      – Tak, lecz o ile dobrze pamiętam, to ty wciskałeś mnie do tego śmierdzącego naczynia.

      – To była jedna z najbardziej wzniosłych chwil mojego życia. Tyle że zemściłeś się nazajutrz, wkładając mi tuzin węgorzy pod kołdrę.

      Simon pozwolił sobie na uśmiech, kiedy wspomniał ów incydent i ich późniejszą rozmowę na ten temat. Anthony był dobrym druhem, takim, jakiego każdy pragnąłby mieć u swego boku w złej godzinie. Był pierwszą osobą, którą Simon odszukał po powrocie do Anglii.

      – Dobrze mieć cię z powrotem, Clyvedon – ucieszył się Anthony, kiedy wreszcie usadowili się przy stoliku u White’a. – Ale cóż, zapewne teraz każesz na siebie mówić Hastings?

      – Nie – odparł Simon z pewnym naciskiem. – Hastingsem zawsze będzie mój ojciec. Przez całe życie reagował tylko na to jedno słowo… – przerwał i się zamyślił. – Tytuł przyjmę, skoro muszę, ale nie będę nosił tego nazwiska.

      – Skoro musisz? – Anthony lekko wybałuszył oczy. – Mało kto mówiłby z taką rezygnacją o widokach na księstwo.

      Simon odgarnął z czoła ciemne włosy. Wiedział, że powinien hołubić prawo, które przysługiwało mu z tytułu urodzenia, i okazywać niepohamowaną dumę ze znamienitej historii rodu Bassetów. Tak naprawdę jednak to wszystko przyprawiało go o mdłości. Całe życie zawodził ojca. Gdyby teraz próbował sprostać wymogom rodowego nazwiska, naraziłby się na śmieszność przed samym sobą.

      – To cholerne brzemię, nic więcej – burknął.

      – Lepiej zacznij się do niego przyzwyczajać – stwierdził praktycznie Anthony – bo wszyscy tak cię będą nazywali.

      Simon wiedział, że to prawda, wątpił jednak, czy kiedykolwiek oswoi się z tytułem księcia Hastings.

      – Cóż, to nie ma znaczenia – dodał Anthony. Szanował prawo przyjaciela do prywatności i nie chciał drążyć najwyraźniej niewygodnego tematu. – Cieszę się, że mam cię z powrotem. Będę mógł wreszcie zaznać trochę spokoju, gdy znowu przyjdzie mi eskortować siostrę na bal.

      Simon odchylił się do tyłu, krzyżując w kostkach swoje długie, muskularne nogi.

      – Intrygująca uwaga.

      Bridgerton uniósł brew.

      – Pewnie liczysz, że ci ją wyjaśnię?

      – Ależ СКАЧАТЬ