Mój książę. Julia Quinn
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Mój książę - Julia Quinn страница 8

Название: Mój książę

Автор: Julia Quinn

Издательство: PDW

Жанр: Историческое фэнтези

Серия: Bridgertonowie

isbn: 9788382021844

isbn:

СКАЧАТЬ chwilę wytchnienia, zanim Hiacynta dojdzie do pełnoletności.

      – Nie zazdroszczę ci obowiązków w tym zakresie. – Clyvedon zachichotał, lecz kiedy to mówił, ogarnęła go dziwna tęsknota. Zadawał sobie pytanie, jak wyglądałoby jego życie, gdyby nie był sam na świecie. Nie miał żadnych planów co do założenia własnej rodziny, ale gdyby w dzieciństwie posiadał normalny dom, jego życie mogłoby potoczyć się zgoła inaczej.

      – A zatem przyjdziesz na kolację? – Anthony wstał od stolika. – Nieoficjalnie, rzecz jasna. Nie traktujemy posiłków oficjalnie, jeśli spożywamy je w rodzinnym gronie.

      Simon miał mnóstwo rzeczy do załatwienia w ciągu najbliższych dni, jednak zanim przypomniał sobie, że musi uporządkować swoje sprawy, usłyszał własny głos:

      – Z przyjemnością.

      – Znakomicie. Ale najpierw zobaczymy się na fecie u lady Danbury?

      Simon się wzdrygnął.

      – Nie, jeśli uda mi się temu zaradzić. Zamierzam wejść i po niecałych trzydziestu minutach wyjść.

      – Czy naprawdę sądzisz – spytał Anthony, unosząc z powątpiewaniem brwi – że uda ci się wejść na przyjęcie, złożyć lady Danbury wyrazy uszanowania i natychmiast wyjść?

      Skinienie głowy Simona było szczere i pewne.

      Natomiast śmiech Anthony’ego nie brzmiał wcale uspokajająco.

      2

      Nowy książę Hastings to niezwykle interesująca postać. Choć powszechnie wiadomo, że nie był w najlepszych stosunkach ze swoim ojcem, nawet pisząca te słowa nie może dociec przyczyn owej animozji.

      „Kronika Towarzyska Lady Whistledown”,

      26 kwietnia 1813

      Pewnego dnia w tym samym tygodniu Daphne znajdowała się na krańcu sali balowej lady Danbury, z dala od eleganckiego tłumu. Była całkowicie zadowolona ze swego miejsca.

      W normalnych warunkach z wielką przyjemnością bawiłaby się wraz z innymi; jak każda młoda dama lubiła wytworne przyjęcia, ale kilka godzin temu dowiedziała się od Anthony’ego, że dwa dni wcześniej dopadł go Nigel Berbrooke i poprosił o jej rękę. Ponownie. Anthony, co oczywiste, odmówił (ponownie!), ale Daphne dostawała mdłości na myśl, że Nigel może okazać się niepokojąco wytrwały. Dwukrotne oświadczyny w ciągu dwóch tygodni wskazywały, że niestety nie jest to człowiek, który łatwo przyjmuje odmowy.

      Kiedy zobaczyła go po drugiej stronie parkietu, rozglądającego się na wszystkie strony, cofnęła się dalej i skryła w cieniu.

      Nie wiedziała, jak ma postępować z tym biedakiem. Nigel nie należał do ludzi najbystrzejszych, nie był jednak człowiekiem wstrętnym. Wiedziała, że musi w jakiś sposób położyć kres jego zaślepieniu, i doszła do wniosku, że najłatwiej będzie zachowywać się jak zwykły tchórz i po prostu unikać zalotnika.

      Rozważała właśnie, czy nie wymknąć się do damskiej toalety, kiedy jej myśli przerwał znajomy głos.

      – Słuchaj no, Daphne, co tu robisz pod ścianą?

      Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła swojego najstarszego brata, który zmierzał w jej kierunku.

      – Anthony. – Nie wiedziała, czy ma się cieszyć na jego widok, czy denerwować, bo na pewno braciszek zaraz zacznie wtrącać się w nie swoje sprawy. – Nie miałam pojęcia, że wybierasz się na bal.

      – Matka – odparł ponuro. Wszelkie inne słowa były zbędne.

      – Ach – westchnęła ze współczującym skinieniem głowy. – Nie musisz nic dodawać. Doskonale rozumiem.

      – Sporządziła listę kandydatek na panny młode. – Obrzucił siostrę znękanym wzrokiem. – Ale my ją i tak kochamy, prawda?

      Daphne stłumiła wybuch śmiechu.

      – Tak, Anthony. Kochamy.

      – To jakiś chwilowy obłęd – powiedział oskarżycielskim tonem. – Na pewno jej przejdzie. Nie ma innego wytłumaczenia. Była idealną matką, dopóki nie osiągnęłaś wieku odpowiedniego do małżeństwa.

      – Ja? – zapiszczała Daphne. – Więc to wszystko moja wina? Jesteś o całe osiem lat starszy ode mnie!

      – Zgoda, ale przed twoim debiutem nie odczuwała takiego matrymonialnego zapału.

      – Wybacz mi brak współczucia – prychnęła. – Dostałam listę w zeszłym roku.

      – Naprawdę?

      – Oczywiście. A ostatnio zagroziła, że będzie mi je dostarczać co tydzień. Zadręcza mnie sprawą mojego małżeństwa o wiele bardziej, niż możesz to sobie wyobrazić. Było nie było, starzy kawalerowie to wyzwanie. Stare panny natomiast budzą jedynie litość. A ja, gdybyś tego nie zauważył, jestem płci żeńskiej.

      Anthony pozwolił sobie na stłumiony chichot.

      – Jestem twoim bratem. Nie dostrzegam takich rzeczy – stwierdził z przebiegłym uśmieszkiem, spoglądając na siostrę z ukosa. – Przyniosłaś ją?

      – Moją listę? O Boże, nie. Co ty sobie myślisz?

      Rozchylił usta w jeszcze szerszym uśmiechu.

      – Ja swoją przyniosłem.

      Daphne odetchnęła głęboko.

      – Nie!

      – Tak! Tylko po to, by dokuczyć matce. Zamierzam odczytać ją przed jej nosem, wyciągnę monokl…

      – Nie masz monokla.

      Anthony przywołał na twarz leniwy, okrutnie złośliwy uśmiech, charakterystyczny – jak mówiono – dla wszystkich mężczyzn z rodziny Bridgertonów.

      – Kupiłem go specjalnie na tę okazję.

      – Nie możesz tego zrobić. Ona cię zabije. A potem znajdzie jakiś sposób, żeby mnie za to obwiniać.

      – Liczę na to.

      Daphne dała bratu kuksańca w ramię, a Anthony jęknął tak głośno, że pół tuzina balowiczów spojrzało w ich kierunku z zaciekawieniem.

      – Masz niezły cios – przyznał, rozcierając sobie rękę.

      – Dziewczyna nie przetrwa wśród czterech braci, jeśli nie nauczy się zadawania ciosów. – Założyła ręce na piersiach. – Pozwól mi zerknąć na swoją listę.

      – Po tym jak mnie poturbowałaś?

      Daphne przewróciła brązowymi oczami i zadarła głowę wyraźnie zniecierpliwiona.

      – Ach, no dobrze. – Anthony sięgnął do kieszeni kamizelki, wyjął zwitek papieru i podał СКАЧАТЬ