The Frontiers Saga. Tom 4. Świt Wolności. Ryk Brown
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу The Frontiers Saga. Tom 4. Świt Wolności - Ryk Brown страница 6

Название: The Frontiers Saga. Tom 4. Świt Wolności

Автор: Ryk Brown

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: The Frontiers Saga

isbn: 978-83-66375-54-3

isbn:

СКАЧАТЬ wyglądający statek powietrzny, był niezwykle zwrotny, ponieważ czasem leciał do tyłu, od czasu do czasu podskakiwał i opadał, a także przemieszczał się na boki. Jak zauważył Nathan, nie wybierali najkrótszej trasy wiodącej do celu, a poza tym co chwilę zbliżali się bardzo nie tylko do budynków, ale także do samej powierzchni ziemi.

      – Czy naprawdę muszą lecieć tak nisko?

      – Ta’Akarowie robią tak samo – wyjaśnił Tug. – Chodzi o to, by uniknąć przenośnych pocisków używanych przez Karuzari, którzy rzadziej strzelają w dół, w obawie przed skrzywdzeniem niewinnych cywilów.

      – I nie mają nic przeciwko narażaniu w taki sposób swoich ludzi?

      – W czasie konfliktu robisz wszystko, żeby przeżyć – stwierdził Tug.

      Nathan nadal spoglądał przez okno, a pod nim przesuwały się sceny zniszczenia. W pewnym momencie zauważył, że jacyś ludzie pomagają sobie wzajemnie wśród gruzów. Po chwili dostrzegł, że inni walczą bez żadnej określonej przyczyny. Co prawda siły bezpieczeństwa próbowały przywrócić porządek, ale nawet niektórzy ratownicy byli atakowani, gdy próbowali pomóc potrzebującym.

      – Co tam się na dole dzieje? – zastanawiał się głośno, gdy transportowiec gwałtownie przechylił się na bok i okrążył budynek, którego górnej połowy najwyraźniej brakowało. Jedną ręką złapał uchwyt, aby zabezpieczyć się przed dzikimi manewrami.

      – Lojaliści – odpowiedział dowódca załogi przez komunikator. Jego wymowa była o dziwo zrozumiała. – Wspierają Ta’Akarów, obwiniają wyznawców, obwiniają wszystkich innych – wyjaśnił w łamanym Angla.

      Nathan był zdumiony, że szalone zakręty i nagłe zmiany wysokości zdawały się nie mieć wpływu na dowódcę załogi.

      – O rany! – zawołała Jessica. – Czy wszyscy tutaj znają Angla?

      – Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wszyscy mówili w Angla – wyjaśnił Tug. – A dokładniej, oprócz języka ojczystego potrafili także używać Angla. Jeszcze nie tak dawno temu wszystkie dzieci uczyły się Angla w szkole. Ale w miarę jak Caius stawał się coraz potężniejszy, restrykcje dotyczące tego języka były coraz bardziej rygorystyczne, sprowadzając go wreszcie do podziemia. Obecnie, zwłaszcza w przypadku większych światów, posługuje się nim mniej niż połowa populacji w gromadzie Pentaura, i to tylko w kontaktach prywatnych. Oprócz Takary system Darvano jest najbardziej zaludnionym systemem imperium. Pierwotnie był on sojusznikiem Ta’Akarów. Nieco ponad trzydzieści lat temu został jednak podbity i zmuszony do zaakceptowania rządów Caiusa. Podejrzewam, że większość starszej generacji nadal pamięta język Angla, nawet jeśli nie mówili nim od dziesięcioleci.

      Gdy transporter mocno przechylił się na lewą stronę, Tug spojrzał przez okno.

      – Zauważ, że większość agresorów to młodzi mężczyźni. Prawdopodobnie mają rodziców, którzy byli lojalni wobec takarańskiego reżimu albo ze względów bezpieczeństwa wybrali oportunistyczny sposób życia. Ci młodzi ludzie prawdopodobnie nigdy nie byli nauczani Angla i całym sercem wierzą w Doktrynę Caiusa.

      – Chcesz powiedzieć, że dla nich Caius jest bogiem? – zapytał Nathan.

      – Nikt tak naprawdę nie wierzy, że jest bogiem – wyjaśnił Tug, gdy transportowiec znów przechylił się na lewą stronę, a następnie gwałtownie opadł. – Z wyjątkiem może kilku fanatyków, którzy znajdą się wszędzie.

      – Albo karygodnych szaleńców – mruknęła Jessica. Zauważyła, że zbielały jej kostki, gdy trzymała się uchwytu.

      – Pewnie tak – odpowiedział Tug nieco rozbawiony jej komentarzem.

      – Nadal jednak nie rozumiem, dlaczego walczą ze sobą – powiedział Nathan.

      – Lojaliści winią wyznawców Zakonu za bombardowanie planety – wyjaśnił Tug. – Wiadomości o zmasakrowaniu planety Saliya, na której była ukryta nasza ostatnia baza, dotarły do tego świata zaledwie kilka dni temu. Wyobrażam sobie, że od tamtego czasu napięcie między lojalistami a wyznawcami wciąż rosło.

      – Więc to nie twoi ludzie walczą z lojalistami? – zdziwiła się Jessica.

      – Nie – zapewnił Tug. – Wolimy dyskretniejsze metody. Nie dalibyśmy się sprowokować i wciągnąć w otwarty konflikt. Przecież w takim przypadku stracilibyśmy anonimowość. A zdolność skutecznego ukrywania się wśród wrogów była zawsze naszą największą siłą. Osoby walczące na dole to najprawdopodobniej wyznawcy Zakonu, którzy po prostu bronią się przed atakami lojalistów.

      Jessica zauważyła, że Jalea nie dołączyła do rozmowy. Zwróciła również uwagę na to, że nie spodobało jej się coś, co w pewnym momencie powiedział Tug. Przez chwilę Jessica zastanawiała się, czy szalona jazda, której wszyscy doświadczali, może być dla Jalei zbyt męcząca, ale natychmiast odrzuciła tę myśl.

      Dowódca załogi, po wysłuchaniu ich rozmowy przez komunikator, pomimo niezbyt dobrej znajomości języka poczuł się zmuszony do przedstawienia swojego zdania.

      – Ludzie przestraszeni. Lojaliści chcą być posłuszni Ta’Akar, więc oszczędzeni. Wyznawcy wierzą tobie – powiedział, wskazując na Nathana. – Wierzą, że Na-Tan przychodzi uwolnić wszystkich i pokonać Caiusa.

      – A ty w co wierzysz? – zapytała go Jessica.

      – Wierzę, że planeta Corinair powinna być wolna.

      – A co myślisz o naszym Na-Tanie? – spytała. – Czy też w niego wierzysz?

      Dowódca załogi spojrzał na Nathana i przez chwilę przyglądał mu się dokładnie, po czym szturchnął go w ramię palcem w rękawiczce.

      – Wierzę, że Na-Tan jest po prostu człowiek. Może wspaniały człowiek. Jeszcze nie wiem.

      Jessica zachichotała.

      – Tak, sąd jeszcze nie wydał orzeczenia w tej sprawie – zażartowała.

      – Nie rozumiem – powiedział Nathan, ignorując uwagę Jessiki. – Jeśli Ta’Akarowie są tak źli, dlaczego ci ludzie nie walczą z nimi?

      – Kary za nieposłuszeństwo są dość surowe – odpowiedział Tug. – Na początku ludzie walczyli. W taki sposób powstali Karuzari. Ale przez dziesięciolecia wiele osób zaakceptowało swój los. Łatwiej jest spokojnie żyć w kłamstwie, niż umrzeć za prawdę. Tak naprawdę większości z nich nie obchodzą te sprawy, dopóki żyje im się dobrze.

      Nathan jeszcze raz spojrzał przez okno, podczas gdy transportowiec wciąż przechylał się i skręcał, prześlizgując się przez płonące miasto.

      – Życie nie wygląda teraz zbyt dobrze.

      – Prawda. Uważam, że tym razem Ta’Akarowie mogli przesadzić. Mieszkańcy Corinair to dumni ludzie. Podporządkowanie się woli Caiusa nie było dla nich łatwe. Być może teraz znajdą wolę do walki.

      – Przygotujcie się – przerwał dowódca jednostki. – Teraz zabawa się zaczyna.

      – Co? – zapytał Nathan, СКАЧАТЬ