Название: Zgromadzenie, Tom III Ulubienica
Автор: Joanna Jarczyk
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-8219-063-2
isbn:
Pan Łowców rozejrzał się, wodząc wzrokiem po każdym zakamarku. Nie zatrzymał się, kiedy przeszywał spojrzeniem magiczną ścianę, stworzoną przez Catherine. Był to dobry znak i nawet Damien poczuł w tym momencie nadzieję, że uda im się go przechytrzyć. Jednak wtedy zakapturzona Łowczyni zrobiła dwa kroki w ich stronę, a serce Stróża podeszło do gardła. Kątem oka spoglądał na Catherine i widział, jak jej dłoń drży.
Vivian stanęła dokładnie naprzeciw magicznej ścianki i swojej współsiostry. Spuściła głowę w dół i zapatrzyła się w podłogę. Catherine oblała się zimnym potem. W tym momencie wiedziała, że Łowczyni wyłapała ślad, który zdradził ich kryjówkę. Vivian była zbyt dobrą tropicielką, by nie zdołała zauważyć ledwo widocznych odcisków stóp, które wyryły się w kurzu piwnicznej podłogi.
– Masz coś? – zapytał nagle Balthazar.
Łowczyni ostentacyjnie podniosła wzrok na ścianę, a następnie obróciła się ku swemu Panu. Zrobiła krok w stronę schodów i odparła:
– Ślady Stróża. Z wczorajszego wieczoru.
– Przenieśli się?
– Nie na długo. Wrócą na pewno, mój Panie.
– Nie będą mieli do czego. – Prychnął nagle i poszedł ku schodom. – Spal dom.
– Z przyjemnością.
Vivian wyciągnęła dłoń przed siebie, a jej moc ukierunkowała się na składowisko węgla. Sekundę później linia ognia go zapaliła. Następnie Łowczyni ruszyła po schodach za Balthazarem, by wyjść z domu, który za kilka chwil miał spłonąć.
***
Słowa „spal dom” wprawiły Damiena w stan kompletnego osłupienia, tym bardziej że ogień szybko rozprzestrzeniał się po piwnicy. Przez kilka sekund trybiki w mózgu skakały między możliwymi rozwiązaniami. Dopiero silne szarpnięcie jego ramienia wyrwało go z letargu.
– Siadaj – szepnęła Catherine. Choć jej głos drżał, wiedziała, co powinna zrobić. Damien w ogóle nie był tego pewien.
– Dom mi się pali, a ja mam sobie usiąść?!
– Jeśli chcesz przeżyć, to tak.
Usiadł w siadzie skrzyżnym. Tymczasem Łowczyni położyła swój magiczny łuk między nimi złapała go lewą ręką, a prawą zatoczyła nad nimi wodny krąg. Wytworzyła dzięki temu grubą kopułę, stworzoną z wody, która skutecznie chroniła ich ciała przed płomieniami, ale także przed trującym dymem, który rozprzestrzeniał się po piwnicy. Damien na pewno byłby pod wrażeniem, gdyby nie fakt, że właśnie tracił dach nad głową.
– Nie mamy innego wyjścia – dodała Catherine, próbując podnieść go na duchu. – Balthazar na pewno przez chwilę będzie stał na zewnątrz.
Pokiwał głową, niechętnie się z nią zgadzając. Musiał to przetrwać. Ważniejsze było ich bezpieczeństwo.
– To wytrzyma? – zapytał, spoglądając na wodne ściany wokół nich.
– O ile ja wytrzymam.
***
Vivian stanęła przed głównym wejściem do domu Stróża i wyciągnęła ręce przed siebie, jakby chciała nimi objąć budynek. Wyrzuciła kule ognia wprost na pnącza, które już go oplatały. Wyglądało to, jakby zostały wcześniej polane benzyną, tak szybko ogień rozprzestrzenił się na całą ich długość. Dom zapłonął niczym ogromna pochodnia.
Łowczyni obróciła się do swego Pana i zapytała:
– Szopę również spalić?
– Zostaw. To będzie twój punkt obserwacyjny.
– Mam czekać na ich powrót?
– Masz wytropić, dokąd uciekną.
Balthazar wpatrywał się w płonący budynek z zadowoleniem, kiedy niespodziewanie dopadło go zupełnie inne uczucie. Rozgoryczenie. Dokładnie tak to wszystko się zaczęło przed wieloma laty. Od spalenia domu. Od ocalenia małej Catherine przed ludzkim życiem. A jednak jego mała Łowczyni wybrała ludzi. Chociaż nie. Zdecydowała się na znacznie gorszą rasę – wybrała Stróżów.
Mężczyzna ze złości zacisnął pięści, a potem dopowiedział:
– O ile szczęście ci dopisze, zaprowadzą cię wprost do głównej siedziby Zgromadzenia.
***
Wodna kopuła utrzymywana przez Łowczynię była doskonałą ochroną wewnątrz palącego się budynku. Ale miała jedną zasadniczą wadę. Woda co prawda chroniła przed ogniem, jednak z każdą minutą coraz bardziej się nagrzewała, powodując, że wewnątrz robiło się coraz cieplej.
Damien czuł się, jakby siedział w saunie. Ubrania przykleiły się mu do ciała, a z czoła kapały stróżki potu. Wpatrywał się w Catherine, która wcale nie wyglądała lepiej. Oddychała głęboko i ciężko, całe jej ciało pokryte było kropelkami wody. Kurczowo trzymała magiczny łuk, ale jej dłoń drżała. Wyraźnie słabła, a mężczyzna nie miał pojęcia, co zrobić, by jakoś pomóc.
– W porządku? – zapytał, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo ze względu na okoliczności było to głupie pytanie.
Uniosła ku niemu wzrok. Niebieskie oczy były załzawione, a białka przekrwione jak po suto zakrapianej imprezie. Jej psychopatyczny uśmiech, który wymalował się na zmęczonej twarzy, tylko to potwierdzał.
– Jesteśmy w piwnicy płonącego budynku. Nie jest ani trochę w porządku – odparła.
– Pytam, bo wyglądasz, jakby coś ci się działo.
– Dzieje się.
– Słabniesz? – Damien czuł, że znów przyspiesza mu tętno. Tylko Catherine mogła ich stąd wydostać żywych.
– To też.
– I jest ci niesamowicie gorąco? – Nawet w tak dramatycznej sytuacji próbował rozluźnić atmosferę i udało mu się. Tym razem Catherine uśmiechnęła się szczerze.
– Tak, też, ale strzelaj dalej.
Mężczyzna zamyślił się, chociaż trudno było mu logicznie rozumować. Łowczyni skinęła na otaczające ich ścianki i bąknęła:
– Woda.
– I co?
– To, że jest wszędzie. Otacza mnie z każdej strony – mówiła z wyraźnym strachem. Damien zrozumiał.
– Boisz się СКАЧАТЬ