Królestwo kłamstw. Kate Fazzini
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Królestwo kłamstw - Kate Fazzini страница 4

Название: Królestwo kłamstw

Автор: Kate Fazzini

Издательство: PDW

Жанр: Документальная литература

Серия:

isbn: 9788308071632

isbn:

СКАЧАТЬ naturalne predyspozycje do tego typu pracy.

      Są superostrożne. Unikają ryzyka. Potrafią łączyć serie coraz groźniejszych incydentów w przerażające scenariusze, których mężczyźni nie dostrzegają. To trzy cechy, które często wytyka się kobietom w świecie biznesu. Trzy rodzaje zachowań typowe dla młodych matek. W kontekście cyberbezpieczeństwa stanowią one jednak olbrzymie zalety. Z moich obserwacji wynika, że kobiety o takich cechach charakteru warto zatrudnić i pozwolić im zbijać kokosy na własnych lękach.

      Kiedy zaczynałam tę pracę, nie miałam pojęcia, że napiszę książkę. Wiedziałam tylko, że chcę lepiej poznać tych ciekawych ludzi, którzy przewijają się przez moje życie. Pisanie książki bardzo różni się od pisania artykułów do gazet, bo w stosunku do niektórych bohaterów nie jestem obiektywna. Wielu z nich to moi przyjaciele, innych natomiast uważam za wrogów. Ich historii nie opisałam w prasie, zachowałam je na teraz.

      W ostatecznym rozrachunku ten tekst traktuje o kontroli. Wspólnym mianownikiem wszystkich ludzkich interakcji z technologią jest chęć kontrolowania naszego środowiska tak, żeby nam służyło. To pragnienie dominuje i determinuje wszelkie decyzje.

      Za każdym impulsem do innowacji, każdym etapem na drodze do postępu stoi ktoś, kto chce przejąć kontrolę nad czymś lub nad kimś. Albo nad wszystkim i nad wszystkimi. Narzędziem może być technologia, władza, geniusz albo jakiś inny talent. Trzymać wodze tej potężnej bestii, którą stworzyliśmy – oto najwyższa nagroda. Przez cały czas setki tysięcy ludzi walczą o władzę.

      Oczywiście wy już doskonale wiecie, kto tak naprawdę ją sprawuje. Bo na cyberbezpieczeństwie znacie się znacznie lepiej, niż sądzicie.

      Carl wie, że jeśli systemy bankowe zostaną zalane pakietami danych, nie poradzą sobie z ruchem, aplikacje się zrestartują, a strony internetowe banku się zawieszą. Klienci nie będą mogli sprawdzić stanu konta ani zapłacić rachunku. Na Twitterze rozpęta się burza, w centrum obsługi klienta rozdzwoni się sadystyczny chór telefonów. Kierownictwo banku zostanie postawione w złym świetle.

      Tak właśnie było we wrześniu 2012. I to samo terroryści próbują zrobić po raz drugi.

      „Lepiej, żeby im się, kurwa, nie udało. To się nie może powtórzyć” – słyszy Carl od kilku tygodni.

      Nie interesuje go, dlaczego doszło do ataku, ale bankierzy koniecznie chcą to wiedzieć. W raporcie dla Joego uwzględnia więc przyczyny, które terroryści Izz ad-Din podali online: amerykański kaznodzieja Terry Jones grozi, że spali kilka egzemplarzy Koranu, a na YouTubie można obejrzeć wideo z krytyką islamu. Izz ad-Din domaga się powstrzymania Jonesa i usunięcia filmu. No i jeszcze Izrael. Grupa ma dużo do powiedzenia na temat Izraela.

      Jej członkowie twierdzą, że czekali cztery miesiące, bo są miłosierni. Opóźnili drugi atak ze względu na wybory prezydenckie i huragan Sandy.

      To wszystko bzdury.

      Banki nieustannie padają ofiarą ataków DDoS – Distributed Denial of Service Attacks (rozproszona odmowa usługi, czyli generowanie sztucznego ruchu na serwerze). Przeprowadzają je hakerzy wszystkich kategorii, od rozgoryczonych nastolatków po zagraniczne zbiry. DDoS-ów jest multum, zwłaszcza od czasu kryzysu finansowego, kiedy wśród członków ruchu Anonymous i Okupuj Wall Street wzrosła nienawiść do sektora bankowego.

      Carl i Joe powstrzymali już mnóstwo takich ataków. Grupa Izz ad-Din jest jednak inna. Znają się na rzeczy i mają sprzęt. I ludzi. Mnóstwo ludzi. To luźna sieć dwudziestokilkuletnich terrorystów rozsianych po całej Europie Wschodniej. To nie dzieciaki naparzające kody z jakiegoś garażu. Stoi za nimi państwo.

      A konkretnie Iran.

      Przez następnych kilka dni Carl i zespół pięciu innych ekspertów walczą z terrorystami.

      Carl spędza cały czas przed komputerem. Żeby nie zasnąć, obniżają temperaturę tak, że w biurze jest jak w lodówce. Ktoś donosi im kanapki z bufetu. Szefowie regularnie ich odwiedzają. Niektórzy stają przy Carlu, zaglądają mu przez ramię, gwałtownie gestykulują i głośno wzdychają, a potem sobie idą.

      Atak dostaje kryptonim „Deep Blue”. Co dzień, co noc, czasem co godzinę dostają na ten temat telefony. W operację zaangażowanych zostaje coraz więcej osób. Niektórych Carl nigdy wcześniej nie widział. Wie, że część z nich to zewnętrzni konsultanci, którzy nie są nawet związani z bankiem. Im dłużej trwa kryzys, tym więcej osób ściąga się do jego zwalczania. Bo sytuacja bez wątpienia jest kryzysowa. Czegoś takiego jeszcze nikt nie doświadczył. Zarówno wewnętrzni, jak i zewnętrzni obserwatorzy są pewni jednego: cyberbezpieczeństwo musi stać się dla banku priorytetem. Nie jutro czy za tydzień, ale natychmiast.

      Kiedy garniaki się przy nim gromadzą, udają zainteresowanie. Przyglądają się, jak Carl siada przed komputerem i dzień po dniu walczy z irańską armią hakerów. On czuje się coraz bardziej oderwany od rzeczywistości i osamotniony. Atak przerasta możliwości jego kolegów, więc pełnią wyłącznie funkcje pomocnicze. To Carl jest prawdziwym hakerem, niezwykle utalentowanym, i widział już niejeden atak. Nigdy jednak na tak dużą skalę.

      A potem, zupełnie bez zapowiedzi, wszystko ustaje. Ktoś w końcu usunął z YouTube’a ten głupi antyislamski filmik. Grupa Izz oznajmia, że wojna dobiegła końca. Carl nie może w to uwierzyć. Siedzi przy biurku z palcami nad klawiaturą. Jest wyczerpany, od dawna jedzie na samej kofeinie, w głowie lekko mu szumi. Zastanawia się, czy to rzeczywiście koniec.

      Wszyscy wracają do domów. Carl zostaje i pisze jeszcze jeden raport o bezpieczeństwie dla zarządu banku. Ma przewidzieć, kiedy dojdzie do kolejnego ataku. Zastanawia się przez chwilę, a potem zaczyna pisać: „Przyszłe cyberzagrożenie to zagrożenie atakiem ze strony mocno uzbrojonego państwa…”.

      Waha się przez moment, po czym kasuje to, co napisał. „Przyszłe cyberzagrożenie” to bezsensowny termin. Pewnie wymyślił go jakiś rządowy debil. Bankierzy nawet tego nie przeczytają, tylko rzucą okiem. Nie może na to pozwolić. Teraz przyciągnął ich uwagę i nie chce jej stracić, bo „Deep Blue” jest dla niego i pozostałych cyberekspertów wspaniałą szansą.

      Do pokoju wpada jego szef, Joe Marcella – uwielbiany przez podwładnych, znienawidzony przez zwierzchników. Carl zauważył, że szef bardzo lubi takie teatralne wejścia. Stąd ksywka Kool-Aid Man. Marcella jest od niego dużo wyższy i cięższy o jakieś siedemdziesiąt kilo, tak że wparowuje niczym olbrzymia lokomotywa.

      – Gdzie ty się, kurwa, szwendasz? Nie uwierzysz, ale pieprzone garniaki zażyczyły sobie kolejnej pieprzonej prezentacji o tym gównie.

      Carl się uśmiecha. Joe to jego przyjaciel. Jest, delikatnie mówiąc, nieokrzesany, ale potrafi zaskarbić sobie lojalność pracowników, głównie dlatego, że umie wywalczyć dla nich godziwe pensje. Joe nie przetrwa ataków DDoS. Zastąpią go managerowie, którym niezbyt zależy na odpowiednim wynagradzaniu personelu, a skutki tego kroku są łatwe do przewidzenia.

      Do tego czasu pozostał jednak ponad rok. Teraz Carl musi poradzić sobie z tym, że najwyższe kierownictwo banku NOW nagle zaczęło się przejmować cyberbezpieczeństwem, a swoją troskę wyraża – a jakże – sypiąc forsą.

      „Inne wrogie państwa stosowały ataki DDoS jako przykrywkę do penetrowania naszych sieci. Ich celem było СКАЧАТЬ