Frontowe drzwi otwierają się nagle, a ja zamieram. Nie jestem jeszcze gotowa na to, by mnie zobaczył; to miało wyglądać zupełnie inaczej. Miałam się pojawić na jego progu, a nie stać bezsensownie po drugiej stronie ulicy. To ja miałam nacisnąć dzwonek do drzwi, być tą, która ich odnalazła, a nie odwrotnie.
Nie mam gdzie się ukryć, jestem na widoku, oświetlona przez blask ulicznych latarni. Nie mogę nic zrobić. Więc stoję jak sparaliżowana i czekam, aż los zadecyduje o tym, co się stanie, chociaż utrata kontroli to dla mnie najgorszy koszmar.
To ona. Opiekunka Kayli. Wygląda na starszą, niż początkowo zakładałam; bliżej trzydziestki niż dwudziestki. Dziwię się, że wciąż tu jest, skoro Kayla musiała zasnąć kilka godzin temu. Mój mózg właśnie zaczyna rozważać inny scenariusz, gdy w progu staje Aiden, przyciąga ją do siebie, obejmuje i całuje w czoło, a ona wtula się w niego. Chcę się odwrócić, ale nie mogę; dalej stoję jak wrośnięta w ziemię, sparaliżowana fizycznie i psychicznie.
Potworne spazmy bólu szarpią moim ciałem, a nogi uginają się pode mną, chociaż widok Aidena z kimś innym nie powinien wywoływać we mnie takich reakcji. Nie. On przestał być mój w chwili, gdy odeszłam.
Ale to zmienia wszystko.
***
Gdy docieram do domu, w mojej głowie zaczyna się kształtować nowy plan i rozważam go obsesyjnie. Muszę się dowiedzieć jak najwięcej o córce, włącznie z tym, kim jest kobieta, która ewidentnie odgrywa ważną rolę w jej życiu. Nie znam jej nazwiska, ale mogę zajrzeć na konto Aidena na Facebooku i sprawdzić, czy znajdę tam jakieś informacje na jej temat. Gdy byliśmy razem, nie korzystał z mediów społecznościowych, ale warto spróbować.
Własne konto wykasowałam dawno temu, gdy byłam w ciąży z Kaylą, bo nagle poczułam, że nie chcę się dzielić ze wszystkimi swoim życiem. I tak nigdy nie publikowałam tam żadnych prywatnych rzeczy, ale zrobiło mi się lepiej, gdy wymazałam swój ślad z internetu. Co oznacza, że teraz muszę założyć nowe konto, żeby zyskać dostęp do konta Aidena. Ale nie zamierzam użyć prawdziwego nazwiska.
Mam wrażenie, jakbym robiła coś nielegalnego, gdy tworzę nowy adres e-mailowy, korzystając z drugiego imienia – Eve – a potem dołączam do Facebooka, nie zawracając sobie głowy ustawianiem zdjęcia profilowego. Po chwili znajduję Aidena Conwaya. Mojego męża. Widzę stare zdjęcie, które zrobiłam mu na wakacjach w Portugalii, i jestem zdumiona, że go nie zmienił, zwłaszcza że ewidentnie ułożył sobie życie na nowo.
Żołądek przewraca mi się do góry nogami, gdy klikam jego profil, przekonana, że okaże się prywatny i niczego nie zobaczę. O dziwo, jestem w błędzie; Aiden najwyraźniej nie przykłada takiej wagi do ustawień prywatności i widzę kilka jego zdjęć. Nie jest ich wiele. Parę starych, ze współpracownikami, z przyjęcia bożonarodzeniowego i jedno świeższe, na którym został oznaczony.
„Nicole Richardson oznaczyła Aidena Conwaya w poście”.
Patrzę na kobietę, którą widziałam u niego w domu i w parku z Kaylą. Nicole Richardson obejmuje Aidena, stykają się twarzami, tak że trudno powiedzieć, gdzie jedna się zaczyna, a druga kończy. Zupełnie jakby byli jednością.
Nie mogę oddychać. Wyglądają na tak zakochanych, na tak do siebie dopasowanych, że trudno uwierzyć, jak to możliwe, że Aiden i ja kiedykolwiek byliśmy razem. Wyglądają, jakby na świecie nie było nikogo poza nimi dwojgiem. I Kaylą, oczywiście.
Rozpaczliwie chcę zobaczyć zdjęcie córeczki, więc dalej przewijam posty na tablicy, ale nie jestem zaskoczona, gdy nie znajduję ani śladu Kayli. Aiden nigdy nie opublikowałby zdjęć naszej córki w mediach społecznościowych. Za bardzo dbał o jej prywatność, nawet gdy była jeszcze niemowlęciem.
Zamykam Facebooka, a potem wyłączam laptop i staram się zapanować nad oddechem.
Nicole Richardson, kim jesteś?
***
Jamie otwiera drzwi i gapi się na mnie. Myślałam, że ucieszy się na mój widok, że robię coś dobrego, zdobywam się na jakiś pozytywny gest, by wynagrodzić mu to, co zrobiłam. Mogłam przecież zostać w domu, roztrząsać swój plan, a jednak przyszłam tutaj, żeby mu pokazać, że mi zależy. Tymczasem on zdaje się rozczarowany, wręcz zdenerwowany.
– Przepraszam – mówię. – Nie powinnam była tak po prostu się tu pojawiać bez zapowiedzi. Wiem, że jest późno. – Odwracam się, żeby odejść, ale on wychyla się i łapie mnie za ramię.
– Nie odchodź. To ja powinienem przeprosić, że tak sobie poszedłem. Cóż mogę powiedzieć, czasami zachowuję się jak dupek. – Śmieje się cicho. – Chcesz wejść?
Zazwyczaj to on przychodzi do mnie, więc dziwnie się czuję, będąc tutaj, z dala od swojej strefy komfortu.
– Przyszłam tylko przeprosić – mówię, nie ruszając się z miejsca.
– Cóż, a możesz to zrobić w środku? Wiem, że nie jest zimno, ale naprawdę nie chcę stać boso na progu. Tylko musisz mi wybaczyć bałagan. Nie spodziewałem się towarzystwa dziś wieczorem.
Wchodzimy do środka i Jamie szybko sprząta pozostałości kolacji ze stolika kawowego, tymczasem ja siadam na sofie i zastanawiam się, co w ogóle tutaj robię. Chociaż wcześniej byłam zdeterminowana, żeby zrobić coś dla Jamiego, nie mogę przestać myśleć o Nicole Richardson i już nic nie wydaje mi się w porządku. Nie chcę być nigdzie indziej, tylko z moją córeczką. I chociaż nie mam prawa tak myśleć, nie chcę, by Kayla przebywała w obecności kobiety, której nie znam.
– Obejrzymy coś na Netflixie? – sugeruję, bo dzięki temu nie będziemy musieli rozmawiać.
Chociaż przyszłam tutaj, żeby udowodnić Jamiemu, że chcę z nim być, w tej chwili nie jestem w stanie dać mu z siebie nic więcej.
– Okej – zgadza się. – Niech będzie Netflix.
Jamie przekonał mnie, żebym została na noc, i leżę teraz, wsłuchując się w jego cichy oddech. Jestem jeszcze bardziej rozkojarzona niż wcześniej, ale wciąż upominam się, że dziś i tak już nic nie zdziałam. Kayla śpi i nie ma mowy, żebym mogła tam wrócić w środku nocy i zażądać widzenia z nią. To, że Aiden się z kimś związał, zbiło mnie z tropu i sprawiło, że jak najszybsze dotarcie do Kayli stało się jeszcze pilniejsze.
Czy ta kobieta z nimi mieszka? Czy Kayla myśli, że Nicole Richardson jest jej matką? Jeśli tak jest, mogę winić tylko siebie, ale te pytania i tak mnie męczą, podsycają mój niepokój i budzą we mnie coś, czego nie potrafię nazwać. Strach. Może o to chodzi. Strach związany z tym, co zrobiłam, i z przyszłością, jaka mnie przez to czeka.
– Kim ty jesteś? – pyta nagle Jamie, kładąc dłoń na moim brzuchu.
Przesuwa palcem po cieniutkiej bliźnie po cesarskim cięciu. Powiedziałam mu, że to pozostałość po operacji usunięcia mięśniaków, i nie pytał o szczegóły.
– Co masz na myśli?
– Jesteśmy razem od ilu miesięcy? Czterech? СКАЧАТЬ