Powrót. Kathryn Croft
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Powrót - Kathryn Croft страница 13

Название: Powrót

Автор: Kathryn Croft

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788380538047

isbn:

СКАЧАТЬ żeby napisać do Aidena. Kiedy w końcu przyznałam, że nie jestem pewna, czy chcę adoptować dziecko, sytuacja między nami stała się napięta. Wytłumaczyłam mu, że chyba jeszcze nie jestem gotowa na to, żeby się poddać, i chociaż na pozór zaakceptował moją decyzję, wiem, że to był dla niego cios. Marzenie o zostaniu ojcem przez chwilę było w zasięgu jego ręki, a ja mu je odebrałam. Teraz wróciliśmy do punktu wyjścia i nie mamy pojęcia, kiedy to się wydarzy, jeśli w ogóle.

      Właśnie wystukuję wiadomość, gdy pojawia się Justin, wciąż w szkolnym mundurku.

      – Dzień dobry, proszę pani. – Siada, a gdy podnoszę wzrok, jestem zaskoczona, że przyszedł bez ojca.

      – Jesteś sam? – dziwię się i zastanawiam, jak mam przeprowadzić tę rozmowę, skoro żadne z rodziców nie jest obecne.

      – O, nie, tata tu jest. Za sekundę przyjdzie.

      A potem pojawia się on we własnej osobie; rodzic, którego próbuje unikać każdy nauczyciel.

      – Pani Conway – mówi, wyciągając do mnie dłoń. – Jak się pani miewa?

      – W porządku, dziękuję. No to zaczynajmy.

      Przez kilka następnych minut staram się skupiać wyłącznie na postępach Justina i po jakimś czasie nawet zaczynam odczuwać odrobinę sympatii do jego ojca.

      – Zapomniałem zapytać, czy zgodziłaby się pani udzielać mi korepetycji? – pyta Justin, gdy już zbliżamy się do końca rozmowy. – Trochę się martwię egzaminami i mam wrażenie, że nie wszystko mam pod kontrolą.

      Jego ojciec ostatnio przestał o tym wspominać i nawet rzadziej prosił o spotkania, więc zupełnie wyleciało mi to z głowy. Jestem zaskoczona, że ta prośba wychodzi od Justina.

      – Hmm, ja tak naprawdę nie…

      – Oczywiście pani zapłacimy – wtrąca jego tata. – Niezależnie od stawki. Chcę zapewnić Justinowi jak najlepszą pomoc.

      Już mam powtórzyć to, co mówiłam mu wiele razy; że Justin świetnie sobie radzi i naprawdę nie potrzebuje korepetycji, ale zerkam na swojego ucznia i widzę desperację w jego oczach.

      – Bardzo proszę. Niech się pani zgodzi!

      – Chyba mogłabym pomóc… – mówię ostrożnie.

      – Świetnie, będziemy w kontakcie.

      Obaj wstają i zanim mam szansę pożałować tego, na co właśnie się zgodziłam, telefon leżący na moim stoliku zaczyna wibrować. To mama. Znowu. Wie, że mam dziś spotkanie z rodzicami, więc to, że dzwoni, może oznaczać tylko jedno. Znowu wpakowała się w kłopoty. Sięgam po komórkę, przepraszam ucznia i rodziców czekających w kolejce i pospiesznie wychodzę na korytarz, przygotowując się psychicznie na najnowszą katastrofę.

      – Dzięki Bogu, że nic ci się nie stało – mówię do mamy, obejmując ją mocno.

      Zdaje się zaskoczona moją troską.

      – Oczywiście, że nic mi się nie stało, to był tylko mały wypadek, nie jestem ranna.

      Okna w kuchni są pootwierane na oścież, ale smród zwęglonej ścierki do naczyń nie chce się ulotnić. Podejrzewam, że będzie go czuć jeszcze przez wiele dni.

      – Co się stało, mamo? Jesteś pewna, że nie włączyłaś przypadkiem gazu?

      – Nie włączyłam. Zaparzyłam sobie filiżankę herbaty i poszłam na górę do łazienki, a gdy wróciłam, ścierka się paliła. Leżała na palniku, który był włączony. Nie mam pojęcia, jak się włączył, ale na pewno ja tego nie zrobiłam. Zjadłam kanapkę na lunch, więc niczego nie gotowałam. – Spieszy do zlewu i wyjmuje z niego talerz. – Widzisz. To mój talerz po kanapce. Ser i pomidor. Zjadłabym z szynką, ale akurat mi się skończyła.

      – A co z kolacją? – Patrzę na zegarek.

      Jest niemal siódma wieczorem.

      – To miałam na myśli. Zjadłam kanapkę na kolację.

      Czuję zbyt wielką ulgę, że nie stała jej się krzywda, by kwestionować jej wybory żywieniowe.

      – Och, mamo, całe szczęście, że nic ci nie jest. Tylko to się liczy.

      Wkłada talerz z powrotem do zlewu, chociaż ma zmywarkę i nigdy nie myje niczego ręcznie.

      – Nie wierzysz mi, prawda? Myślisz, że coś jest ze mną nie tak! – Podnosi głos.

      – Nie, proszę, uspokój się. Wierzę ci, okej?

      – Dobrze. Bo wciąż jestem twoją matką. Nie jestem dzieckiem i nie życzę sobie, żebyś traktowała mnie protekcjonalnie.

      – Okej, mamo, masz rację. Czy mam zaparzyć kawy?

      – Nie, dziękuję, dopiero co piłam.

      Rozglądam się po kuchni, ale nie widzę nigdzie kubka. Oczywiście możliwe, że jest już w zmywarce. Nie mogę po prostu zakładać, że we wszystkim mnie okłamuje.

      – Wieczór jest przyjemny, posiedzimy w ogrodzie? – proponuję głównie po to, żebyśmy nie musiały dłużej wdychać zapachu spalenizny.

      – Tak, dobry pomysł. Tylko wezmę klucz do tylnych drzwi.

      Grzebie w torebce i wyciąga brelok z kluczami. Jestem zaskoczona, bo zawsze trzymała ten klucz oddzielnie, w szufladzie w kuchni. Ale to nie pora, żeby ją o to pytać.

      Nie wiem, co skłania mnie do sprawdzenia, ale ciągnę za klamkę i odkrywam, że tylne drzwi są otwarte. Mama podnosi wzrok.

      – Och, to dziwne. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tędy wychodziłam. Pewnie dziś rano.

      Siadamy przy stoliku w ogrodzie, a mama pyta, jak mi minął dzień. Gawędzi ze mną tak normalnie, że zaczynam wierzyć, iż niepotrzebnie się martwiłam. Takie rzeczy się zdarzają, prawda? Wszyscy jesteśmy czasem zapominalscy i popełniamy błędy. Może cierpię z powodu lęku i to sprawia, że doszukuję się najgorszego w każdej sytuacji?

      – Kiedy przyjdziecie z Aidenem na kolację? – pyta mama. – Nie widziałam go od wieków.

      To prawda i dobrze by było, gdyby spędził trochę czasu w towarzystwie mamy i potwierdził moje podejrzenia albo im zaprzeczył.

      – Porozmawiam z nim dziś wieczorem. Wkrótce jedzie na kilka dni do rodziców do Edynburga. Potrzebują pomocy przy remoncie i też dawno ich nie widział.

      – Och, jak miło. To uroczy ludzie, prawda? – mówi mama z uśmiechem. – Aiden to taki wspaniały młody człowiek i widać, jak kochająca rodzina może dobrze wpłynąć na dziecko.

      Zupełnie jakby wiedziała, że rozważamy adopcję, chociaż jej o tym nie wspominałam, a Aiden też nie poruszyłby z nią tego tematu.

      – Tak – zgadzam się. – To prawda. Ale to nie dla każdego.

      Mama СКАЧАТЬ