– A więc jednak spotkałaś kogoś innego – stwierdza. – Jamiego.
– Nie, to nie tak. Znam go dopiero od kilku miesięcy. Nie okłamałam cię.
Lustruje wzrokiem mój przedpokój i trudno odczytać jej minę. Jestem pewna, że będzie próbowała rozgryźć tę nową wersję mnie. To małe mieszkanie – zdecydowanie nieodpowiednie dla więcej niż jednej osoby – ale jest w przyzwoitym stanie, a ja staram się wykorzystywać przestrzeń jak najlepiej.
– To twoje mieszkanie? – pyta Sophie.
– Nie. Tylko je wynajmuję. Zostawiłam dom Aidenowi, więc nie ma mowy, żeby było mnie stać na kupienie własnego.
– Cóż, przynajmniej tyle mogłaś dla niego zrobić po tym, jak go porzuciłaś, aby sam zajmował się waszą córką. – Kręci głową. – Wybacz. Po drodze tutaj obiecywałam sobie, że nie będę cię atakować tak jak w parku. Przyszłam wysłuchać twojej wersji wydarzeń.
– Dziękuję – mówię. – To wiele dla mnie znaczy, Soph.
– Mam zdjąć buty?
Mówię jej, że nie ma takiej potrzeby, a ona robi wielkie oczy.
– To zabawne. Zawsze mieliście z Aidenem surowe zasady, jeśli chodzi o chodzenie w butach po domu.
– Myślę, że to bardziej przeszkadzało jemu niż mnie – wyjaśniam. – Uważał, że wkrótce będziemy mieli dziecko czołgające się po podłodze, i nie chciał mieć brudu na dywanie.
– No tak. Z drugiej strony dzieciaki muszą jakoś budować odporność, czyż nie? My zawsze chodzimy po domu w butach i bliźniaki mają żołądki ze stali. Prawie nigdy nie chorują. To o czymś świadczy, prawda? – Krzyżuje ramiona na piersi.
Nie chce tu być pomimo tej gadki szmatki.
Przechodzimy do kuchni, a Sophie odmawia, gdy proponuję jej coś do picia. Nalewam sobie szklankę wody i siadam z nią przy stole. Chociaż obiecała, że mnie wysłucha, siedzi pochylona nieco do przodu, zgarbiona i wiem, że to tylko kwestia czasu, nim znowu zaatakuje.
– Wiesz, że pragnęłam Kayli bardziej niż czegokolwiek na świecie, prawda? Pamiętasz, przez co przeszliśmy z Aidenem, zanim się urodziła?
– Oczywiście, że pamiętam. I byłam przy tobie przez cały ten czas, czyż nie?
– Proszę, pozwól mi skończyć. Musisz zrozumieć, że to nie ma nic wspólnego z naszą przyjaźnią. Ceniłam ją nad życie.
Patrzy na mnie i otwiera usta, ale szybko je zamyka. Wreszcie jest gotowa, by rzeczywiście mnie wysłuchać.
– Gdy Kayla w końcu przyszła na świat, ja… po prostu nie mogłam sobie ze wszystkim poradzić.
Znowu otwiera usta i się na mnie gapi.
– Co masz na myśli? Z czym nie mogłaś sobie poradzić?
Wydarzenia, które mnie tu doprowadziły, stają mi przed oczami, a ja je odpędzam. Nie mogę o tym rozmawiać, słowa by to ożywiły, sprawiły, że stałoby się realne.
– Po prostu nie potrafiłam sobie poradzić z własnym życiem, Sophie. Przykro mi, że nie potrafię tego lepiej wytłumaczyć.
Kręci głową.
– To niewiarygodne. Próbujesz mi wmówić, że już nie chciałaś tego dziecka? Że miałaś jakąś depresję poporodową?
Jej słowa sprawiają, że przeszywa mnie chłód, ale muszę stawić im czoła.
– Nie wiem, co to było, Sophie. Może właśnie to.
Znowu kręci głową.
– Masz świadomość, że tylko pogarszasz sprawę? Jeśli chcesz, żeby ludzie cię zrozumieli, musisz to wyjaśnić trochę lepiej. Chyba to pojmujesz?
– Oczywiście. Po prostu… nic więcej nie mogę ci teraz powiedzieć.
– Czy chodziło o Aidena? Już go nie kochałaś?
– Nie. Nic z tych rzeczy. Kochałam ich oboje każdą komórką ciała. – Właśnie dlatego musiałam odejść; chciałabym, żeby Sophie mogła to zrozumieć.
– Cóż, jeśli nie jesteś w stanie tego wyjaśnić, ludzie będą myśleć, że zmęczyło cię wychowywanie dziecka i tyle.
Ale ja mam gdzieś zdanie innych ludzi, niech sobie myślą, co chcą. Dla mnie liczy się tylko opinia Kayli, Aidena, mojej mamy i Sophie.
– Zdaję sobie z tego sprawę. Słuchaj, wiem, że popełniłam okropny błąd, odchodząc, i teraz muszę to naprawić. Tylko to się liczy.
Sophie zakłada nogę na nogę i wygląda dokładnie jak wtedy, gdy zaczyna prawić kazanie jakiemuś uczniowi.
– Skoro było ci tak trudno, dlaczego ze mną nie porozmawiałaś? Albo z Aidenem? Mogłaś poprosić o pomoc. Nie musiałaś odchodzić. Nigdy wcześniej tak łatwo się nie poddawałaś.
Myślę o tym, co zdarzyło się naprawdę, i skupiam się na tym ułamku sekundy, który mógł sprawić, że wszystko potoczyłoby się inaczej. Tylko tyle było trzeba, żeby moje życie się zmieniło. Sekundy. A potem nie było już odwrotu.
– Nie usprawiedliwiam tego, co zrobiłam. W żaden sposób. Po prostu potrzebuję pomocy, żeby to naprawić.
Sophie wzdycha.
– Powinnaś była poprosić mnie o pomoc wtedy. Zresztą co twoim zdaniem mogłabym zdziałać teraz?
Raz kozie śmierć.
– Zamierzam porozmawiać z Aidenem. W cztery oczy, ale przedtem muszę wiedzieć, co się dokładnie wydarzyło po tym, jak odeszłam. Wiem, że ta rozmowa nie będzie łatwa dla żadnego z nas, ale muszę wiedzieć, na czym stoję, i podejść do sytuacji w odpowiedni sposób. A prawda jest taka, że on jest mi teraz zupełnie obcy. Nie wiem nic o jego życiu i wątpię, by był tym samym człowiekiem, co kiedyś. Wszystko, co mogłabyś mi powiedzieć, bardzo by mi pomogło.
Sophie ściąga brwi.
– Jeśli chcesz wiedzieć, jak zareaguje, to nic z tego, co ci powiem, nie pomoże. Nie da się przewidzieć, co Aiden pomyśli albo zrobi. Tylko on to wie.
– Rozumiem. Ale chcę być matką dla mojej córeczki. A żeby to było możliwe, muszę wiedzieć, co się z nimi działo przez te dwa lata. – Dotykam ramienia Sophie, a ona się wzdraga, ale nie odsuwa. – Bardzo przepraszam, że cię o to proszę, ale nikt inny nie może mi pomóc.
Milczy długo, zanim zacznie opowiadać:
– Aiden СКАЧАТЬ