Powrót. Kathryn Croft
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Powrót - Kathryn Croft страница 14

Название: Powrót

Автор: Kathryn Croft

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788380538047

isbn:

СКАЧАТЬ to po tacie. Och, chciałabym, żeby tu był i mógł zobaczyć, na jaką wspaniałą kobietę wyrosłaś. – Łzy stają jej w oczach. Nieczęsto o nim mówi, ale gdy to robi, zawsze się wzrusza. – Nawet gdy zdiagnozowano u niego raka płuc, dalej się uśmiechał, dalej pracował. Powiedział, że nie pozwoli, żeby to go pokonało. I ani razu nie narzekał, że tyle lat pracował przy azbeście, chociaż właśnie to zakończyło jego życie. Co za siła charakteru.

      „Ale ja wcale nie jestem taka jak tata i daję radę tylko dlatego, że muszę myśleć o swoich uczniach. O wszystkich ludziach, którzy mnie potrzebują i których nie chcę zawieść”.

      – Tęsknię za nim – przyznaję.

      Umarł, gdy byłam mała, a jego nieobecność pozostawiła we mnie pustkę.

      – Obie tęsknimy. – Pochyla się ku mnie, jakby miała zdradzić mi sekret. – Farrah, musisz przestać się o mnie martwić i zacząć myśleć o sobie. Czuję się świetnie. Nic mi nie dolega. Po prostu skup się na sobie, na Aidenie i na założeniu rodziny, której tak bardzo pragniecie. Nic innego się nie liczy.

      Siedzimy w ogrodzie jeszcze długo po zachodzie słońca, a ja zatracam się w słowach mamy. Przemawia z taką siłą, wysławia się tak jasno, że przekonuję samą siebie, iż kompletnie się pomyliłam i martwiłam bez powodu. Wszystko z nią w porządku.

      Musi być.

      Gdy wracam do domu, Aiden już śpi i chociaż próbuję za bardzo nie hałasować, żeby go nie obudzić, wierci się i otwiera oczy.

      – Z twoją mamą wszystko okej?

      Opowiadam mu o mojej wizycie, chociaż mam wrażenie, że słucha jednym uchem. Naprawdę go zraniłam swoją decyzją.

      – Dobrze, że nic się jej nie stało – podsumowuje, przekręcając się na plecy. – Jackie to twarda sztuka. Nic jej nie będzie. To o ciebie się martwię.

      – Daję radę. Jak zawsze – mówię, przebierając się w piżamę.

      Aiden obserwuje mnie przez chwilę, marszcząc czoło.

      – Chodź tutaj. – Unosi moją połowę kołdry i przyciąga mnie do siebie. – Musimy trzymać się razem, Farrah. W przeciwnym razie boję się, co może się z nami stać. Takie sytuacje potrafią rozerwać związek na strzępy, prawda?

      Kiwam głową i wtulam się w niego. A gdy nasze ciała łączą się ze sobą, mówię sobie, że tym razem się uda. Że w tym właśnie momencie poczyna się nasze dziecko. To, które z nami zostanie.

      9

      Gdy rozlega się dzwonek do drzwi, nerwy mam już napięte jak postronki. Spędziłam całe popołudnie na sprzątaniu i szorowaniu każdego centymetra kwadratowego mieszkania, chociaż wcale nie było brudne. To, że udzielam korepetycji u siebie w domu, oznacza, że zawsze mam wysprzątane, ale musiałam to zrobić, chociaż lśniące czystością lokum nie zmieni opinii Sophie na mój temat.

      Ostatnią osobą, którą spodziewam się zobaczyć, gdy otwieram drzwi, jest Jamie stojący na progu z rękami w kieszeniach. Rozczarowanie musi być wyryte na mojej twarzy, ale nie potrafię go stłumić. Jamie nie zasługuje na takie traktowanie, jednak w tej chwili czekam na Sophie i od tego spotkania zależy wszystko.

      – Możemy porozmawiać? – pyta, zaglądając ponad moim ramieniem do środka.

      Chciałabym wierzyć, że robi to tylko po to, aby się upewnić, że nie ma u mnie ucznia, ale wiem, że nie o to chodzi. Jamie wprawdzie twierdzi, że mi ufa, jednak wie, że coś jest nie tak; po prostu nie potrafi zrozumieć, o co chodzi.

      – To naprawdę nie jest dobry moment – mówię, niepokojąc się, że Sophie może się tu pojawić lada chwila. Jak miałabym ich sobie przedstawić? Sytuacja i tak jest już wystarczająco skomplikowana. – Może wpadnę później? – proponuję. – Będziemy mogli na spokojnie porozmawiać. Mogę zrobić kolację albo zamówić coś po drodze? – Silę się na swobodny ton, jakbym wcale nie próbowała się go rozpaczliwie pozbyć.

      Waha się i przez moment wierzę, że ujdzie mi to na sucho.

      – Nie. Musimy porozmawiać teraz, Farrah. Mam już dość tego, że ciągle mnie zbywasz. – Krzyżuje ramiona na piersi. – Zamierzasz mnie wpuścić?

      Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał i nie podoba mi się to.

      A może Sophie w ogóle nie przyjdzie? Ostatecznie na nic się nie zgodziła, a jest już dwadzieścia po ósmej. Powoli tracę nadzieję i niechętnie odsuwam się na bok, żeby Jamie mógł wejść do środka.

      Gdy tylko przechodzimy do kuchni, marszczy nos.

      – Pachnie tu wybielaczem. Rozlała ci się butelka czy co?

      Normalnie potraktowałabym to jako próbę żartu, bo Jamie lubi się ze mną droczyć, ale nie potrafię się zmusić do uśmiechu ani nawet wyjaśnić, że zwyczajnie sprzątałam.

      – Myślałam, że ostatnio już wszystko omówiliśmy?

      – Serio? Nazywasz to rozmową? A ja myślałem, że to kobiety lubią przesadnie o wszystkim dyskutować. – Unosi dłoń. – Bez obrazy.

      Siada przy stole i przesuwa palcami po wyżłobieniach w drewnie, jakby uważał je za fascynujące. Jest zdenerwowany, jego zwyczajowa pewność siebie zniknęła.

      – Masz rację, Jamie, musimy porozmawiać. Po prostu nie w tej chwili. Ale później do ciebie przyjdę, obiecuję.

      – Jak już mówiłem…

      Rozlega się dzwonek do drzwi i oboje zamieramy.

      – Och, spodziewasz się ucznia. – Jamie wstaje. – Trzeba było mówić. Przepraszam, już idę.

      – To nie uczeń, to przyjaciółka.

      Zanim zdołam powiedzieć coś więcej, rusza do drzwi. Już mam go złapać za ramię i zatrzymać, gdy przystaje.

      – No dalej. Otwórz. Nie pozwól, żebym cię powstrzymywał.

      W jego tonie znowu słychać tę agresję, tak dla niego nietypową, ale nie mam czasu tego roztrząsać, bo czuję zbyt wielką ulgę, że Sophie jednak przyszła. Nawet mnie nie obchodzi, że będę musiała ich sobie przedstawić. Obecność Sophie tutaj zbliża mnie o krok do Kayli.

      Otwieram, a Jamie spuszcza ramiona, gdy widzi ją w drzwiach zamiast jakiegoś mężczyzny, którego bez wątpienia się spodziewał.

      – Bardzo ci dziękuję, że przyszłaś – mówię i odruchowo pochylam się, by ją objąć.

      Robię to bez namysłu, zapominając, jak się mają sprawy między nami. Sophie stoi sztywno i ledwie unosi ręce, by odwzajemnić uścisk. Odwracam się i widzę, że Jamie obserwuje nas, marszcząc brwi.

      Przedstawiam ich sobie, a oni wymieniają niepewny uścisk dłoni. Być może oboje wyczuwają, że to nietypowa sytuacja, i wszyscy jesteśmy skrępowani.

      – Jamie właśnie wychodził – mówię.

СКАЧАТЬ