Macocha, tom drugi. Józef Ignacy Kraszewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Macocha, tom drugi - Józef Ignacy Kraszewski страница 10

Название: Macocha, tom drugi

Автор: Józef Ignacy Kraszewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ tak w przerwach dość długo, a choć Dobka teatr, rzecz dla niego zupełnie nowa, bawił bardzo, nie rozumiał tak dobrze wszystkich gry odcieni, jakich hetman, wielki smakosz i znawca w tym przedmiocie, wyszukiwał i wskazywał, opowiadając o słynnych artystach dramatycznych, których widywał w Paryżu.

      W jednej z tych dwóch sztuczek, naśladowanej pono z włoskiego, występowała panna Eliza przebrana po męzku i chwilowo zmuszona odegrywać rolę mężczyzny. Jakkolwiek z talentem się wywiązała ze swej roli, krytykowano ją, roztrząsano i hetman z tego powodu rzucił kilka uwag bardzo słusznych… Dobek może ich dobrze nie dosłyszał, tak był jakoś poruszony dziwnem zbliżeniem przypadków i przedmiotu komedji do własnego jego położenia. Zdało mu się, iż wszyscy już wiedzą kto on jest, i że komedję wybrano umyślnie, aby mu to dać do zrozumienia. Z ogniem oblaną twarzą siedział jak na mękach, gdy hetman, wciąż na złość chyba, o rôles travestis rozprawiał…

      Na myśl mu już przychodziło, gdyby tylko poznany był, natychmiast potajemnie Emilopol opuścić… Nie odpowiadał ani słowa…

      Naglenie do zwierzeń, potem odegranie komedji, w której delikatnie dano mu do zrozumienia, iż się domyślają kim jest… wzburzyło go i zaniepokoiło… Każdy kto nań spojrzał, zdał mu się szydzić i uśmiechać się z odkrytej tajemnicy… W dodatku, zszedłszy ze sceny, panna Babetta przysiadła się z tyłu za krzesłem Dobka, i nieustannie od stóp do głowy, przypatrując mu się z jakimś dziwnym uśmieszkiem, niepokoiła go nadewszystko…

      – Wiesz pan co, odezwała się do niego cichutko, gdybym nie wiedziała, że to w tym kraju na żaden sposób trafić się nie może… gdybym nie była przekonana, że na tej ziemi podobne przygody są niepraktykowane… wzięłabym cię, mój panie, za… panienkę… Masz głos, włos, rękę i nóżkę kobiecą…

      Dobek błagające na nią zwrócił wejrzenie, tak wyraziste, tak wymowne, że Francuzce głos zamarł na ustach… zmieszała się – zamilkła…

      Odgadnięty – nie wiedząc co począć, spojrzał na nią raz jeszcze szukając w twarzy – charakteru, usiłując odgadnąć jakie następstwa mieć może przymusowe zwierzenie się. Babetta miała wyraz pełny współczucia i życzliwości, ale ciekawość ją paliła. Dotknęła ramienia Dobka i odezwała się głośno po francuzku, tak aby hetman ją słyszał:

      – Piękny kawalerze, zdaje mi się, żeś przyznał przed chwilą, iż teatru nigdy nie widywałeś… dopełnijże twej edukacji dzisiaj i zobacz zemną, ja ci służę za przewodniczkę, co najciekawszego jest w teatrze – kulisy!

      Hetman potakiwał głową, Dobek więc rad nierad wstał i dał się Babecie uprowadzić za scenę. W istocie na tej miniaturowej scenie, choć jej machinerja nawet była małem arcydziełem, nie było tak dalece nic do widzenia; Babetta tylko ciągnęła go, aby co prędzej potwierdzenie swego domysłu uzyskać.

      Zaledwie weszli za kulisy, gdy się zwróciła ku zaczerwienionemu i pomieszanemu towarzyszowi swojemu.

      – Przyznaj mi się, zawołała, jesteś kobietą! Mnie oko nie myli, jam tego pewna! Mów.

      – A gdyby tak było w istocie? odezwała się Laura po cichu, godziż się to, żeby kobieta zdradziła kobietę? Sam ten strój i położenie moje dowodzi, że jestem nieszczęśliwą – czyż może być, abyś się znęcać i prześladować mnie chciała?

      – Ja! ja! załamując ręce i boleśnie się uśmiechając przerwała Francuzka, jakże możecie pomyśleć nawet coś podobnego? Nie przez ciekawość pewnie chcę wiedzieć tajemnicę waszą, lecz żeby wam dopomódz do osłonienia się lepszego… bo czuję, że odkryta zostaniesz… zdradzając się co chwila!… Jesteś młodziuchną! ręczę, że jakaś nieszczęśliwa miłość gra w tem swą rolę… więc chcę ci być sprzymierzeńcem, pomocą…

      Laura podała jej rękę.

      – Czy mnie kto odgadł więcej? zapytała niespokojnie…

      – Nikt! nikt! bądź dobrej myśli, rzekła Babetta, a teraz, aby nie obudzać podejrzeń, umizgniej się trochę do mnie i chodź patrzeć za kulisy… Reszta potem….

      Po kilku tych słowach weszli do przybytku sztuki najtajniejszego, gdzie się rodzą rumieńce, tworzą młodości, malują zmarszczki… nalepiają łysiny, gdzie matrony zmieniają się w dziewice, a dzieciaki na starców.

      Babetta bardzo zręcznie kokietując niby gościa, zaczęła mu pokazywać i tłómaczyć wszystko, teorję kulis… grzmotów, błyskawic, ciemności i światła… Inne artystki oblegały ciekawie Dobka…

      – Wiesz pan co! zawołała p. St. -Georges: waćpan na jakim jezuickim teatrze, przebrawszy się trochę, łatwobyś jeszcze mógł grać rolę świątobliwej dziewicy.

      – Jam mu już mówiła to samo! śmiejąc się dorzuciła Babetta, ale zdaje mi się, że już wąsiki puszczają…

      Ponieważ ostatni akt miał się wkrótce rozpocząć, Dobek chciał między widzów powrócić. Babetta pod pozorem pokazania mu drogi przeprowadziła go nieco dalej i szepnęła na ucho:

      – Powiedz Georges’owi, że cię głowa boli, gdy cię odprowadzi do mieszkania… Ja tam do ciebie przyjdę… przesunę się tak, że mnie nikt nie zobaczy.

      Laura ścisnęła ją za rękę, rozstały się – z bijącem sercem i zawstydzona, nie wiedząc czy postąpiła źle czy dobrze i jakie to mieć może następstwa, wróciła do swego krzesła.

      Tu na nią czekał niecierpliwy Georges, który zaczynał swą bardzo czułą przyjaźnią trochę ją zastraszać, ale jakże go chłodno odtrącić było można? Nadbiegła Ninon, spełniając co wczora przyrzekła i najzabawniej swą brzydką twarzyczką usiłując zachwycić pięknego kawalera.

      – Ty będziesz musiał z biedy się we mnie zakochać, rzekł djabełek, bo nie znajdziesz sobie pary. Mama jest trochę stara i… o niej nie ma mowy; w Babecie kocha się Pobożanin, to całemu dworowi wiadomo; Eliza ma trzech adoratorów, to aż nadto dla niej jednej; pani Cipriani oprócz męża, ma Sigisbea także… pani Berger Niemka, więc cóż ci po niej?.. a zatem dla ciebie pozostałam tylko ja jedna… musisz więc kochać się we mnie… choć może jestem trochę brzydka… ale zobaczysz – ja wyładnieję!

      Plotła tak i trochę Dobka rozśmieszyła… Hetman ciągle jakby umyślnie rozprawiał o rolach przebranych, teatr się nareszcie skończył – podano wieczerzę… Babetta tak się zręcznie wykręcała, że usiadła naprzeciw Dobka i mrugała nań czarnemi oczyma.

      Pobożanin był zły.

      – Patrzcież no! zawołał do Borawskiego, który siedział przy nim, ta Francuzica… już ją skorciał młokos! co z oczyma wyrabia! A! ja jej tego nie daruję!

      Hetman i tego dnia był w bardzo dobrym humorze, a jak wczoraj popisywał się zwycięzko z muzyką i fletem, dziś czarował wymową i dowcipem… Szczególniej sztuka dramatyczna, teatr… Molière, Corneille, Racine dostarczali mu przedmiotu obfitego… Kilka razy zagadnął Dobka o to, a ten przyznał mu się, że Moliera, Corneilla, Racina nie czytał nawet i pod tym względem był w grubej niewiadomości..

      – A! mój Boże, przerwał gospodarz, niechże wam Georges da klucz od biblioteki… mam najcelniejsze dzieła wszystkie, cały kurs sobie СКАЧАТЬ