Strzemieńczyk, tom drugi. Józef Ignacy Kraszewski
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Strzemieńczyk, tom drugi - Józef Ignacy Kraszewski страница 6

Название: Strzemieńczyk, tom drugi

Автор: Józef Ignacy Kraszewski

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ i rozmówić, znalazł oczekującego nań Grzegorza z Sanoka.

      Królowa wiedząc już o przybyciu biskupa, wysłała go, aby mu się od niej pokłonił i na zamek go wezwał. Być może też, że poleciła przygotować go do wcale niespodzianej nowiny.

      Wiadomość urzędowa nadeszła z Pragi, że Czechy, wedle przyrzeczenia, wybrały Kaźmirza królem swoim.

      Zobaczywszy mistrza, Oleśnicki, który zawsze go raczej jako uczonego, niż do innych spraw powołanego człowieka, uważał, powitał po łacinie.

      – O! szczęśliwy człowiecze! Ty sobie tu Bukoliki, Enejdą i Plauta czytasz, a w nich się lubujesz, gdy my pod ciężarem i w jarzmie chodzić musimy. Cóż królowa?

      – Pozdrowić was kazała, i powitać, z tem przychodzę – odezwał Grzegorz – patrząc biskupowi w oczy… Radaby miłość waszą oglądać, bo ma też i nowinę pono, którąby się rada podzielić!

      – Nowinę! – przerwał niespokojnie biskup… – Zaprawdę, lękam się nowin, bośmy ich syci…

      – Ta złą się być nie zdaje, chociaż ja o tem sądzić nie umiem – odparł Grzegorz.

      – Mówcież mi ją, jeśliście jej świadom – zawołał biskup zaniepokojony.

      – Z Pragi wieść przyniesiono pewną, że Czesi tam zebrani, którzy Albrechta nad sobą nie chcą, królewicza naszego Kaźmirza obrali królem sobie, i poselstwo o tem oznajmujące, wyprawić wprędce mają.

      Pierwsze wrażenie nowiny tej, którą Grzegorz nazwał dobrą, na biskupie uczyniło wrażenie wielkiego niepokoju, niemal trwogi…

      Zwolna załamał ręce i usta mu się dziwnie wypaczyły.

      – O! – zawołał – ta niewieścia a macierzyńska niecierpliwość, co dobrze życząc dzieciom, może im gotować męczeństwo! To sprawa królowej! Nie wątpię!!

      I jakby nie zważał na to, że z poufnym królowej sługą mówił – dodał z goryczą.

      – Nie może spocząć, nie chce czekać nasza pani… a gotuje nam i dzieciom troski i brzemiona nad siły… tak samo szalone owo małżeństwo z Barbarą dla niedorosłego chłopięcia układała, któremu Bóg łaskaw przeszkodził, teraz nam wojnę sprowadzi dla korony, której Kaźmirz nie posiądzie…

      Co tu począć z tą jej macierzyńską troskliwością!!

      Grzegorz milczał.

      – Czechy! Czechy! – mówił dalej biskup – zaraza! hussytyzm! herezya! Już mamy zadatki tej choroby w kraju, nad którąbym morowe wolał powietrze!! Czechy!!

      Zmarszczył się biskup…

      – Mówią – odezwał się Grzegorz – iż znaczna większość narodu jest za królewiczem naszym…

      – Ale my w domu mamy do zdobycia przedewszystkiem pokój i siłę, cóż dopiero za granice iść po zdobycze?… Za plecami się nam namnoży Spytków, Dersławów i Zbąskich…

      Spojrzał bystro na Grzegorza.

      – I wy, co pokój cenić umiecie, wy co wiecie, ile on wart dla podźwignienia narodu, oświecenia go, zbogacenia, wy mówicie, że to nie jest zła wiadomość??

      – Mówiłem, że o tem sądu wydawać nie chcę – przerwał Grzegorz – królowa się cieszy…

      – Niewiastą jest – westchnął biskup… – Widzi tylko blask koron, a ich ciężaru nie czuje… Dziecku na skronie ten rozpalony obręcz!… Załamał ręce…

      Weszli razem do dworu biskupiego, i po chwili Zbyszek się uspokoił.

      – Idę z wami na zamek – rzekł do Grzegorza – pozwólcie mi tylko na krótką uklęknąć modlitwę i wezwać Ducha świętego…

      Znikł biskup, a Grzegorz pozostał z kapelanem jego i młodym pisarzem amanuensem Długoszem, w którego oczach bystra pojętność połyskiwała, choć przy biskupie pokorny i milczący stawał zdala…

      Mówiono o podróży, o zasadzce na życie pasterza, o śmierci Spytka, która cudownie od niebezpiecznego uwalniała nieprzyjaciela, gdy biskup powrócił i natychmiast oświadczył gotowość udania się do królowej.

      Sonka oczekiwała na biskupa, którego szanowała, ale obawiała się więcej jeszcze, zawczasu układając twarz wesołą, choć niespokojną była i przeczuwała, że jej zabiegi źle być mogą przyjęte i osądzone…

      Dlatego może wszystko się w takiej tajemnicy gotowało, i biskup dowiadywał się o wyborze Kaźmirza, gdy już posłowie z Pragi do Krakowa się wybierali.

      Z twarzy wchodzącego poważnie zachmurzonej, wyczytała królowa myśl Zbigniewa…

      Przy niej obok stał trzynastoletni Kaźmirz, zamyślony nad wiek swój i nie wesół, któremu Sonka rozkazała rękę biskupa ucałować…

      – Oto przyszły król czeski! – odezwała się wprost, unikając długich tłumaczeń i wiedząc, że Oleśnicki był uprzedzonym…

      – Bogdajby nim był!! – westchnął biskup – lecz niczem wybór jeszcze… niczem nawet koronacya, potrzeba się orężem dobijać panowania, a my…

      – Mamy – przerwała królowa – cały gotowy zastęp kilkunastotysięczny, który pójdzie z nim – wskazała na syna – do Pragi, na pole boju… i wywalczy mu koronę…

      Mamy – powtórzyła – dowódzców, ludzi… i pieniądze… wszystko!!

      Biskup stał, wcale nie zdając się tem przekonany…

      – Wojna z Albrechtem nie będzie łatwą – rzekł – ani krótką. Nie da on nam spokoju…

      – W Węgrzech będzie zajęty – szybko dodała królowa – Turcy mu tam grożą, bronić się musi…

      – A my z jego wojny z nieprzyjacielem chrześcijaństwa korzystać będziemy? – spytał biskup. – Cóż na to powie cesarz i Paleolog, i państwa chrześcijańskie?

      – Wszakże nam tę koronę przynoszą, nie szliśmy po nią – poczęła królowa coraz żywiej.

      Biskup spojrzał i wejrzenie to rumieniec wstydu wywołało na twarz królowej, bo wiedziała, że Zbigniew starań jej i zabiegów się domyślał, był ich pewny…

      Zwolna Sonka ręce złożyła przed nim.

      – Opiekunie moich dzieci, dobroczyńco – szepnęła – nie odpychaj dla tego chłopca, co mu Bóg daje… Samo się to narzuca… Czechy go pragną… żądają… proszą…

      Biskup nie sprzeciwiając się już, przybrał postawą człowieka, który małym się czyni, aby wielkie z siebie zrzucił brzemię.

      – Nie do mnie należy rozstrzygać o tem – rzekł – jam jednym z rady, ale nie całą radą króla, niech drudzy panowie wyrokują, czy wojny chcą, bo СКАЧАТЬ