Название: Strzemieńczyk, tom drugi
Автор: Józef Ignacy Kraszewski
Издательство: Public Domain
Жанр: Зарубежная классика
isbn:
isbn:
– Kaźko ma już rok trzynasty! Nieprawdaż! Wychodzi z dzieciństwa, o nimby też pomyśleć trzeba, aby się przepowiednia sprawdziła. Koronę mu zdobyć musiemy.
A gdy mistrz słuchał w milczeniu, nie odpowiadając, dodała.
– Jest to jeszcze tajemnicą, wy jej nie zdradzicie, a będziecie się cieszyć ze mną. Wszystko to dziełem jest mojem. Korona dla Kaźka się gotuje…
Z niedowierzaniem spojrzał Grzegorz.
– Tak, tak, – potwierdziła królowa wesoło – Kaźmierz będzie królem czeskim, wszystko jest przygotowane… Prażanie i moi przyjaciele w Czechach wybiorą go… Albrecht nie może panować razem w dwu królestwach, Czesi go nie lubią. Wielkorządzcami ich zbywa, oni chcą mieć własnego pana…
Tak – dodała raz jeszcze – wybór Kaźmirza przygotowany, pewna go jestem…
– Miłościwa pani – odezwał się Grzegorz – wierzę w to, że Czesi wybrać mogą naszego księcia, ale czy go utrzymać potrafią? Albrecht nie da sobie wyrwać korony czeskiej nie stając w jej obronie… Zatem wojna…
– Tak, przewidywać ją można – dodała królowa – ale znajdziemy siłę do prowadzenia jej. Potrzeba tylko jednego oddziału polskiego, a Czesi się do niego przyłączą. Niechętnych Albrechtowi jest więcej, niż mu przyjaznych… Obmyślałam wszystko, znajdziemy pieniądze i ludzi.
Po chwili namysłu Grzegorz ośmielił się zapytać.
– Czy nasz pasterz jest o tem zawiadomiony, i…
Królowa mu nie dała dokończyć.
– Biskup Zbyszek? – zmarszczyła się. – Nie, może się domyśla, lecz nie wie o niczem jeszcze, gdy rzecz zostanie dokonaną, dowie się, i zgodzić na to musi…
Na chwilę zachmurzona twarz królowej rozjaśniła się wprędce. Była cała jeszcze przejęta świeżo odebranemi wiadomościami.
– Spodziewam się – dodała zwracając do Grzegorza – iż gdybym pomocy waszej w sprawie tej potrzebowała…
Skłonił się pozwany, oświadczając gotowość. Powróciwszy do mieszkania swego, znalazł już tam Biedrzyka, który oczekiwał na niego.
Nie spowiadał mu się z niczego Czech, lecz z mowy widać było, że miał go za wtajemniczonego przez królowę.
Był to zresztą człowiek skryty, ostrożny, i więcej stworzony do podsłuchów, niż do rozmowy…
Grzegorza powaga, rozum i nauka już w podróży na nim wielkie uczyniły wrażenie i obudziły poszanowanie.
Po kilku obojętnie rzuconych pytaniach i odpowiedziach, Biedrzyk zręcznie naprowadził mowę na młodych synów królowej. Widocznem było, iż rad był ich charaktery wyrozumieć.
– Król nasz – rzekł mu Grzegorz – jest to rycerskie chłopię, które wzdycha tylko do tego, aby wyjść w pole i bohaterem się okazać. O tem myśli i śni, mówi i marzy… Serce ma dobre, charakter szczodry i otwarty… Jakim będzie królem czasu pokoju… jakim panem dla swojego ludu, to dopiero przyszłe lata okazać mogą. To wiem, że szlachetny jest, miłosierny, a tak hojny i nieopatrzny w rozdawaniu co ma, jak ojciec.
Biedrzyk słuchał z uwagą.
– A młodszy? – zapytał.
– Tego ja mniej znam – mówił Grzegorz – i jako o młodszym nic nie można zawczasu przesądzać. Są w braci charakterach podobieństwa i różnice. Kaźmirz więcej jest w sobie zamknięty, milczący, silniejszej woli, charakteru może będzie energiczniejszego, niż brat, ale serca dobroć i hojność pańską ma tęż samą.
Z nich dwu – dodał Grzegorz – nie potrzebując taić się ze swem zdaniem, bohaterstwa pewnie okaże więcej starszy, lecz młodszy królować będzie dzielniej, i jeśli z młodzieńczych początków wnosić się godzi, przez cudze oczy patrzeć nie zechce, ani nad sobą ścierpi przewagi panów i rady!!
Biedrzyk głową pokręcał, słuchając.
– U nas – mówił mistrz dalej, – gdzie panowie nawykli mieć wielki udział w rządzie, bo Jagiełło przez czas długi zupełnie na nich się zdawał, gdy i teraz nie król, ale panowie ci wszystko czynią co chcą, i władzę całą mają w rękach, u nas młodszemu by było trudniej, gdy z rycerskim panem, Władysławem zgodzą się radzcy, bo byle mu wojować dozwolili, o resztę u nich pytać nie będzie.
Czech słuchał z wielkiem zajęciem.
– Zresztą, – dokończył Grzegorz – wyrokować dziś o ich przyszłości się nie godzi… Czas ludzi zmienia.
– My wam zazdrościm – przerwał Biedrzyk – bo w Polsce panujący bez rady nie stanowi nic, a to my też u siebie mieć chcemy, Albrecht nam nie na rękę, bo ani mieszkać w Pradze nie może, ani sam rządzić, a biada krajowi, który zaocznie, wielkorządzcy sprawiają!!
Jeżeli do tego przyjdziemy, abyśmy sobie pana po myśli naszej wybrali, zastrzeżemy się, aby królował sam, i swobody nasze poręczył…
Do tego dążymy… Gdybyśmy z Polską się połączyć mogli, oparlibyśmy się Niemcom i Węgrom, i bylibyśmy panami w domu, a dla Polski też urosłaby z nas siła niemała.
– Ale wprzódy potrzeba – odezwał się Grzegorz – abyście wy sami z różnych obozów, na które podzieleni jesteście, do jednego się zeszli, aby ten, kogo na tron weźmiecie, nie potrzebował bić się z Albrechtem naprzód, a potem z własnemi poddanemi.
Westchnął Biedrzyk…
– Byleśmy obcych się pozbyli, w domu między bracią ład się zrobi. Jednej matki dziatki, nie będą z sobą walczyli, ręce sobie podadzą…
Zygmunt nam narzucił zięcia i córkę, choć do tego prawa nie miał…
– Przecieżeście przyjęli go i ukoronowali – zakończył Grzegorz.
Życzemy wam najlepiej, ale wierzcie mi, nie narody sobą i losami swemi, ale Bóg włada niemi…
Przyszłość on wie jeden.
II
Gdy się to działo w kółku otaczającym królowę, po za niem nikt jeszcze nie przeczuwał tego, co się w Czechach przygotowywało.
Zbigniew biskup, zajęty uśmierzeniem niepokojów, jakie mu hussyci polscy wznawiali ciągle, głównie na niego czyhając, zasadzając się i usiłując go pozbyć, jako wroga swojego, nie miał czasu wnikać zblizka w czynności królowej Sonki.
Obóz hussycki niewielki, ale ruchawy, dążył do tego, aby się wyzwolić w Polsce, jak w Czechach przykład dano, z pod zwierzchnictwa Rzymu i duchowieństwa przewagi. Oleśnicki widział dobrze następstwa, które to za sobą ciągnęło. Najpierwszem była anarchja, która w kraju otoczonym nieprzyjaciółmi, zgubę niosła.
Wszyscy nieprzyjaciele СКАЧАТЬ